poniedziałek, 13 stycznia 2014

Zupa z soczewicy z suszonymi morelami z KUKBUKa

Soczewica to idealny składnik gęstych, rozgrzewających zup, właśnie takich, na jakie przychodzi ochota w zimne, ciemne dni. W połączeniu z bulionem, morelami i pomidorami, doprawiona świeżym imbirem, czosnkiem, cebulą, kurkumą i kminem rzymskim tworzy gęstą, rozgrzewającą, pyszną zupę w pięknym, intensywnym pomarańczowym kolorze. To chyba najlepsza zupa z soczewicą, jaką do tej pory jadłam. Dodatek suszonych moreli może dziwić, ale tylko do momentu spróbowania tej zupy. Okazuje się, że morele wspaniale dopełniają smak tej zupy, dodając jej odrobinę słodyczy.

Smaczna, ładna, pożywna, a na dodatek bezglutenowa (to nie jest mój własny osąd, przy moim obecnym poziomie wiedzy nt. diety bezglutenowej nie śmiałabym jednoznacznie stwierdzić co jest, a co nie jest bezglutenowe, ale na szczęście redakcja KUKBUKa przyszła mi z pomocą, publikując obok tego przepisu znaczek z przekreślonym kłosem). To pierwszy świadomie dodany bezglutenowy przepis, myślę, że będzie ich więcej. Jestem po lekturze książki "Dieta bez pszenicy" Williama Daviesa. To, co ten amerykański kardiolog pisze o wpływie współczesnej pszenicy, będącej owocem manipulowania przy genach, które nie mieści mi się w głowie, jest przerażające. Zapewne wiedząc, że napisał to AMERYKAŃSKI lekarz powinnam podzielić to na cztery i nabrać odpowiedniego dystansu, ale...

Zupa z soczewicy z suszonymi morelami z KUKBUKa
[oryginalny przepis znajduje się na stronie 90 magazynu KUKBUK, nr 7, autorką jest Anna Dubowska]

Składniki (porcja dla 5 osób, na moje oko raczej dla 3-4 ;-)
  • 1,5 szklanki soczewicy (w oryginale jest "pomarańczowa", ta którą kupiłam, nazywała się "czerwona")
  • 1/2 szklanki suszonych moreli
  • 1 cebula (u mnie 1 większa szalotka)
  • kilka łyżek oliwy (u mnie 2, nie widzę potrzeby dodawania więcej)
  • 2 ząbki czosnku
  • szczypta soli
  • 1 łyżeczka mielonej kurkumy
  • 1 łyżka mielonego kminu rzymskiego
  • 1 litr bulionu warzywnego (może być z ekologicznej kostki, są takie bez glutenu)
  • 3-4 pomidory świeże lub z puszki (w mojej puszcze z pomidorami pelati były 4 pomidory, dodałam więc i te 4 pomidory i sok, który był w puszce)
  • 2 łyżki soku z cytryny
  • plaster świeżego imbiru (u mnie kawałek wielkości połowy kciuka)
  • parę plasterków świeżego chili do dekoracji (ja zrezygnowałam z chili, dodałam natomiast posiekane liście świeżej bazylii, które - moim zdaniem - bardzo dobrze skomponowały się z zupą)
Przygotowanie:
  1. soczewicę przebieramy i płuczemy
  2. morele siekamy w paski lub połówki (u mnie paski, wydaje mi się, że najbardziej optymalna byłaby kostka, bo przy gorącej zupie pałaszowanie większych kawałków moreli nie jest zbyt komfortowe)
  3. cebulę obieramy i drobno siekamy
  4. czosnek obieramy i trzemy na tarce o małych oczkach (ja to robię z wykorzystaniem tarki do parmezanu z trzonkiem)
  5. na dno garnka wlewamy oliwę, rozgrzewamy
  6. na rozgrzaną oliwę wrzucamy cebulę, czosnek, sól, kurkumę i kmin, mieszamy i podsmażamy na niedużym ogniu przez 4-5 min
  7. do garnka dodajemy opłukaną soczewicę, morele i bulion, gotujemy wszystko razem przez ok 20 min
  8. imbir obieramy i ścieramy na tarce (tej samej, na której tarliśmy czosnek)
  9. po 20 min dorzucamy pokrojone pomidory (jeśli mamy świeże to przed pokrojeniem obieramy ze skórki) (ja dorzuciłam cała puszkę pomidorów, tj. i miąższ i sok), starty imbir i sok z cytryny
  10. gotujemy wszystko razem przez kolejnych 10 min
  11. jeżeli zupa będzie zbyt gęsta, dodajemy więcej bulionu (jak dla mnie od razu po ugotowaniu nie była za gęsta; za gęsta zrobiła się po tym, jak jakiś czas postała i soczewica wchłonęła część płynu)
  12. serwujemy najlepiej od razu po ugotowaniu, z chili (jak w oryginalnym przepisem) lub z posiekanymi listkami świeżej bazylii (jak na załączonym obrazku)
Smacznego :-)

czwartek, 9 stycznia 2014

Zupa brokułowa z serem stilton i gruszką z przepisu Gordona Ramsaya

Kolejna propozycja dania z serem stilton, podobnie jak wczorajszy makaron z pieczarkami i stiltonem, również z książki Gordona Ramsaya pt. "Szef kuchni po godzinach". Po przeczytaniu przepisu (strona 32) zastanawiałam się, czy takie połączenie (brokuły, stilton i gruszka) w ogóle ma sens, ale zdjęcie było na tyle kuszące, że podjęłam to ryzyko ;-) W efekcie zrobiłam sobie bardzo smaczną zupę, w której brokuły i ser stilton bardzo dobrze się uzupełniają, podkreślając nawzajem swój smak. Nie byłoby tragedii, gdybym pominęła gruszkę, ale jej dodatek sprawia, że całość ciekawie wygląda, a jej słodycz równoważy nieco raczej ostry smak sera.

Jeśli mogę Wam coś doradzić: gotując tę zupę z mrożonych brokułów, dodajcie na początku nieco mniej bulionu, niż podaje Gordon Ramsay (w oryginale 800ml). A to dlatego, że po dodaniu mrożonych brokułów, które zawierają sporo wody, zamiast krem (jak na zdjęciu z książki) uzyskacie zupę-krem, czyli coś znacznie mniej zawiesistego. Weźcie na początek 600ml bulionu i 2,5 opakowania (zwykle są pakowane po 400g), a po zmiksowaniu zobaczcie, czy ta konsystencja Wam odpowiada, czy chcecie dolać więcej bulionu. Ja dodałam za dużo płynu na początku i nie uzyskałam takiego gęstego kremu. A przez to utonęły mi kawałki sera, którymi posypałam zupę przed podaniem... Kolejną sugestią z mojej strony jest wykorzystanie do tej zupy bulionu warzywnego (Gordon Ramsay proponuje warzywny lub drobiowy), żeby ograniczyć ilość tłuszczu (roztopiony ser wystarczy ;-).

Zupa brokułowa z serem stilton i gruszką
 
Składniki (dla 4 osób):
  • ok. 1kg brokułów (niezbyt łatwo kupić świeże brokuły o tej porze roku, znajoma sprzedawczyni z warzywniaka powiedziała mi, że zamawia tylko kilka sztuk, bo są drogie i nie schodzą; ja zastąpiłam świeże brokuły mrożonymi)
  • 800ml bulionu (drobiowego lub warzywnego; ja z lenistwa wykorzystałam bulion przygotowany na bazie ekologicznych kostek bulionowych)
  • 100g sera stilton
  • 2 twarde, ale dojrzałe gruszki
  • 1 łyżka masła (w oryginale jest 25g)
  • garść (uprażonych lub nie) płatków migdałowych
Przygotowanie:
  1. bulion wlewamy do garnka i zagotowujemy
  2. do gotującego się bulionu wrzucamy mrożone brokuły, czekamy, aż bulion z warzywami znowu zacznie się gotować i gotujemy brokuły przez ok 3min, aż zmiękną, ale zachowają żywy zielony kolor
  3. w międzyczasie myjemy i obieramy gruszki, przekrajamy każdą na pół i usuwamy gniazda nasienne
  4. na patelnię wrzucamy masło, a następnie obsmażamy gruszki ze wszystkich stron, do uzyskania złotego koloru
  5. z nieznanych mi powodów Gordon Ramsay radzi podzielić zupę na dwie części, do każdej z nich dodać po połowie sera i osobno zmiksować je na krem - ja jak czegoś nie rozumiem to tego nie robię ;-) więc dodałam pokruszony ser (ok.1/5 odłożyłam do dekoracji) do bulionu z ugotowanymi brokułami, zamieszałam, żeby się rozpuścił, a następnie całość zblenderowałam ręcznym blenderem
  6. po uzyskaniu gładkiego kremu (lub zupy-krem, jak u mnie ;-), nalewamy zupę do talerzy/miseczek, na środku każdego talerza/miseczki układamy po połówce podsmażonej gruszki, posypujemy pokruszoną resztą sera i płatkami migdałów
Smacznego :-)

środa, 8 stycznia 2014

Makaron z pieczarkami i serem stilton z przepisu Gordona Ramsaya

Robiąc ostatnio zakupy w jednym ze sklepów z sieci Picolla Italia, przyuważyłam, że na stoisku z serami, obok wielu smacznych włoskich serów, pysznił się brytyjski stilton (miękki ser pleśniowy, przypominający nieco roquefort). Nigdy wcześniej nie widziałam w Polsce tego sera (być może źle patrzyłam albo chodzę do niewłaściwych sklepów), ostatni raz jadłam go kilka miesięcy temu po przywiezieniu niedużej ilości z Londynu. Do domu wracałam z Piccola Italia z solidnym kawałkiem sera stilton, mając już w głowie dania, do których ten ser wykorzystam. Przepisy o na te dania dużo wcześniej wyłapałam w książce Gordona Ramsaya pt. "Szef kuchni po godzinach" (wydanej przez wydawnictwo MUZA). To jedna z moich ulubionych książek autorstwa szefów kuchni-celebrytów, pochodzi z niej między innymi makaron z boczkiem i zielonym groszkiem, który należy do mojego osobistego top 5 dań z makaronem.

Przygodę z gotowaniem z wykorzystaniem stiltona rozpoczęłam od przepisu na makaron z pieczarkami i tym serem (strona 53 wspomnianej książki). Gordon Ramsay podaje przepis na tagliatelle, ale ja zmieniłam makaron na fettuccelle n. 13 (makaronowe wstążki o szerokości ok 4mm, długości spaghetti). Wy możecie wybrać taki, jaki lubicie najbardziej lub taki, który akurat macie w domu. Kolejną zmianą, jaką wprowadziłam, było przygotowanie sosu do makaronu z ilości składników dla 6 osób oraz dodanie go do makaronu w ilości odpowiedniej dla 2 osób (250g). Lubię intensywny smak sosu i lubię jak jest go sporo na makaronie. Zmniejszyłam też ilość masła (z 25g do 1 łyżki), a śmietanę wybrałam 12%, bo sam ser jest bardzo tłusty.

Makaron z pieczarkami i serem stilton

Składniki (2 spore porcje dla 2 raczej głodnych osób):
  • 250g niedużych pieczarek
  • 1 łyżka masła (w oryginale: 25g)
  • 100 ml śmietany (Gordon Ramsay podaje, że "gęstej", co oznacza "tłustej", np. 30%)
  • 100g sera stilton (Gordon Ramsay podaje, że można zastąpić stiltona np. roquefortem lub gorgonzolą)
  • garść posiekanej natki (w oryginale: natka i świeże liście oregano, których nie miałam)
  • 250g makaronu (w oryginale: 500g)
  • sól i pieprz do smaku
Przygotowanie:
  1. w dużym garnku gotujemy osolona wodę (ja mam 5-litrowy, na tę ilość wody daję 1 łyżkę soli kuchennej)
  2. pieczarki myjemy i/lub obieramy, kroimy na ćwiartki (w oryginale plasterki) i wrzucamy na suchą patelnię, żeby odparowała się woda - gdy woda odparuje, dodajemy masło i podsmażamy do uzyskania lekko złotego koloru grzybów (w oryginale najpierw rozpuszczamy masło na patelni, a potem wrzucamy na nią surowe pieczarki i podsmażamy, ale ja zaczynam od suchej patelni, jak uczyła mnie moja Mama :-)
  3. podsmażone grzyby doprawiamy do smaku solą i pieprzem
  4. do garnka z wodą wrzucamy makaron i gotujemy zgodnie z instrukcją na opakowaniu
  5. na patelnię, do grzybów, dodajemy śmietanę i mieszamy, zmniejszając ogień
  6. następnie do grzybów i śmietany wkruszamy ser, doprowadzamy do rozpuszczenia (=do uzyskania gładkiego serowo-śmietanowego sosu), dodajemy ok 4/5 posiekanej natki, doprawiamy solą i pieprzem (jeśli trzeba, najpierw spróbujcie) (w oryginale ser i natka są dodawane już po wymieszaniu śmietanowego sosu z grzybami z makaronem, a część sera zostaje zachowana do posypania porcji makaronu na talerzach)
  7. odcedzamy makaron, pozostawiając w garnku ok 4 łyżek wrzącej wody
  8. odcedzony makaron przekładamy z powrotem do garnka z resztką wody, dodajemy sos z patelni i mieszamy
  9. nakładamy na talerze, posypujemy pozostałą natką
  10. podajemy zaraz po przygotowaniu
Smacznego :-)

wtorek, 7 stycznia 2014

Chinkali

O gruzińskich pierożkach w kształcie sakiewek (chinkali) słyszałam wiele razy, ale dopiero niedawno mogłam się przekonać, jak smakują. Odkąd 7 lat temu przy ul. Puławskiej 24 została otwarta gruzińska rodzinna knajpka Tbilisi, chciałam tam pójść. Udało mi się to dopiero niedawno. Poszliśmy tam na kolację z Wybrankiem, moim Tatą i moim Rodzeństwem. Knajpka nie jest duża, zaledwie kilka stolików, ale ma przyjemny klimat i – jak się okazało – smaczne jedzenie w przyzwoitych cenach oraz łagodne, pasujące do tamtejszych specjałów czerwone wytrawne wino (nie pamiętam niestety, jak się nazywało ani z jakiego szczepu winogron było zrobione, ale jest szansa, że jeśli się tam wybierzecie i zamówicie chinkali z baranina, zostanie Wam zarekomendowane to samo wino ;-) Na przystawkę zamówiliśmy chaczapuri, a na danie główne większość z nas zamówiła chinkali z baraniną. Zanim zaczęliśmy jeść, obsługujący nas pan wytłumaczył nam, jak powinniśmy je jeść – tą (cenną) wiedzą, dzielę się z Wami poniżej.
 
Wybrankowi chinkali z Tbilisi tak przypadło do gustu, że już następnego dnia zrobił te pierożki własnoręcznie, w domu, kompilując wskazówki z różnych przepisów, które znalazł w Internecie. W związku z tym, że baranina jest w Polsce trudno dostępna, zrobił chinkali z wołowiny. Drugi raz zrobił je dla nas w Sylwestra, aby kluczowej tradycji sylwestrowej stało się zadość (rok wcześniej robiliśmy kluski kładzione). 
 
Zanim zaprezentuję przepis, chciałabym coś zaznaczyć: ani ja, ani Wybranek nie jesteśmy Gruzinami , znawcami Gruzji czy ekspertami od kuchni gruzińskiej. W związku z tym możliwe jest, że nasze chinkali nie są przygotowywane zgodnie z klasyczną sztuką przygotowywania tych pierożków. To tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś chciał nas skrytykować za pogwałcenie oryginalnej receptury ;-)
 
  
Chinkali z przepisu Wybranka


 
Składniki (na porcję dla 4 osób):
 
CIASTO
  • 300g mąki pszennej
  • 165ml (nieco więcej niż 1/2 szklanki) letniej wody
  • 1/2 łyżeczki soli
FARSZ
  • 500g mielonego mięsa (oryginalnie baranina lub wołowina, ale mieszanka wołowina-wieprzowina tez ujdzie; ważne jest to, żeby to nie było chude mięso, bo farsz będzie suchy)       
  • 1 duża biała cebula
  • 1 łyżeczka mielonych ziaren kolendry
  • sól i pieprz do smaku       
  • 0,5-0,75 szklanki bulionu wołowego
Przygotowanie:
  1. Mąkę mieszamy z solą, dodajemy wodę, wyrabiamy gładkie, elastyczne i nie klejące się ciasto (będzie dość sztywne i twarde, ale się nie przejmujcie)     
  2. Wyrobione ciasto przykrywamy szmatką i odstawiamy na 15 min, żeby odpoczęło
  3. Obieramy i drobno siekamy cebulę     
  4. Posiekaną cebulę mieszamy z mięsem mielonym     
  5. Mięsno-cebulową mieszaninę doprawiamy kolendrą (jeżeli nie uda Wam się kupić mielonej, możecie kupić ziarna i zmielić lub rozgnieść w moździerzu) i szczyptą soli i pieprzu     
  6. Następnie stopniowo dolewamy do mięsa bulion i mieszamy     
  7. Mięso powinno być lepkie i wilgotne, ale nie powinno pływać w bulionie     
  8. Ciasto rozwałkowujemy na grubość ok. 2-3mm i wycinamy koła (np. szklanką), tak jak na pierogi     
  9. Każde kółko oprószamy mąka i rozwałkowujemy cieniej (jak na pierogi) do wielkości spodka od szklanki 
  10. Na środku każdego rozwałkowanego kółka kładziemy 1,5 czubatej łyżeczki farszu mięsnego (mięsa nie może być za dużo, bo chinkali będą się rozpadały) 
  11. Następnie sklejamy ciasto do uzyskania sakiewek – trudno to zobrazować na zdjęciach, więc nakręciliśmy bardzo amatorski film, który możecie zobaczyć tutaj 
  12. Chinkali łapiemy za czubek i wrzucamy (Wybranek mówi, że wkręcamy) do garnka z dużą ilością osolonej wody, czekamy aż pierożki zaczną wypływać na powierzchnię, pozwalamy im przez ok. 1 min popływać na powierzchni i wyławiamy 
  13. Serwujemy prosto z wody – konsumujemy odgryzając najpierw czubek albo kawałek boku sakiewki, wysysamy bulion, który wypłynął z masy mięsnej i wypełnił sakiewkę, a następnie jemy resztę pierożka (tutaj znajdziecie filmik instruktażowy, tym razem nie naszego autorstwa)
Danie z rodzaju brudzących i cieknących, ale ile z tym zabawy :-) Smacznego :-)

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Najlepszy hummus oraz całkiem dobra pasta z pieczonego czosnku

Czasami mam chęć i siłę, żeby stać przy garach od rana do wieczora, przygotowując potrawy na wypasioną kolację z przyjaciółmi, a czasami nie. Tzn. zawsze chętnie się z nimi spotykam, ale nie zawsze przy wołowinie po burgundzku, którą uwielbiają, ale która jest bardzo pracochłonna, czy przy tarcie-róży, która do szybkich i prostych dań też nie należy ;-) Czasami robię po prostu zupę i/lub sałatkę albo przekąski. W Nowy Rok gościliśmy Asię i Bartka, którzy ostatnich kilka miesięcy spędzili w Azji, realizując swoje marzenie o "gap year" (tutaj znajdziecie ich bloga z podróżniczą relacją z tej wyprawy, a tutaj Asi bloga z kulinarną relacją). Była też Marta oraz Basia z Adamem. Na to spotkanie kupiłam trochę smakołyków w jednym ze sklepów warszawskiej sieci śródziemnomorskich delikatesów Piccola Italia (bardzo lubię tę sieć za wysokiej jakości produkty w dobrych cenach; szczególnie polecam salami zwycięzcy, sery primosale z różnymi dodatkami, słone ciasteczka tallari, gorgonzolę, różnego rodzaju oliwy smakowe - moje ostatnie odkrycie to oliwa aromatyzowana jałowcem, słodkie zielone oliwki czy różnego rodzaju orzechy, szczególnie macadamia), upiekłam ulubione bułeczki moich gości (którymi przy okazji jednego z wcześniejszych spotkań najedli się, zanim zdążyłam podać usmażone do tych bułek mięsne burgery ;-) oraz chleb na zakwasie, który dostałam od mamy mojej koleżanki z licealnej ławki, Justyny (pozdrowienia dla Justyny i jej Mamy :). Były też warzywa do maczania...no właśnie, w dwóch pastach/dipach, które również zrobiłam.




Pierwszy z nich (po lewej) to hummus, który zaczęłam robić kilka miesięcy temu i który bardzo przypadł mi do gustu. Bazuję na przepisie Tomka Woźniaka, wprowadziłam jednak kilka własnych modyfikacji. Te czarne ziarenka na poniższym zdjęciu to czarnuszka o wspaniałym, cebulowym smaku. Bardzo dobrze współgra z tą ciecierzycową pastą. Pasuje do niej również świeża natka pietruszki lub świeża kolendra, dobrze "wchodzi" również z owocami granatu :-) Próbowałam robić hummus z różnego rodzaju ciecierzycy: własnoręcznie namoczonej i ugotowanej, z gotowanej na parze (marka Bonduelle wprowadziła niedawno puszkowaną ciecierzycę gotowaną na parze) lub zwykłej z puszki. Moim zdaniem najlepiej się sprawdza ta zwykła z puszki, bo jest bardzo miękka i łatwo ją rozgnieść na pastę oraz dlatego, że wystarczy otworzyć puszkę, rozgnieść i można jeść, nie trzeba wcześniej namaczać ;-) Niezbędnym składnikiem hummusu jest pasta sezamowa tahini/tahina, którą można kupić w dobrych delikatesach (widziałam ją i w Supersamie, i w "Piotrze i Pawle") oraz w sieciach sklepów z importowaną żywnością (np. w "Kuchniach świata").


Hummus

Składniki (dla 6-8 osób, jeśli to jedna z wielu przekąsek, dla 2-4 jeśli jedyna):
  • 2 puszki ciecierzycy (w sumie, bez płynu, powinno być ok 800g tej fasolki)
  • 5-6 łyżek oliwy z oliwek (u Tomka Woźniaka jest 6 łyżek na 400g ciecierzycy)
  • sok z połówki niewielkiej cytryny (u Tomka Woźniaka jest sok z 1 całej cytryny na 400g ciecierzycy)
  • 1 spory ząbek czosnku
  • 2 łyżki pasty sezamowej
  • sól i pieprz do smaku (u Tomka Woźniaka jest też papryka w proszku, ale ja pomijam)
  • opcjonalnie: dodatki do posypania (czarnuszka, posiekana natka pietruszki lub kolendra, ziarna granatu, można też podawać z uprażonymi ziarnami słonecznika czy dyni)
Przygotowanie:
  1. ciecierzycę odsączamy z zalewy i wrzucamy do blendera (ja mam taki z dużym pojemnikiem do blenderowania, więc się mieści)
  2. do ciecierzycy dodajemy oliwę z oliwek, sok z cytryny, obrany i posiekany (może być na duże kawałki) ząbek czosnku i pastę sezamową - wszystko razem blenderujemy do uzyskania gładkiej masy (Tomek dodaje oliwę stopniowo, ja wszystko na raz; im dłużej blenderujemy, tym więcej powietrza dostaje się do pasty i tym bardziej puszysta się staje; uważajcie jednak, żeby nie spalić silnika blendera ;-)
  3. po uzyskaniu gładkiej masy doprawiamy do smaku solą i pieprzem i jeszcze chwilę blenderujemy, żeby przyprawy dobrze rozprowadziły się w paście
  4. serwujemy z dodatkami lub bez


Drugi dip, którym raczyłam się z przyjaciółmi, to pasta z pieczonego czosnku. Jakiś czas temu, przy okazji poprzedniego spotkania, jedliśmy kurczaka, pieczonego z warzywami i czosnkiem w łupinach. Po zjedzeniu mięsa goście dobrali się do upieczonego czosnku, który wyciskali sobie z łupinek na chleb :-)  Tym razem dostali duuużo upieczonego czosnku, już wyciśniętego. Przepis zaczerpnęłam z bloga Na Krachym Spodzie i - oczywiście - nieco zmodyfikowałam ;-)

Pasta z pieczonego czosnku

Składniki (wystarczy dla kilkunastu osób):
  • 8 główek czosnku
  • 1/4 szklanki oliwy (w oryginalnym przepisie było 1/2 szklanki)
  • sól i pieprz do smaku
Przygotowanie:
  1. rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni Celsjusza (w oryginale 200), grzanie z góry i z dołu, bez termoobiegu
  2. na blachę do pieczenia wylewamy oliwę i równomiernie rozprowadzamy
  3. główki czosnku (z łupinami, nie obieramy) przekrajamy na pół, w poprzek ząbków i układamy na natłuszczonej blaszce rozcięciem do dołu
  4. całość szczelnie przykrywamy folią i pieczemy na środkowej półce ok 30 min (20 min w oryginale)
  5. po upieczeniu wyjmujemy blachę z pieca i bez zdejmowania folii odstawiamy do wystudzenia
  6. po wystudzeniu zdejmujemy folię i wyciskamy ząbki do pojemnika blendera, a następnie blenderujemy na gładką masę
  7. po zblenderowaniu doprawiamy solą i pieprzem do smaku i jeszcze chwilę blenderujemy, żeby przyprawy dobrze wmieszały się w masę



Jeżeli miałabym wybrać z tych dwóch past, wolę hummus. A Wybranek uznał, że ta czosnkowa chyba lepsza byłaby na ciepło...



niedziela, 5 stycznia 2014

Czekoladowo-pomarańczowe muffiny

Czekoladowo-pomarańczowe muffiny to ulubiony wypiek mojego nielubiącego wypieków Wybranka. Najwyraźniej te babeczki są tak dobre, że smakują nawet komuś, kto co do zasady ciast nie jada. Mogą natomiast nie smakować dzieciom, no chyba, że macie w domu małych koneserów ciemnej czekolady.

Ciemne ciasto o czekoladowo-pomarańczowej nucie, miękkie, puszyste ciasto, a do tego łatwe i szybkie w wykonaniu, bez konieczności wykorzystywania złożonych, wieloczęściowych robotów kuchennych (w zasadzie można obyć się bez) - czego chcieć więcej od ciasta? ;-)

Czekoladowo-pomarańczowe muffiny

Składniki (na ok. 18 muffinów w papilotkach o średnicy 5cm):
  • 300g mąki pszennej
  • 150g cukru
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • szczypta soli
  • 1 pomarańcza
  • 1 tabliczka gorzkiej czekolady
  • 125ml oleju (można zastąpić masłem)
  • 200g jogurtu naturalnego lub maślanki lub kefiru
  • 1 jajko
  • 1 łyżeczka esencji waniliowej
Przygotowanie:
  1. pomarańczę myjemy, a następnie sparzamy skórkę wrzątkiem
  2. osuszamy pomarańczę, ścieramy pomarańczową warstwę skórki (białej nie) i obieramy owoc z reszty skórki
  3. obrany owoc wrzucamy do blendera i blenderujemy na gładki płyn (jeśli nie macie blendera lub nie chcecie z niego korzystać, wówczas nie obieramy pomarańczy, a po prostu przekrajamy ją na pół i z każdej połowy wyciskamy sok)
  4. startą skórkę z pomarańczy łączymy z mąką, cukrem, proszkiem do pieczenia, szczyptą soli i czekoladą pokruszoną na małe kawałeczki (można to zrobić za pomocą blendera, zanim zblenderujemy pomarańczę)
  5. sok z pomarańczy (wyciśnięty lub zblenderowany) łączymy z esencją, jajkiem, jogurtem i olejem, mieszamy do uzyskania gładkiej masy
  6. obie mieszaniny (suchą i mokrą) łączymy i mieszamy, wystarczy łyżką, do połączenia składników
  7. jeżeli macie czas, miskę z masą na muffiny można przykryć ściereczką i odstawić na ok pół godz., żeby składniki dobrze się przegryzły - z moich obserwacji wynika, że jeżeli masa trochę postoi, muffiny są bardzie puszyste
  8. rozgrzewamy piekarnik do temperatury 180 stopni Celsjusza, grzanie, od góry i od dołu, bez termoobiegu
  9. blachę do muffinów wykładamy papilotkami lub smarujemy tłuszczem, do każdej papilotki wlewamy masę (u mnie wychodzi po ok. 1,5 czubatej łyżki), do 3/4 wysokości papilotki
  10. tak przygotowaną blachę z masą wstawiamy do piekarnika i pieczemy przez 23 min
  11. po upieczeniu wyjmujemy z piekarnika i studzimy
  12. dla uzyskania jeszcze lepszego smaku, dobrze jest wystudzone muffiny zamknąć na kilka godzin w szczelnym pojemniku
Smacznego :-)