Kolejną próbę
podjęliśmy w miniony weekend. Tym razem efekt był dużo lepszy (mieliśmy termometr
ze szpikulcem, który wbija się w pieczeń, żeby sprawdzić, czy w
środku jest wystarczająco upieczona, czyli czy ma ok 54 stopni Celsjusza),
aczkolwiek Wybranek i tak stwierdził, że to danie nie było warte takiego zachodu. Niemniej jednak ja uważam, że było bardzo dobre, a w naszym
przypadku zachód wcale nie był taki duży, bo nie robiliśmy ciasta
francuskiego własnoręcznie. Poszliśmy na łatwiznę, nabywając mrożone.
Gdzieś przeczytałam, że najlepsze ciasto francuskie można kupić w
delikatesach Blikle, udaliśmy się więc do tych delikatesów. Ciasto rzeczywiście
było wysokiej jakości i smaczne, ale było też dość grube, w związku z tym stosunkowo długo czekaliśmy, aż się rozmroziło. Spokojnie wystarczy takie
najzwyklejsze, z supermarketu.
Skąd nazwa
Wellington? Otóż nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, nawet Wikipedia ma
wątpliwości ;) Mnie najbardziej przekonuje teoria, że danie to zawdzięcza
swoją nazwę brytyjskiemu kucharzowi-patriocie, który po prostu chciał nadać
klasycznemu francuskiemu daniu (filet de boeuf en croute) brytyjską
nazwę. To trochę jak z kanałem morskim między Francją a Wielką Brytanią -
Francuzi nazywają go La Manche, a Brytyjczycy English Channel ;) Warto też
wspomnieć, że określenie "Wellington" funkcjonuje w odniesieniu do
różnych dań, w których jakieś składniki są zapiekane w cieście francuskim. Np. wieprzowina (a la)Wellington(a), kurczak (a la) Wellington(a) czy warzywa (a la) Wellingtona.
Zresztą po tym, jak opowiedziałam mojej babci o"polędwicy
Wellingtona", babcia zrobiła polędwiczki wieprzowe otulone podduszonymi
pieczarkami i ciastem francuskim, których próbowałam i które były bardzo dobre.
Niech żyje kreatywność :)
Przygotowując nasz
beef Wellington korzystaliśmy z wspomnianego już filmiku z
instruktażem Gordona Ramsaya oraz z przepisu na filet de boeuf en croute,
opublikowanego w magazynie KUCHNIA (styczniowe wydanie z 2012 roku, s. 38-40). Po
niewielkim dochodzeniu przeprowadzonym z wykorzystaniem źródeł internetowych
i książkowych muszę przyznać, że przepisów jest wiele. W niektórych pojawia
się pasztet, w innych boczek (jak w magazynie KUCHNIA), a u Gordona
Ramsaya - szynka parmeńska. W przypadku, gdy w grę wchodzi pasztet (z
kurzych wątróbek), stosuje się też naleśniki, które mają zabezpieczać mięso otulone pieczarkami i pasztetem przed utratą wilgotności, która
mogłaby zbytnio nawilżyć wierzchnią warstwę z ciasta francuskiego i
sprawić, że całe danie staje się mało apetyczne. Jak w tym przepisie. Całość ma
być zwarta, mięso soczyste, a poszczególne warstwy dobrze widoczne po
przekrojeniu pieczeni. My zrezygnowaliśmy z pasztetu i naleśników.
Zrobiliśmy polędwicę wołową otuloną pierzynką z podduszonych i rozdrobnionych w
blenderze pieczarek z cebulką i natką, a następnie owiniętą cienkimi
plastrami wędzonego boczku i płatem ciasta francuskiego. Smakuje to naprawdę
dobrze :)
Beef Wellington
Składniki (dla 2-3
osób o dużym apetycie lub 4 o standardowym)
- ok. 650g polędwicy wołowej, ze środka polędwicy (chodzi o to, żeby nasz kawałek mięsa był na całej długości mniej więcej takiej samej grubości, inaczej nie upiecze się równomiernie)
- 500g mrożonego ciasta francuskiego (może być trochę mniej, myślę, że 400-gramowy płat spokojnie wystarczy)
- 300g pieczarek
- 150g boczku wędzonego w plastrach
- 1 szalotka lub zwykła mała cebula
- 1 łyżka drobno posiekanej natki pietruszki
- 1 łyżka musztardy
- olej lub oliwa do smażenia
- sól & pieprz do smaku
- 1-2 żółtka
Przygotowanie:
- wyjmujemy ciasto francuskie z zamrażalnika i rozmrażamy
- polędwicę wołową opłukujemy pod bieżącą wodą, osuszamy ręcznikiem papierowym i oczyszczamy z błon
- mięso smażymy na patelni z tłuszczem (nie potrzeba dużo tłuszczu, wystarczy 1-2 łyżki oliwy lub oleju) z każdej strony
- po usmażeniu mięso smarujemy musztardą, oprószamy pieprzem i solą i odstawiamy do wystygnięcia
- pieczarki myjemy i obieramy (lub nie, w zależności od preferencji) i kroimy (może być na duże kawałki)
- grzyby wrzucamy na suchą patelnię i odparowujemy z nich wodę, a po odparowaniu dodajemy trochę oleju lub oliwy (nie więcej niż 1 łyżkę) i podsmażamy razem z obraną i posiekaną cebulą
- doprawiamy pieczarki solą i pieprzem do smaku, dodajemy posiekaną natkę
- gotowe grzyby rozdrabniamy za pomocą blendera (nie na mus, ale na drobne kawałki) i odstawiamy do wystygnięcia
- na blacie rozwijamy folię spożywczą, na niej układamy plastry boczku tak, żeby na siebie zachodziły
- boczek smarujemy wystudzoną pastą pieczarkową (zostawiając trochę przestrzeni przy brzegach boczkowej warstwy), a na paście kładziemy usmażoną polędwicę
- z pomocą folii spożywczej owijamy polędwicę boczkowo-pieczarkową "płachtą", całość zawijamy szczelnie folią spożywczą i wstawiamy do lodówki na 20 minut
- na blacie/desce rozkładamy rozmrożone ciasto francuskie
- po schłodzeniu mięsno-pieczarkowego pakunku odwijamy go z folii, układamy na cieście i owijamy w to ciasto - przed zawinięciem można posmarować brzegi ciasta roztrzepanym żółtkiem, żeby lepiej się sklejały
- tak przygotowany "pakunek" możemy ozdobić liśćmi wyciętymi z resztek ciasta francuskiego (mieliśmy 500g, to było trochę za dużo, więc z niewykorzystanej reszty zrobiłam listki oraz deser - wysmarowałam kokilki masłem, obsypałam odrobiną bułki tartej, wyłożyłam kwadratowtmi kawałkami ciasta francuskiego, tak, że rogi wystawały poza kokilki, do środka kokilek, na ciasto, wrzuciłam po kilka borówek amerykańskich, posypałam je szczypta brązowego cukru i wstawiłam do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni Celsjusza na 15 minut, zaraz po wyjęciu mięsa; podałam z gałka lodów :)
- gotowy "pakunek" owijamy folią spożywczą i wstawiamy na 5 minut do lodówki
- po schłodzeniu układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia i smarujemy rozkłóconym żółtkiem za pomocą pędzelka
- wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 220 stopni Celsjusza, na środkową półkę, i pieczemy przez 10 minut
- następnie zmniejszamy temperaturę do 180 stopni Celsjusza i pieczemy jeszcze przez 35 minut (przy ok. 650g mięsa; stopień upieczenia sprawdzaliśmy termometrem, piekliśmy do osiągnięcia przez polędwicę temperatury 54 stopni Celsjusza)
- po upieczeniu wyjmujemy polędwicę z piekarnika i odkładamy na 10 minut, żeby odpoczęła
- "odpoczętą" wołowinę kroimy w grube plastry i serwujemy - przy krojeniu z mięsa może wypływać sok
Serwujemy na
ciepło, np. w towarszystwie mixu sałat z winegretem i czerwonego,
wytrawnego wina (u nas było Chianti, dla plebsu, jak to ujął Wybranek, czyli nie classico ;) Smacznego :)
respect Moja Droga za to danie!:)
OdpowiedzUsuńe tam, jak się ma termometr do pieczonego mięsa w przygotowaniu tego dania nie ma niczego, co zasługuje na szacunek ;)
OdpowiedzUsuńCzy nie jesto pomyłka, z tą temperaturą, 54s C?. Zawsze słyszałem, że poniżej 68st C to może być groźne dla zdrowia.
OdpowiedzUsuńPoz. Witek
Nie jest, taką temperaturę ma polędwica wołowa gotowa do jedzenia, czy to stek czy pieczeń. Tutaj masz całą rozpiskę: http://en.wikipedia.org/wiki/Temperature_%28meat%29
UsuńByć może informacje, które masz, dotyczą innych rodzajów mięs...
próbowałem zrobić, niestety coś musiałem spitolić. Mięso wyszło mi krwiste, ale twarde. Będę próbował dalej. Natomiast skorzystałem z tego przepisu do polędwicy wieprzowej wyszła znakomicie!! Ciasto francuskie robię sam.Zrobiłem również ciasteczka z Twojego przepisu, ale niestety z 10 udały mi się 4. Zakalec. Sądzę, że owoce były za mokre. Ale wielkie dzięki za przepisy, są wielką inspiracją do fajnych potraw.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Beef Wellington: skoro wyszedł krwisty, ale twardy, obwiam się, że mogło chodzić o mięso... nie wiem, na ile interesujesz się źródłem pochodzenia mięsa, ale w naszym kraju niestety bardzo często sprzedaje się mięso krów mlecznych, które idą na ubój w momencie, gdy nie dają już mleka = gdy są starszymi paniami. Mięso ze starszych zwierząt niestety bywa twarde, dlatego jeżeli inwestujesz w polędwicę wołową, warto dołożyć trochę kasy i kupić polędwicę rasy mięsnej (np. polski Angus). Wtedy powinno być ok.
UsuńPork Wellington: cieszę się, że wyszło i smakowało, przekażę mojej Babci :-)
Ciastka z owocami: napisz, o które chodzi (muffiny z owocami (ob)leśnymi?), a spróbuję wydedukować, dlaczego mogły nie wyjść
Uzywamy Szynki parmenskiej , a nie boczku...
OdpowiedzUsuńSkoro Wy używacie szynki parmeńskiej to git ;-) Ja używam albo szynki, albo boczku, obie wersje są smaczne, a ja nie jestem zwolenniczką sztywnego trzymania się przepisów.
UsuńWykorzystałam Twój przepis dziś na obiad i wyszło super. Kupiłam polędwicę wołową pochodzącą z brazylii. Mięso było miękkie ale bardzo soczyste i trochę mi się rozpadało przy krojeniu. Czy to wina pochodzenia polędwicy,czy polska jest mniej soczysta? Chcę powtórzyć danie i zależy mi żeby wyszło bez zarzutów. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie robiłam niestety tego dania z innej wołowiny niż polska i trudno mi powiedzieć, czy polędwica z brazylijskiej krowy może być inna. Być może warto zwrócić uwagę na fakt, żeby to był kawałek polędwicy z głowy lub środka polędwicy, nie z ogona? A najlepiej będzie kupić polską polędwicę i trzymać się temperatury ;-) Przepraszam, że nie jestem zbyt pomocna, ale nie chcę udawać, że znam się na polędwicach z zagranicy, skoro się nie znam...
Usuńaby ciasto francuskie nie było mokre od soku z mięsa można wykorzystać zamiast szynkę naleśniki na słono, które wchłoną wilgoć :)
OdpowiedzUsuńTakiego przepisu szukałem dzisiaj! przecudnie wygląda i zapewne dobrze smakuje, prawda? Wiem co będę dzisiaj gotować :)
OdpowiedzUsuńPrawda :-)
UsuńWellington to jest płaszcz,stąd pewnie nazwa tego typu dań się wywodzi. W płaszczyku,czy tam w koszulce
OdpowiedzUsuń