piątek, 28 grudnia 2018

Praski akcent, czyli jajka z farszem pieczarkowym

Różne uroczystości w rodzinie Wybranka łączy obecność w menu jajek na twardo z farszem pieczarkowym, a że w zasadzie wszyscy jego najbliżsi krewni mieszkają lub mieszkali na warszawskiej Pradze, stąd określenie "praski akcent". Akcent ten pojawił się w tym roku na naszym bożonarodzeniowym śniadaniowym stole. Święta już za nami, ale pomyślałam, że podzielę się tym przepisem na blogu, bo może przydać się tym z Was, którzy planują sylwestrowe menu (taka połówka jajka na twardo z pieczarkowym farszem wydaje się być całkiem niezłą zimną przekąską na jeden lub dwa gryzy), a być może ktoś zdecyduje się je zrobić na święta wielkanocne i przepis będzie jak znalazł :-)

Nie mam pewności, jak dokładnie "praski akcent" jest przygotowywany przez rodzinę Wybranka, bo jakoś nigdy o przepis nie pytałam, zrobiłam więc "praski akcent" po stalowowolsku ;-)

Jajka z farszem pieczarkowym



Składniki:
  • 10 jajek
  • 10 większych pieczarek
  • 5 mniejszych pieczarek
  • 1 mała szalotka
  • 2 łyżki oleju roślinnego
  • 3 gałązki świeżej natki do farszu + trochę do dekoracji
  • sól i pieprz do smaku
Przygotowanie:
  1. jajka gotujemy na twardo (ja wkładam jajka do garnka z zimną wodą i gotuję jajka przez 10 minut od momentu zagotowania wody)
  2. ugotowane jajka studzimy
  3. pieczarki myjemy lub obieramy, kroimy na grube plasterki i dusimy (wrzucamy na suchą patelnię i czekamy, aż odparuje z nich woda, a następnie dodajemy łyżkę oleju i podsmażamy, doprawiają solą i pieprzem)
  4. uduszone plasterki małych pieczarek oddzielamy od plasterków tych większych
  5. szalotkę obieramy, drobno siekamy i podsmażamy na łyżce oleju
  6. wystudzone jajka przekrajamy ba pół, ostrożnie wyjmujemy żółtka - białka układamy na talerzu, a żółtka łączymy z uduszonymi plasterkami większych pieczarek, podsmażoną cebulką i drobno posiekaną świeżą natką , a następnie z blenderujemy na gładką masę, doprawiając solą i pieprzem do smaku
  7. do każdej połówki jajka nakładamy porcję farszu (po ok 1 czubatej łyżeczce), dekorujemy plasterkami uduszonych mniejszych pieczarek i listkami natki
  8. serwujemy na zimno 
Smacznego :-)







czwartek, 27 grudnia 2018

Satay, czyli kurczak z dipem z orzeszków ziemnych

Jeśli w Sylwestra spodziewacie się gości albo po prostu chcecie zrobić sobie coś dobrego do jedzenia, pewnie zastanawiacie się, co zaserwować do jedzenia (ja tego dylematu nie mam, bo u nas - zgodnie z tradycją - 31 grudnia gotujemy kluchy :-) Mam dziś dla Was propozycję, którą przetestowałam na moich znajomych, a mianowicie satay, czyli paski z piersi z kurczaka zamarynowane, a następnie upieczone w marynacie w tajskim stylu, a po upieczeniu zaserwowane w towarzystwie dipu z orzeszków ziemnych, a dokładnie z masła orzechowego. Danie proste w przygotowaniu i można zrobić je w dużej ilości, a jednocześnie smaczne i robiące (dobre) wrażenie na gościach :-)

Poniższy przepis bazuje na przepisie z bloga Well Plated by Erin.

Satay

















Składniki (dla 6-8 osób)

MIĘSO
  • 4 nieduże piersi z kurczak (np. zagrodowego)
  • 3 łyżki sosu sojowego
  • sok z 1 limonki
  • 1 łyżka płynnego miodu
  • 1 łyżka sosu sriracha (ostry sos, do kupienia w dobrze wyposażonych supermarketach lub w sieci sklepów Kuchnie Świata)
  • 2 czubate łyżki startego świeżego imbiru
  • 2 ząbki czosnku rozgniecionego nożem lub przepuszczonego przez praskę lub startego na tarce o bardzo drobnych oczkach
  • opcjonalnie: świeża kolendra
DIP (w oryginalnym przepisie wśród składników jest 1 szklanka bulionu drobiowego, którą ja pominęłam, bo zależało mi na bardziej zwartej konsystencji, czymś w stylu gęstego hummusu, a nie bardzo płynnego sosu)
  • 5 łyżek masła orzechowego
  • 2 łyżki płynnego miodu
  • 3 łyżki sosu sojowego
  • 2 łyżki sosu sriracha
  • 1 łyżka startego świeżego imbiru
  • 2 ząbki czosnku rozgniecionego nożem, przepuszczonego przez praskę lub startego na tarce o bardzo drobnych oczkach
  • sok z 1 limonki
Przygotowanie:
  1. mięso płuczemy, osuszamy, oczyszczamy i kroimy w paski grubości ok 1,5 cm
  2. sos sojowy, sok z limonki, miód, sos sriracha, imbir i czosnek łączymy w sporej misce, mieszamy do połączenia składników
  3. do miski wrzucamy paski mięsa i obtaczamy je w marynacie, a następnie przykrywamy miskę (np. folią spożywczą) i wstawiamy do lodówki na 2 godziny (mięso może postać w lodówce i całą noc, jeśli tak Wam pasuje)
  4. po przygotowaniu mięsa, przygotowujemy dip i również wstawiamy go na jakiś czas do lodówki, żeby smaki się przegryzły
  5. zamarynowane mięso wyjmujemy z lodówki i nadziewamy po 3 paski na patyczki do szaszłyków (można je wcześniej namoczyć w wodzie, żeby się nie spaliły) i układamy na blaszce lub naczyniu żaroodpornym, które wcześniej natłuszczamy olejem
  6. z lodówki wyjmujemy również dip, żeby się ocieplił w temperaturze pokojowej
  7. gdy wszystkie szaszłyki są gotowe, polewamy każdy marynatą
  8. rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni Celsjusza i pieczemy szaszłyki po 10 min z każdej strony korzystając z funkcji grzanie od góry i od dołu
  9. na koniec włączamy na 2 min funkcję grill, żeby ładnie się przypiekły
  10. szaszłyki od razu po upieczeniu posypujemy drobno posiekaną świeżą kolendrą, serwujemy z dipem i w towarzystwie świeżych pokrojonych warzyw (u mnie marchewka w słupkach i paski papryki)
Smacznego :-)




sobota, 22 grudnia 2018

Maślane ciasteczka z landrynkowym witrażykiem

Wybranek nie lubi zdrobnień, więc tytuł tego wpisu nie będzie jego ulubionym ;-) No ale ten wpis nie jest o Wybranku, tylko o wypieku (o ile istnieje liczba pojedyncza od "wypieki" - Wybranek by wiedział, ale jest w Warszawie, a ja u moich Rodziców, więc w tej chwili sprawdzić z nim nie mogę, a później pewnie zapomnę i tak już zostanie, niezależnie od tego, czy to poprawne, czy nie).

Mam stały repertuar świątecznych specjałów, za które odpowiadam ja, a pozostałe (w zasadzie kluczowe) potrawy robią inne kobiety z rodziny. Zarówno na Boże Narodzenie, jak i na Wielkanoc, do mnie należy pieczenie pasztetu, którym dzielę się z rodziną (ku jej uciesze, lub nie). Kiedyś robiłam pasztet z przepisu mojej niedoszłej teściowej (pozdrawiam panią Małgosię, jeśli kiedykolwiek to przeczyta), a od kilku lat robię pasztet z przepisu z thermomixa (zwanego przez mojego Tatę miksokretem), bo jest przy nim mniej pracy i brudzenia, niż przy tym wcześniejszym. Do moich obowiązków należy również pieczenie ciast i ciasteczek na święta. Przez ostatnich 6 lat stałym punktem w moim bożonarodzeniowym ciasteczkowym repertuarze były imbirowe pierniczki a la IKEA, ale trochę się nam przejadły (sporo zostało po ubiegłorocznym Bożym Narodzeniu), więc w tym roku ich nie będzie. Będą za to ulubione ciasteczka mojego Brata, z dżemem, i ulubione ciasto świąteczne mojej Mamy, oba te wypieki są raczej mało tradycyjne i mało świąteczne, ale przygotowuję je dla Bliskich, a nie dla zasady, więc powinny raczej trafiać w gusta niż koniecznie być tradycyjne, a potem się marnować, bo nikt tego nie będzie jadł. Zwykle staram się w ramach świątecznych przygotowań wypróbować też jakiś jeden nowy przepis, bo na co dzień czasu i motywacji jest jakoś mniej. Dzięki temu na blogu pojawiły się sernik z palonym masłem, który jest jednym z najlepszych serników, jakie kiedykolwiek jadłam, oraz misie-przytulaki, które są absolutnym hitem wśród moich znajomych i ich pociech. W te święta nowością na naszym świątecznym stole będą maślane ciasteczka z landrynkowym witrażykiem. Przepis znalazłam na Pintereście, a pochodzi z bloga Liv for cake.

To nie jest przepis w moim stylu, bo nie polega tylko na wymieszaniu składników i wrzuceniu ich do piekarnika ;-) Wymaga zagniatania ciasta (to na szczęście może zrobić maszyna), chłodzenia, wałkowania, wycinania ciasteczek i precyzyjnego wsypywania sproszkowanych landrynek do otworu na witrażyk. Więc trzeba zarezerwować na to trochę czasu, ale efekt jest tego wart. Jeśli chcecie lub musicie komuś zaimponować, to zdecydowanie jest dobry przepis. Jest dobry również, gdy nie chcecie/musicie nikomu imponować, ale po prostu lubicie przepisy z jakimś ciekawym elementem. Ciasteczkom możecie nadać dowolny kształt - ja akurat nabyłam cały zestaw foremek w kształcie gwiazdek w różnych rozmiarach, więc zrobiłam gwiazdki. Ale jeśli macie serduszka czy choinki w różnych rozmiarach, korzystajcie z tego, co macie. Równie dobrze możecie wykorzystać szklanki o mniejszej i większej średnicy do ich wycinania, jeśli rzadko robicie ciastka lub nie macie ochoty kupować foremek, wówczas takie szklankowe rozwiązanie będzie najlepsze.

Maślane ciasteczka z landrynkowym witrażykiem

















Składniki (autor przepisu podaje, że z takiej ilości składników można uzyskać ponad 70 ciasteczek):
  • 390g mąki pszennej (jeśli dacie 400g, nic się nie stanie ;-)
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 130g cukru (taka ilość cukru sprawia, że ciasteczka są lekko słodkie - dodatkowa słodycz płynie z landrynkowego witrażyka, ale jeśli ktoś woli słodsze ciasteczka, myślę, że można nieco zwiększyć ilość cukru)
  • 230g masła w temperaturze pokojowej
  • 1 małe jajko
  • 1,5 łyżeczki esencji waniliowej
  • ok. 200-granowe opakowanie kolorowych landrynek
Przygotowanie:
  1. mąkę mieszamy z proszkiem do pieczenia i solą
  2. w osobnym naczyniu, za pomocą miksera lub robota kuchennego, miksujemy miękkie masło z cukrem do uzyskania puszystej jasnej masy
  3. do masła zmiksowanego z cukrem dodajemy jajko i esencję waniliową i dalej miksujemy
  4. zmniejszamy obroty i stopniowo dodajemy do mokrej masy wymieszane suche składniki
  5. uzyskaną w ten sposób masę wyjmujemy z misy, układamy na folii spożywczej, formujemy z ciasta płaski placek (dzięki temu łatwiej będzie później rozwałkować ciasto niż gdyby była to kula), zawijamy całość w folię spożywczą i chłodzimy w lodówce przez 1 godzinę
  6. podczas gdy ciasto się chłodzi, dzielimy landrynki na grupy wedle kolorów (no chyba, że macie landrynki w jednym kolorze) i rozdrabniamy je do uzyskania postaci piasku (najlepiej zrobić to z wykorzystaniem małego kubka blendera)
  7. schłodzone ciasto wyjmujemy z lodówki, odwijamy z folii i porcjami rozwałkowujemy na posypanej mąką stolnicy lub na papierze do pieczenia, na którym ciasteczka będą się piekły
  8. z rozwałkowanego ciasta wycinamy ciasteczka z otworkami (jeśli uda Wam się nie zniszczyć mniejszego ciasteczka, tego, z którego wycięcia powstaje otwór na witrażyk, wówczas można odłożyć je na bok i potem upiec całą blachę z mniejszymi ciasteczkami, co będzie wymagało krótszego czasu pieczenia niż te większe)
  9. wycięte ciasteczka układamy na wyścielonej papierem do pieczenia blaszce i całość wstawiamy jeszcze na 5-10 min do lodówki (lub wystawiamy na balkon ;-)
  10. po schłodzeniu do każdego otworka wsypujemy landrynkowy piasek i wyrównujemy tak, żeby pokrywał całą powierzchnię otworu, ale żeby jednocześnie nie wysypywał się poza granice tego "okienka" ani żeby nie było górki
  11. piekarnik rozgrzewamy do 175 stopni Celsjusza i wstawiamy blachę z ciasteczkami (jeśli nie wstawiamy blachy od razu po wsypaniu landrynkowego proszku, a czekamy, aż piekarnik się rozgrzeje, możemy ciasteczka wstawić jeszcze na chwilę do lodówki lub wstawić na balkon, ważne, żeby ciasto się nie ociepliło za bardzo przed pieczeniem)
  12. ciasteczka pieczemy 7-10 min, w zależności od ich wielkości - landrynkowy pył powinien całkowicie się rozpuścić, tworząc gładką taflę, a ciasto powinni się lekko zarumienić
  13. upieczone ciasteczka wyjmujemy z pieca i studzimy
  14. opisane powyżej czynności powtarzamy do zużycia całego ciasta
  15. wystudzone ciasteczka przechowujemy w szczelnym pojemniku
Smacznego :-)

I zdrowych, spokojnych Świąt!