Stałam się ofiarą rabarbarowej propagandy fanów tego...składnika (owoca?). Z dzieciństwa pamiętam ogromne krzaki rabarbaru w babcinym ogródku. O ile nie miałam skrupółów, jeżeli chodzi o bieganie po grządkach jako takich, o tyle grządek z rabarbarem się bałam...były takie mroczne i gęste, niewiadomo co mogło tam siedzieć ;) Z dziecińska pamiętam również słodki smak i aromat kompotu z rabarbaru, który moja babcia latem często serwowała do obiadu :)
Jako dorosła osoba (żeby nie powiedzieć stara panna ;) odkryłam rabarbar na nowo. Już się go nie boję, bo z uwagi na drastyczną zmianę miejsca zamieszkania widuję go tylko w niegroźnej formie łodyg na stoiskach z warzywami i owocami. Zainspirowana przez przyjaciółkę, upiekłam dla niej i jej narzeczonego kruche ciasto z rabarbarem i truskawkami pod kruszonką. Wyszło super, za drugim razem również :)
A wyglądało to tak:
Korzystałam z przepisu z bloga Kwestia Smaku, który zmodyfikowałam, nie dodając daktylii, a dodając świeże truskawki (kilkanaście sztuk).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz