wtorek, 13 września 2011

Pizza w wydaniu PRLowskim, z wędzoną rybą

W książce „Stół, jaki jest”, o której wspominałam w jednym z poprzednich wpisów, Wojciech Nowicki tak oto pisze o podejściu do kuchni włoskiej w PRLowskiej Polsce: „To był okres ślepej wiary, obejmującej niemal cały naród, że można zrobić coś z niczego; że parmezan da się zastąpić serem tylżyckim, że zamiast owoców morza można użyć tuńczyka z puszki, dorsza i węgorza (osobna historia – znaleźć węgorza i móc sobie na ten zakup pozwolić). Ta wiara była nasza prywatna, siedzieliśmy przy stole w kuchni, pizza była w piekarniku, jak zawsze na całą blachę (…). Pomidor parzył (nikt nie uprzedził, że Włosi cienko kroją), zamiast mozzarelli był jakiś ser żółty, jeden z tych fabrycznych; ojciec przynosił zioła z ogrodu; i byliśmy wniebowzięci”.

A przypomniałam sobie o tym fragmencie tej książki, przeglądając zbiory przepisów mojej mamy w poszukiwaniu przepisu na polską pizzę. Polska pizza to nie jest jakiś tam cienki placek drożdżowy posmarowany sosem ze świeżych pomidorów i bazylii, obłożony mozzarellą oraz innymi dodatkami, kojarzącymi się z kuchnią śródziemnomorską. Polska pizza to prostokątne ciasto drożdżowe o grubości 2-2,5 cm, posmarowane przecierem pomidorowym lub keczu(a)pem, obłożone cebulą, pieczarkami i kiełbasą pokrojoną w plasterki oraz obficie posypane serem żółtym (nie na odwrót, tj. ser na dole, a na nim dodatki). Aha, i koniecznie doprawione majerankiem zamiast bazylii czy oregano :) I takiej właśnie pizzy zachciało się mojej siostrze i mi w ten weekend.

Przepis na taką pizzę dawno temu mojej mamie dała babcia (mama mojego taty). To był wielokrotnie sprawdzony przepis, więc nie mogło nie wyjść. Niestety w czeluściach szuflady z maminymi zbiorami literatury kulinarnej nie znalazłam wymiętej i obszarpanej karteczki niewielkich rozmiarów, na której ten przepis został uwieczniony. Przerzuciłam się więc na przeglądanie starych książek kucharskich, a wśród nich znalazła się pozycja pt. „Ciasta słodkie i wytrawne” Heleny Lipińskiej i Andrzeja Woźniakowskiego, która ma tyle lat, co ja ;) Zawiera wiele przepisów na różne słodkie i niesłodkie ciasta, m.in. pizzę. I to jaką! Z grzybami i... wędzoną rybą. Autorzy książki sugerują, że do takiej pizzy dobre będą wędzone szprotki, makrela lub śledź. Godne uwagi są również wskazówki dotyczące serwowania tego specjału: „[Pizzę] Podawać na gorąco, pokrojoną na kawałki, do czerwonego barszczu, bulionu, czystych zup lub z surówką”. Czad. Obawiam się, że po spróbowaniu takiego specjału przeciętny Włoch by… oniemiał (z zachwytu naturalnie), o ile w ogóle odważyłby się spróbować ;)



Stara prawda o życiu i marketingu głosi jednak, że lubimy to, co znamy. Taka pizza (bez wędzonej ryby!) kojarzy mi się z fajnym dzieciństwem, które miałam i z ciepłem rodzinnego domu, a to, czy jest prawdziwa (cokolwiek to znaczy) czy nie, nie ma w sumie większego znaczenia. Mi odpowiada :) Nie pokusiłam się na przygotowanie pizzy z wędzoną rybą, ale trochę zmodyfikowałam przepis z książki, m.in. zastępując rybę kiełbasą wiejską, a z grzybów wybierając pieczarki. Do tego trochę cebulki i tyle.



Składniki (na typową dużą blachę do ciasta):

na CIASTO (przy poniższych proporcjach ciasto wyrosło na ok. 1-1,5 cm)
  • 2 szklanki mąki
  • 1 szklanka mleka
  • 1 op. drożdży w proszku (ok. 7-8g)
  • 4 łyżeczki cukru
  • Szczypta soli
DODATKI
  • 2-3 łyżki keczu(a)pu lub przecieru pomidorowego
  • 15 dag sera żółtego
  • 1 laska kiełbasy wiejskiej
  • 0,75 kg pieczarek
  • 1 duża cebula
  • 1 łyżka masła
  • 1 łyżka oleju
  • Sól, pieprz
  • Oregano do posypania (jakoś nie mogłam się przemóc, żeby dodać majeranek…)
Przygotowanie:
  1. Mąkę przesiać do miski, wymieszać ze szczyptą soli
  2. Podgrzać mleko (powinno być ciepłe, ale nie gorące), rozpuścić w nim cukier i drożdże
  3. Mieszankę tę wlać do miski z mąką, wymieszać, zagnieść ciasto
  4. Ciasto odstawić do wyrośnięcia na ok. 30 min w ciepłe miejsce (miskę przykryć ściereczką)
  5. Nagrzać piekarnik do 170 stopni Celsjusza (bez termoobiegu)
  6. Obrać i umyć pieczarki, pokroić je w grubsze plastry, usmażyć (najpierw wrzucić na suchą patelnię i odparować płyn, a dopiero jak płyn wyparuje dodać łyżkę masła i podsmażyć, doprawiając solą i pieprzem)
  7. Obrać kiełbasę ze skórki, pokroić w plasterki
  8. Obrać cebulę, pokroić w kostkę
  9. Cebulę i kiełbasę podsmażyć razem na oleju
  10. Wyrośnięte ciasto wyłożyć na posmarowaną tłuszczem blachę i równomiernie rozprowadzić po jej powierzchni
  11. Ciasto posmarować ketchu(a)pem lub przecierem pomidorowym, na nim ułożyć pieczarki oraz kiełbasę z cebulą, posypać oreganem
  12. Ser zetrzeć na tarce, posypać pizzę
  13. Piec przez 20 min
Zapijać barszczykiem, z benzoesanem sodu lub bez, jak kto woli ;)

4 komentarze:

  1. AAAAAAAAAAAA! Przeniosłam się w czasie!:D Jadłam dokładnie taką pizze w domu - grube ciasto drożdżowe, koncentrat-sos pomidorowy, pieczarki, cebula, szynka i ser! A do tego najbardziej ubiłam popijać...czerwony barszczyk, zupełnie jak u Pani Lipińskiej!:D
    Ciasto jednak było tak puszyste, miękkie, cudownie drożdżowe i pachnące, że stanowiło całkowitą przeciwwagę dla następującej na nim profanacji;)

    Dzięki za wspomnienia i pozdrawiam,
    Sz.Muff.Dem

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że przywołałam pozytywne wspomnienia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie bój się majeranku na pizzy. Smakuje fajnie. Mamy w Gdyni PRLowską pizzerię "Gdynianka", gdzie pieprze ziołowy i majeranek do dziś niezmiennie są obowiązkowym dodatkiem do pizzy i jest to najlepsze jedzenie w mieście ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Toż to najlepsza pizza - grubo ciasta, kiełbasa i plasterki pomidora na wierzch, na to ser jaki jest pod ręką.
    Na rybę nas nie było stać, a kiełbasa była na kartki, więc była. A drożdże niemal jak za darmo. Jak mawiał mój wujo - zapiekanka z mąki i wody...

    OdpowiedzUsuń