Pokazywanie postów oznaczonych etykietą boczek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą boczek. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 2 maja 2021

Dal znad Wisły, czyli bardzo gęsta grochówka

O dal, czyli bardzo gęstej zupie z soczewicy rodem z Indii, pisałam na początku 2020 roku. Dziś mam dla Was przepis na "dal znad Wisły", czyli bardzo gęstą zupę z... grochu, rodem z Polski :-) W smaku przypomina grochówkę, a więc można też nazywać to danie po prostu bardzo gęstą grochówką, ale dal wydał mi się bardziej... marketingowy :-)

Ten "dal znad Wisły" to sycące i rozgrzewające danie, idealne na taką majówkę, jaką w Warszawie mamy w tym roku - pochmurną, wietrzną i deszczową. Robi się go z prostych składników, a samo gotowanie nie jest pracochłonne. Zachęcam do wypróbowania przepisu póki na takie "ciężkawe" dania nie jest jeszcze za ciepło :-) Albo do wetknięcia tego przepisu pomiędzy pomysły na jesienno-zimowe specjały.

Dal znad Wisły, czyli bardzo gęsta grochówka















Składniki (na 4-6 porcji zupy):

  • 400g suchego grochu
  • 150g wędzonego boczku (mieszkańcom Warszawy i okolic serdecznie polecam boczek wędzony dostępny w sklepie Rzeźnik Falenica)
  • 4 łodygi selera naciowego
  • 3 średniej wielkości marchewki
  • 1 średniej wielkości biała cebula
  • 1,5l wody
  • 2 łyżki suszonego majeranku
  • 2 nieduże suszone liście laurowe
  • 3 ziarenka ziela angielskiego
  • sól i pieprz do smaku
Przygotowanie:

  1. Marchew myjemy i obieramy, kroimy w niedużą kostkę
  2. Selera myjemy, kroimy w niedużą kostkę
  3. Cebulę myjemy, obieramy, drobno siekamy
  4. Boczek kroimy w drobną kostkę i wrzucamy na patelnię (jeśli boczek jest chudy, na patelnię dodajemy 1 łyżkę oleju, a jeśli jest tłusty to wystarczy tłuszcz, który wytopi się z boczku) i smażymy na niedużym ogniu przez kilka minut
  5. Na patelnię do boczku dorzucamy cebulę, mieszamy i podsmażamy
  6. Gdy boczek i cebula się zrumienią, dorzucamy na patelnię suchy groch, mieszamy
  7. Następnie dodajemy pokrojoną marchew i seler naciowy, wlewamy wodę, wsypujemy majeranek, dorzucamy liście laurowe i ziele angielskie i gotujemy na niedużym ogniu aż groch się rozpadnie
  8. Jeśli w trakcie gotowania wyparuje za dużo wody, można dolać 1 szklankę
  9. Zupę trzeba zamieszać od czasu do czasu, bo grochowa "pulpa" ma tendencję do osadzania się na dnie garnka i przywierania
  10. Przed podaniem doprawiamy solą i pieprzem, serwujemy na gorąco, np. z kromką dobrego chleba
Smacznego :-)


niedziela, 31 lipca 2016

Tartaletki z pastą z zielonego groszku i boczkiem

Różnego rodzaju okazje czy spotkania z rodziną/przyjaciółmi to całkiem dobry motywator do wypróbowywania nowych przepisów. Chociaż staram się raczej nie eksperymentować na bliskich, na co dzień trudno o mobilizację do odkrywania nowych dań, czy to z lenistwa, czy z braku czasu i związanym z nim mniej selektywnym podejściem do tego, co uważam za godne, a co za niegodne skonsumowania ;-)

Za kilka tygodni moja najstarsza przyjaciółka (nie chodzi tu o jej wiek, ale o czas, jaki upłynął, odkąd się znamy - 30 lat) zostanie mamą. Z tej okazji razem z jeszcze jedną znajomą zorganizowałyśmy tzw. baby shower (polska wersji to podobno "bociankowe"), czyli po prostu imprezę dla przyszłej mamy, z dobrym jedzeniem, ładnymi dekoracjami, grami i zabawami. Ostatnia okazja do spotkania się w szerszym babskim gronie zanim na świat przyjdzie dziecko, a nasza przyjaciółka będzie skupiała się głównie na opiece nad nim, szczególnie przez pierwsze tygodnie/miesiące życia malucha.

Taka impreza nie mogła odbyć się bez odpowiedniego bufetu ;-) Ola przygotowała tort i kilka rodzajów innych pięknych i smacznych deserów, ja byłam odpowiedzialna za niesłodkie przekąski. Jedną z moich propozycji były małe tartaletki z pastą z zielonego groszku i chipsami z boczku. Nie wszystkie zostały zjedzone w trakcie "baby shower", miałam więc okazję sprawdzić, jak "zachowują" się po przechowaniu w lodówce i jak smakują następnego dnia - dobrze, myślę, że to może być fajna przekąska nie tylko na imprezy, ale także do zabrania ze sobą na piknik.

Tartaletki z pastą z zielonego groszku i boczkiem

















Składniki (na 18 tartaletek)

SPÓD
300g mąki pszennej
150g masła
1 jajko
duża szczypta soli

WIERZCH
1 opakowanie mrożonego groszku zielonego (400-450g)
200ml bulionu warzywnego
1 mała cebula
1 czubata łyżka masła
garść listków świeżej mięty
sól i pieprz do smaku
9 cienkich plastrów chudego boczku wędzonego

Przygotowanie
  1. mąkę wsypujemy do miski, dodajemy sól, mieszamy
  2. bardzo zimne masło (prosto z lodówki) siekamy na małe kawałki lub ścieramy na tarce (na grubych oczkach) do tej samej miski i wyrabiamy szybko, do momentu uzyskania formy przypominającej kruszonkę
  3. do tak przygotowanej mieszaniny dodajemy 1 całe jajko (również bardzo zimne, prosto z lodówki) i wyrabiamy ciasto
  4. z ciasta lepimy kulę, owijamy folią spożywczą i chłodzimy w lodówce przez ok 1h
  5. schłodzone ciasto wyjmujemy z lodówki, rozwałkowujemy na oprószonej mąką stolnicy na niezbyt cienki placek (tak jak na maślane ciasteczka) i wykrawamy z ciasta kółka (można szklanką)
  6. blachę do pieczenia muffinów natłuszczamy i oprószamy mąką, a następnie w każdym wgłębieniu układamy kółko ciasta, formując miseczkę, której dno nakłuwamy widelcem
  7. tak przygotowaną blachę z muffinami wstawiamy na 15-20 minut do lodówki do schłodzenia
  8. piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni Celsjusza
  9. do rozgrzanego piekarnika wstawiamy blachę ze schłodzonym ciastem i pieczemy ok 20 min, do uzyskania lekko złotego koloru
  10. czynność powtarzamy do zużycia całego surowego ciasta
  11. po upieczeniu studzimy blachę i dopiero wtedy można wyjmować upieczone spody
  12. masło rozpuszczamy w rondlu lub głębokim garnku, wrzucamy na nią obraną i drobno posiekaną cebulę i podsmażamy, aż się zeszkli
  13. do tego samego naczynia wsypujemy mrożony groszek zielony i zalewamy bulionem, a następnie gotujemy do momentu, aż groszek będzie miękki, ale nadal w pięknym, żywym zielonym kolorze
  14. do ugotowanego groszku dodajemy byle jak posiekane liście mięty i miksujemy  całość blenderem na gładką masę, doprawiając solą i pieprzem do smaku
  15. plasterki boczku przekrajamy na pół i wrzucamy na suchą patelnię, żeby podsmażyły się w "tłuszczu własnym", do momentu, aż staną się rumiane i chrupiące - tak przygotowany boczek zdejmujemy z patelni i przekładamy na ręcznik papierowy
  16. upieczone spody tartaletek wypełniamy pastą z zielonego groszku i przyozdabiamy "chipsami" z boczku oraz dodatkowymi liśćmi świeżej mięty
Przygotowując to danie, zainspirowałam się przepisem na bardzo podobne tartaletki, tylko z dodatkiem parmezanu. Ja tego sera nie dodałam (zalecenia żywieniowe dla ciężarnej koleżanki), ale myślę, że z serem mogą być jeszcze lepsze ;-) Spód z tego przepisu jest bardzo uniwersalny, zamiast pasty z groszku i boczku można dodać wiele innych składników.

sobota, 10 maja 2014

Makaron z boczkiem, szparagami i...najbardziej kalorycznym sosem na świecie :-)

Nie uważam się za kulinarnego eksperta, wiem, że (prawie) nic nie wiem. Dlatego też nie zdziwiło mnie to, że na świecie istnieje sos do makaronu, o którego istnieniu nie miałam pojęcia. I to prawdopodobnie nie jeden ;-) Skupmy się jednak na tym jednym: sos alfredo, czyli sos "samo dobro" lub "pełen tłuszcz" ;-) Składa się wyłącznie z dobrych, pełnotłustych składników, które nawet najprostsze danie są w stanie wynieść na wyżyny smaku: masła, śmietany i parmezanu. Przyznacie sami, że to raczej mocarze połączenie, byłam wręcz onieśmielona ilością tłuszczu, jaki zawiera ten sos, autentycznie wahała, się dodając na patelnię kolejne setki kalorii ;-) Wydawało mi się, ze wyjdzie z tego bardzo ciężkie danie i że ten sos na pewno nie nadaje się do szparagów. O tym, jak bardzo się myliłam, przekonałam się po spróbowania. Szparagi były zachwycone ;-) Sos wcale nie przytłoczył ich smaku, wręcz przeciwnie, stanowił pyszną otulinę dla szapargów i makaronu, bardzo dobrze przesiąkł aromatem wędzonego boczku i czosnku, które również znalazły się w tm daniu. Polecam sos alfredo, z tymi lub z innymi dodatkami.

Inspiracją był rozpoczynający się właśnie sezon szparagowy oraz potrawy ze szparagami znalezione na Pinterście (choć nie jest to nowe narzędzie, odkryłam je stosunkowo niedawno, za namową Siostry).

Makaron z zielonymi szparagami, wędzonym boczkiem i sosem alfredo

Składniki (porcja dla 2-3 osób):
- 500g makaronu (najlepiej jakiegoś z rowkami czy szczelinami, które będzie mógł wypełnić sos, u mnie casareccia)
- spory pęczek świeżych zielonych szparagów (ok 300-400g)
- 120g chudego boczku wędzonego w kawałku
- 2 łyżki masła
- 200g/ml śmietany 30% lub 36%
- 50g parmezanu w kawałku
- 1 duży ząbek czosnku lub 2 małe
- pieprz do smaku
- opcjonalnie: świeża natka pietruszki do posypania

Przygotowanie:
1. Szparagi płuczemy (szczególnie główki, gdzie lubią ukrywać się ziarenka piasku, które mało przyjemnie chrzęszczą między zębami, jeśli dostaną się do potrawy...), odcinamy zdewniałe końcówki i kroimy na ok 2-centymetrowe kawałki
2. Boczek kroimy na grubsze plastry (3 mm), odcinamy spodnią warstwę tłuszczu, a następnie każdy plaster kroimy w poprzek, w śłupki
3. Pokrojony boczek wrzucamy na suchą patelnię i podsmażamy do zrumienienia
4. Usmażony boczek przekładamy z patelni na talerz wyścielony ręcznikiem kuchennym, żeby pozbyć się nadmiaru tłuszczu
5. Na tą samą patelnię (z resztką tłuszczu, który wytopił się z boczku) wrzucamy pokrojone szparagi i podsmażamy je na niedużym ogniu, mieszając, aż zmiękną (chodzi o to, żeby zmiękły, ale nie rozmiękły - powinny być usmażone do stanu al dente)
6. W trakcie podmażania szparagów, nastawiamy wodę na makaron
7. Na osobną patelnię wrzucamy masło i roztapiamy, a następnie dodajemy śmietanę, a gdy te dwa składniki połączą się ze sobą, dodajemy starty parmezan i mieszamy, aż rozpuści się w sosie
8. Makaron gotujemy zgodnie z instrukcją na opakowaniu
9. Do prawie gotowych szparagów dodajemy czosnek starty na tarce o drobnych oczkach (ja zrobiłam to na tej samej tarce, której użyłam do starcia parmezanu) lub przepuszczamy przez praskę, mieszamy, cały czas podsmażamy dalej, na niedużym ogniu, mieszając
10. Do szparagów z czosnkiem dodajemy boczek, mieszamy
11. Do boczku ze szparagami i czosnkiem dodajemy sos alfredo, mieszamy i doprawiamy pieprzem (jeżeli mimo dodatku boczku i parmezanu całość będzie za mało słona, oczywiście można również dosolić)
12. Z wody, w której gotuje się makaron, odejmujemy ok 1/4 szklanki i wlewamy ją na patelnię z sosem, żeby trochę go rozrzedzić
13. Makaron odcedzamy i mieszamy z sosem
14. Wykładamy na talerz, posypujemy posiekaną świeżą natką pietruszki i serwujemy, a na popitkę białe wytrawne wino, np. Chardonnay

Smacznego :-)

środa, 2 stycznia 2013

Kluski kładzione

Kluski kładzione to jedno z ulubionych dań Wybranka, za którym niezmiennie tęskni. Zrobiliśmy je w Sylwestra - nie ma to jak wykwintne danie do francuskiego szampana ;) Znajomy stwierdził, że takie niebanalne połączenie świadczy o naszym kulinarnym wyrafinowaniu, ale ja wyrafinowaniem bym tego nie nazwała. Raczej spełnianiem własnych zachcianek ;) Mieliśmy ochotę na kluski kładzione akurat w Sylwestra i nie miało znaczenia to, że prawdopodobniej lepiej pasowałyby do piwa niż do szampana. A że był ostatni wieczór starego roku, szampana trzeba było wypić. Stąd to "niebanalne" połączenie. Na swoją obronę mogę jedynie dodać, że nie popijaliśmy klusków z boczkowo-cebulową omastą szampanem, wypiliśmy go kilka godzin po kolacji. Wydaje się bardzo dobre na przedimprezowy posiłek - syci i natłuszcza wątrobę, która będzie nadwyrężana alkoholem ;)

Przygotowując to danie, korzystałam z przepisu Hanny Szymanderskiej z książki "Encyklopedia polskiej sztuki kulinarnej. 2400 przepisów", do której zawsze sięgam, gdy szukam przepisów na bardziej tradycyjne dania. Nie zdarzyło mi się, żeby coś nie wyszło z tych przepisów. No chyba, że próbowałam przechytrzyć przepis, jak wtedy, gdy robiłam pyzy - chciałam być mądrzejsza od autorki i stwierdziłam, że ziemniaki na pyzy wcale nie muszą być ugotowane dzień wcześniej i że świeżo ugotowane też mogą być. Nie mogą. Ziemniaki były zbyt wilgotne i z ciasta wyszła papa, która na pewno nie nadawała się do realizacji moich pyzowych zamierzeń. Od tamtej pory trzymam się wytycznych.

Kluski kładzione z przepisu Hanny Szymanderskiej

Składniki (dla 4 osób):

KLUSKI
  • 200g mąki pszennej (w oryginale było aż 400g, ale przy 400g kluski wyszły mi bardzo twarde, po zmniejszeniu o połowę wydają się znacznie lepsze)
  • 3 jajka
  • 1 łyżka stopionego masła
  • szczypta soli
  • 1/2 szklanki letniej wody
OMASTA (mój "przepis", o ile coś tak prostego i powszechnie znanego można nazwać przepisem)
  • 150g boczku wędzonego
  • 1 średniej wielkości cebula
Przygotowanie:
  1. masło roztapiamy na patelni (później na tej samej patelni można przygotować omastę)
  2. mąkę mieszamy z solą
  3. jajka rozkłócamy z wodą i dodajemy do nich stopniowo mąkę, mieszając mikserem lub trzepaczką do uzyskania gładkiej masy (autorka przepisu radzi robić to mikserem, żeby ciasto miało jak najgładszą konsystencję i żeby "wbić" do niego jak najwięcej powietrza, co sprawia, że kluski są puszyste)
  4. na koniec dodajemy do masy roztopione masło (jak napisała autorka przepisu, powinniśmy uzyskać tzw. ciasto półgęste, cokolwiek to jest ;)
  5. w dużym garnku gotujemy wodę
  6. za pomocą łyżeczki formujemy małe kluski (u mnie są duże, które były formowane łyżką stołową) i wrzucamy je na osolony wrzątek, delikatnie mieszamy, żeby kluski nie przykleiły się do dna
  7. kluski gotujemy do momentu, aż wypłyną na powierzchnię (jeżeli są duże, jak u mnie, pozwalamy im przez chwilę popływać na powierzchni wody, żeby dogotowały się w środku, wystarczy 30 sekund)
  8. ugotowane kluski wyławiamy łyżką cedzakowatą i przekładamy do miski/na sito
  9. w międzyczasie kroimy boczek w drobną kostkę
  10. patelnię po maśle przecieramy ręcznikiem kuchennym i wrzucamy kawałki boczku na suchą patelnię
  11. drobno siekamy cebulę
  12. cebulę dorzucamy do boczku (żeby usmażyły się na tłuszczu wytopionym z boczku) i smażymy razem przez kilka minut, do zrumienienia obu składników
  13. kluski podajemy z omastą, można je również posypać natką lub podawać z innymi dodatkami (np. z gulaszem lub z sosem pieczarkowym)
Smacznego :)

piątek, 8 czerwca 2012

Muffiny dla kibiców

Nie jestem fanką piłki nożnej i nie kibicuję ani polskiej, ani żadnej innej drużynie. Zdaję sobie sprawę z ekonomicznych i wizerunkowych korzyści z organizacji EURO 2012 w Polsce, ale całe to zamieszanie raczej mnie ziębi niż grzeje. Niestety nie jestem w stanie odciąć się od tego wydarzenia, mimo, że w środę po pracy z nieukrywanym zadowoleniem opuściłam miasto-gospodarza, udając się na Podkarpacie. EURO 2012 jest wszędzie, również w sklepie mięsnym należącym do sieci sklepów lokalnych zakładów mięsnych w moim rodzinnym mieście - swoim klientom proponują kiełbaski SPOKO. Że też człowiek nawet w kolejce po kawał mięcha nie może sobie od tego wszystkiego odpocząć (jeszcze tylko miesiąc ;). Co gorsza, zostałam dziś przyłapana przez Wybranka na nuceniu piosenki z jednej z okołoeurowych reklam... Dramat.

Jest takie powiedzenie, że jeżeli nie można z kimś wygrać, należy się do niego przyłączyć. Nie widzę siebie w tłumie poprzebieranych w barwy narodowe i kibicującym polskiej reprezentacji, która nie ma na swoim koncie zbyt wielu powalających sukcesów (a przynajmniej w ciągu ostatnich 10-12 lat). Jedyne, na co mnie stać w związku z EURO 2012, to zaprezentowanie propozycji przekąski, która być może pomoże kibicom polskiej reprezentacji zajeść smutek związany z rozczarowaniem, że znowu nie wygraliśmy/nie wygramy mistrzostw... Zapraszam więc na muffiny dla kibiców, w dwóch wersjach - jednej bardziej męskiej (boczek + cheddar + cebula), drugiej bardziej damskiej (szpinak + feta).

Muffiny z boczkiem, cheddarem i cebulką
Składniki (na ok. 14-16 muffinów o średnicy 5cm):
  • 375g mąki pszennej
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 200g sera cheddar (cheddar jest idealny do tego typu wypieków oraz do wszelkich innych dań zapiekanych w piekarniku; ma fajny kolor, odpowiednio wyrazisty smak i ładnie się topi)
  • 150g chudego boczku (może być taki paczkowany w plasterkach)
  • 1 średnia cebula
  • 2 jajka
  • 125g jogurtu naturalnego
  • 100g masła
  • 1/4 łyżeczki soli
  • 1/4 łyżeczki pieprzu
Przygotowanie:
  1. mąkę przesiewamy do miski z solą, dodajemy proszek do pieczenia oraz pieprz, mieszamy
  2. boczek kroimy na niewielkie paseczki, wrzucamy na suchą patelnię i lekko przyrumieniamy na tłuszczu, który wytopi się z boczku (możemy odłożyć trochę boczku do udekorowania muffinów)
  3. drobno siekamy cebulę
  4. podsmażony boczek zdejmujemy z patelni, przekładając go na talerz wyłożony ręcznikiem papierowym (żeby ręcznik wchłonąć nadmiar tłuszczu)
  5. na tłuszczu wytopionym z boczku na patelni podsmażamy chwilę cebulkę (do zeszklenia)
  6. po podsmażeniu cebulkę przekładamy do boczku
  7. przecieramy patelnię ręcznikiem papierowym i wrzucamy na nią masło, które roztapiamy na niewielkim ogniu (uwaga, żeby się nie przypaliło)
  8. gdy masło się roztopi, zdejmujemy patelnię z ognia i odstawiamy na chwilę na bok, żeby nieco przestygło
  9. ścieramy ser na tarce, na grubych oczkach
  10. boczek, cebulkę i starty ser dodajemy do mąki i dobrze mieszamy
  11. roztopione masło mieszamy z jajkiem i jogurtem naturalnym
  12. mieszaninę mokrych produktów łączymy z mączną mieszaniną i dobrze mieszamy (wystarczy łyżką)
  13. blachę do pieczenia muffinów wykładamy papilotkami i do każdej z nich nakładamy ciasto (do 2/3 wysokości)
  14. wierzch każdego muffina można udekorować kawałkiem boczku lub posypać posiekanym szczypiorkiem
  15. blachę z muffinamy wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 200 stopni Celsjusza i pieczemy 20min
  16. po upieczeniu wyjmujemy z piekarnika i albo serwujemy na ciepło, albo studzimy
To była ta bardziej męska wersja. Teraz ta bardziej damska, co nie znaczy, że jest dużo zdrowsza czy też dużo mniej kaloryczna ;)

Muffiny z fetą i szpinakiem (with spinach & celebration* ;)
Składniki (na ok. 16-18 muffinów o średnicy 5cm):
  • 375g mąki pszennej
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 500g sera feta (2 kostki, np. marki Rucker; przy mniejszej ilości sera fetę bardzo słabo czuć; a mi zależało na wyraźnym smaku i dużych kostkach widocznych w cieście po ugryzieniu/przełamaniu muffina)
  • 300g świeżego szpinaku
  • 1 duży lub 2 małe ząbki czosnku
  • 2 jajka
  • 125g jogurtu naturalnego
  • 125g masła
  • 1/4 łyżeczki soli (mimo słoności fety)
  • 1/4 łyżeczki pieprzu
Przygotowanie:
  1. mąkę przesiewamy do miski z solą, dodajemy proszek do pieczenia oraz pieprz, mieszamy
  2. masło wrzucamy na patelnię/rondelek i roztapiamy na niewielkim ogniu, uważając, żeby się nie spaliło/zbrązowiło
  3. gdy masło się roztopi, zdejmujemy patelnię/rondelek z ognia i odstawiamy na bok, żeby masło nieco przestygło
  4. fetę kroimy w sporą kostkę
  5. czosnek drobno siekamy
  6. szpinak dokładnie myjemy (żeby potem piasek nie chrzęścił nam między zębami ;), usuwamy łodygi (no chyba, że mamy tzw. baby spinach, to wtedy nie), siekamy w paski i wrzucamy na chwilę na suchą patelnię teflonową, żeby szpinak lekko się poddusił - staramy się jednak, żeby nie stracił żywego koloru
  7. 2 łyżki podduszonego szpinaku łączymy z roztopionym masłem, jogurtem i jajkami, mieszamy za pomocą blendera (żeby rozdrobnić szpinak i nadać muffinom fajnego, zielonego koloru)
  8. pozostały szpinak i fetę dodajemy do mąki i dobrze mieszamy
  9. dodajemy mieszankę mokrych składników i dobrze mieszamy
  10. blachę do pieczenia muffinów wykładamy papilotkami i do każdej z nich nakładamy ciasto (do 2/3 wysokości)
  11. blachę z muffinamy wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 200 stopni Celsjusza i pieczemy 20min
  12. po upieczeniu wyjmujemy z piekarnika i albo serwujemy na ciepło, albo studzimy
*po internecie krąży zdjęcie z jakiejś imprezy czy konferencji, w trakcie której jednym z dań serowanych w ramach cateringu były pierogi ze szpinakiem i fetą; w związku z tym, że - jak mniemam - było to wydarzenie międzynarodowe, nazwy dań zostały zaprezentowane także w języku angielskim - nazwę owych pierogów zgrabnie, acz raczej dosłownie, przetłumaczono na "dumplings with spinach & celebration" ;)

Życzę smacznego i łączę się w bólu z tymi osobami, które do piłki nożnej i rozpoczynających się właśnie mistrzostw mają stosunek podobny do mojego ;)

środa, 11 kwietnia 2012

Brukselka inaczej niż w przedszkolu ;)

Brukselka to - obok szpinaku i wątróbki - zmora przedszkolaków. Chyba każdy z nas był w dzieciństwie w bardziej lub mniej zdecydowany sposób "przekonywany" przez panie przedszkolanki (lub dbające o zdrowie dzieci babcie, ciocie czy mamy) o zasadności spożywania tych produktów i ich pozytywnego wpływu na zdrowie. Szpinak dorobił się Papaja, który być może przekonał niektórych przedszkolaków do konsumpcji tego warzywa. Wątróbkę można w sprytny sposób przerobić, żeby nie było czuć jej smaku i żeby dzieci ją jadły (mojej mamie raz się udało ;). A brukselka? Chyba nadal nie znaleziono sposobu na jej oswojenie.

Ja nigdy specjalnym wrogiem brukselki nie byłam. Jako dziecko z bardzo dobrym apetytem i dużymi możliwościami konsumpcyjnymi nie marudziłam, widząc te małe kapustki w zupie (w takiej formie widywałam brukselkę najczęściej). W związku z brakiem urazu do brukselki wywołanym przymuszaniem do jej spożywania w dzieciństwie, jako dorosła osoba nie pałam niechęcią do tego warzywa. Mój stosunek do brukselki jest neutralny. A po przygotowaniu poniższego dania z brukselką jestem skłonna stwierdzić, że nawet pozytywny. Polecam to danie, i tym, którzy lubią/tolerują brukselkę, i tym, którzy po latach niechęci zapragną oswoić kulinarne koszmary z dzieciństwa ;)

Brukselka z boczkiem i cebulką

Składniki (porcja dla 1 osoby):
  • ok. 250g surowej brukselki (najlepiej świeżej)
  • kilka plastrów chudego boczku wędzonego
  • 1 mała cebulka (u mnie szalotka)
  • sól, pieprz, świeże zioła do smaku (u mnie tymianek)
Przygotowanie:
  1. brukselkę myjemy i obieramy z wierzchnich listków
  2. umytą i obraną brukselkę wrzucamy do gotującej się, osolonej wody na 5 min
  3. po upływie 5 min odcedzamy brukselkę i polewamy zimną, bieżącą wodą
  4. odsączamy i odstawiamy na chwilę
  5. kroimy boczek, wrzucamy go na suchą patelnię (żeby boczek podsmażył się na tłuszczu, który się z niego wytopi) i podsmażamy przez kilka minut, do zrumienienia
  6. po zrumienieniu boczku zdejmujemy go z patelni i na chwilę odstawiamy
  7. cebulę obieramy i drobno siekamy
  8. na tą samą patelnię, na której podsmażaliśmy boczek, wlewamy 1-2 łyżki oliwy z oliwek i wrzucamy cebulę
  9. gdy cebula będzie już podsmażona, dorzucamy na patelnię brukselkę (którą możemy poprzekrajać wcześniej na pół) i boczek
  10. chwilę razem podsmażamy wszystkie składniki (żeby brukselka się podgrzała), doprawiamy solą i pieprzem, posypujemy ziołami i można jeść :)

W podobny sposób można przygotować również np. bób albo fasolkę szparagową albo ziemniaki. Smacznego :)

Ciekawa jestem, czy brukselka w takiej formie przekona nielubiącej ją osoby...

środa, 14 marca 2012

Muffiny "pełen tłuszcz"

"Pełen tłuszcz" oznacza mniej więcej to samo, co "full wypas", a określenie to znalazłam w jednej z gazet kierujących swoje treści do entuzjastów samochodowego tunningu. Swojego czasu należał do nich mój brat, stąd takie czasopismo u nas w domu. Zajrzałam kiedyś z ciekawości, trafiając na relację z jakiegoś tunningowego eventu i trafiłam na to określenie. Bardziej niż do aut pasuje mi do muffinów, które ostatnio upiekłam. Traktowane dosłownie, oddaje charakter tych babeczek, składających się z masła, mąki, jajka, boczku i sera cheddar, czyli samych dietetycznych składników ;)

A inspiracją do upieczenia takich muffinów była dla mnie książka z przepisami na muffiny znaleziona w sieci sklepów Marks&Spencer, nosząca tytuł "Easy muffins. 100 fuss-free recipes for everyday cooking". Zawiera przepisy zarówno na słodkie muffiny (cytrynowe z makiem, z jabłkami i kruszonką, z morelami i prażonymi migdałami, z pistacjami i limonką, z rabarbarem, rodzynkami i imbirem, z syropem klonowym i orzechami pekan, z nektarynkami i bananami, z jagodami, z masłem orzechowym, itd.), jak i niesłodkie (z karmelizowaną cebulą, z marchewką i kolendrą, pomidorowe, ziołowe z wędzonym serem, z serem z niebieską pleśnią i z gruszką, z mozzarellą i pieczoną papryką, itd.). Każdy znajdzie coś dla siebie. Polecam tę i inne książki z kucharskie, które można dostać w tej sieci handlowej.

Muffiny "pełen tłuszcz"
Składniki (na ok 14-16 muffinów o średnicy 5 cm):
  • 300g mąki pszennej
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 łyżeczka sody oczyszczonej
  • 2 jajka
  • 125ml mleka
  • 125g masła
  • 150g boczku
  • 100g sera cheddar, najlepiej dojrzałego
  • ok. 2 czubate łyżki posiekanego szczypiorku
Przygotowanie:
  1. roztopić masło i odstawić do wystygnięcia
  2. boczek pokroić na małe kawałki, wrzucić na rozgrzaną (ale nie maksymalnie) patelnię i chwilę podsmażyć (ale nie na tyle, żeby się zwęglił ;)
  3. wymieszać mąkę, proszek do pieczenia, sodę i posiekany szczypiorem w jednej misce
  4. w drugiej misce wymieszać jajko, mleko i wystudzone masło
  5. połączyć obie mieszaniny
  6. do uzyskanej masy dodać podsmażony boczek, dobrze wymieszać
  7. rozgrzać piekarnik do 200 stopni Celsjusza
  8. ser pokroić w kosteczkę
  9. blachę do muffinów wyłożyć papilotkami lub wysmarować tłuszczem
  10. do każdej papilotki/zagłębienia nakładać masę, do 2/3 wysokości/głębokości
  11. na każdej porcji ciasta ułożyć po kilka kosteczek sera i lekko wcisnąć je w masę
  12. wstawić do piekarnika i piec 20min
Myślę, że powinny dobrze komponować się z piwem.

Smacznego :)

sobota, 14 stycznia 2012

Skórki ziemniaczane

Skórki ziemniaczane to po prostu połówki ziemniaków upieczone w piekarniku, z lekko podsmażonym chudym boczkiem, serem cheddar i dymką. Smaczne, ciepłe i sycące - idealne na zimniejszą połowę roku. U mnie w formie przystawki, serwowane z dwoma sosami: pomidorowym, doprawionym wędzoną, słodką mieloną papryką, którą rodzice przywieźli mi w prezencie z Węgier, oraz czosnkowym, na bazie jogurtu naturalnego. Smakowało nawet 11-letniemu siostrzeńcowi Wybranka, którego wraz z rodzicami i ciotką Wybranek zaprosił na kolację. Siostrzeniec Wybranka podobno nie lubi niczego poza słodyczami (mieliśmy też zapas słodyczy, na wszelki wypadek), tym bardziej jestem zadowolona, że skórki przypadły do gustu nawet tak wybrednemu konsumentowi :)

Pomysł zaczerpnęłam z warszawskiej restauracji Blue Cactus, serwującej dania kuchni teksańsko-meksykańskiej, m.in. bardzo dobre steki wszelkiej maści. Gdy pierwszy raz odwiedziliśmy to miejsce (jakieś 2 lata temu), zamówiłam podobne danie, jak te moje skórki, chyba nawet tak samo się nazywało. Niestety, sprawdzając dziś kartę na ich stronie internetowej już go nie znalazłam (albo skórki były w jakimś starym menu, albo z moim wzrokiem jest naprawdę źle ;). Na zawsze jednak pozostanie w mojej pamięci :)

Skórki ziemniaczane

Składniki (porcja dla ok. 6 osób):
  • 9 ziemniaków średniej wielkości
  • 300g chudego wędzonego boczku (u mnie był paczkowany w plasterkach, marki Morliny)
  • 100g sera cheddar (u mnie był paczkowany, marki Kerrygold, w pięknym, intensywnie żółtym kolorze, czyli "aged min. 4 months"; jaśniejsza odmiana jest "sezonowana" min. 5 miesięcy, ja wolę tę "młodszą" odmianę)
  • 1/3 pęczka dymki
  • oliwa z oliwek
  • sól i pieprz do smaku
Przygotowanie:
  1. ziemniaki wyszorować szczoteczką lub myjką pod strumieniem ciepłej wody
  2. osuszyć, NIE obierać, każdy przekroić wzdłuż na pół
  3. piekarnik nagrzać do 160 stopni Celsjusza z termoobiegiem (bez termoobiegu 180 stopni Celsjusza)
  4. ziemniaki wydrążyć przy użyciu łyżeczki (ja z każdego ziemniaka wydrążyłam miąższ, którego ilość odpowiadała 1 czubatej łyżce - można wydrążyć więcej, im więcej wydrążymy, tym bardziej "skórkowate" będą te skórki :) wydrążony miąższ można wykorzystać np. do zupy jarzynowej)
  5. każdą połówkę ziemniaka natrzeć oliwą, oprószyć solą i pieprzem
  6. doprawione połówki ziemniaków układamy w naczyniu żaroodpornym wysmarowanym oliwą (2 łyżki wystarczą) lub na blaszce do pieczenia wyłożonej papierem pergaminowym (tu już bez smarowania tłuszczem)
  7. naczynie przykrywamy folią aluminiową i wstawiamy do nagrzanego piekarnika
  8. ziemniaki pieczemy ok. 1 godz. pod przykryciem (przykrycie zapobiega wysychaniu i spiekaniu się ziemniaków) - jeżeli wydrążycie dużo miąższu, czas niezbędny do upieczenia może być krótszy, sprawdzajcie na bieżąco stan ziemniaków
  9. w międzyczasie kroimy boczek w kostkę i podsmażamy boczek (bez dodatkowego tłuszczu - kawałki boczku wrzucamy na suchą, teflonową patelnię; wystarczy tłuszcz, który wytopi się z boczku)
  10. dymkę myjemy i drobno siekamy
  11. ser kroimy w plasterki (będzie potrzebnych tyle plastrów, ile mamy połówek ziemniaka)
  12. po upieczeniu ziemniaków do każdego wydrążonego ziemniaka nakładamy trochę boczku, przykrywamy boczek plastrem sera i posypujemy posiekaną dymką
  13. z powrotem przykrywamy naczynie żaroodporne z nafaszerowanymi ziemniakami folią i wstawiamy do piekarnika: pieczemy jeszcze 10 min pod przykryciem, a następnie odkrywamy i dopiekamy przez kolejnych 5 min, żeby stopiony ser lekko się zrumienił
  14. podajemy na gorąco
Do skórek można podać sosy, np. pomidorowy i czosnkowy.

Sos pomidorowy
  1. 1 małą cebulę (może być szalotka) i 1 ząbek czosnku obieramy i drobno kroimy, wrzucamy na patelnię, na której wcześniej podsmażaliśmy boczek, dodając 1 łyżkę oliwy
  2. podsmażamy cebulę i czosnek, wlewamy 1 puszkę pomidorów bez skórki (najlepiej pokrojonych)
  3. dusimy, aż sos zgęstnieje (aż wyparuje płyn)
  4. doprawiamy wedle uznania - u mnie szczypta cukru (podpatrzone u mojej siostry, która do sosów pomidorowych zawsze dodaje cukier), szczypta soli, szczypta pieprzu i 1 łyżeczka wędzonej, słodkiej mielonej papryki
  5. chwilę podduszamy razem, żeby przyprawy dobrze "weszły" w sos
  6. jeśli sos po spróbowaniu wyda się Wam zbyt mdły (bardzo dużo zależy od pomidorów), można wzmocnić jego smak 1-2 łyżeczkami przecieru pomidorowego (w ostateczności keczupu)
  7. podajemy na ciepło lub na zimno, w osobnym naczyniu, żeby goście mogli nakładać sobie dowolne porcje
Sos czosnkowy
  1. 5 kopiastych łyżek gęstego jogurtu naturalnego wymieszać z 1 łyżką majonezu
  2. 2 ząbki czosnku obrać, drobno posiekać, a następnie rozetrzeć na desce z dodatkiem szczypty soli i przy pomocy noża na papkę (można też po prostu przepuścić czosnek przez praskę)
  3. czosnkową papkę dodać do sosu i dobrze wymieszać
  4. doprawić do smaku solą i pieprzem (uwaga z solą, jeśli dodaliśmy jej wcześniej, przy rozcieraniu czosnku)
  5. gotową mieszaninę wstawić na 10-15 min do lodówki przed podaniem
  6. podawać na zimno, w osobnym naczyniu, tak jak sos pomidorowy

Smacznego :)

piątek, 23 września 2011

Comfort food 2: makaronowy poprawiacz nastroju :)

Tym razem odc. 2 z serii comfort food (jedzenie na pocieszenie). Poprzednim razem pocieszać musiałam samą siebie, dziś pocieszenia potrzebował Wybranek, po ciężkim dniu w pracy. "Zjadłbym coś dobrego i napiłbym się wina", rzekł. Rozważaniom poddano gotowanie w domowym zaciszu lub wyjście "gdzieś". Gyby na Starym Mokotowie była jakaś przyzwoita pizzeria (mam wrażenie, że nie ma, ale jeśli jestem w błędzie, będę wdzięczna za wyprowadzenie mnie z tego błędu ;), pewnie stanęłoby na posiłku "na mieście" (bo pizza to dobro pierwszego wyboru, jeśli chodzi o comfort food nabywany poza domem), ale w związku z tym, że w okolicy jest tylko przybytek serwujący najbardziej tuczącą pizzę na świecie (aż tak zdesperowani nie byliśmy, żeby tam iść ;), podjęto decyzję o pozostaniu w domu. Nie upiekliśmy pizzy (to jednak wymaga trochę pracy...), ale zrobiliśmy inne danie, które spełniło zadanie na ten wieczór (poprawa humoru :).

W TOP10 ulubionych potraw Wybranka jest takie jedno danie, które gotujemy dość często. Z przepisu Gordona Ramsaya, który odkryliśmy jakiś rok temu: farfalle z boczkiem i groszkiem. I to ono stało się atrakcją dzisiejszego wieczoru. Proste składniki, prosty przepis, szybkie wykonanie. Czego chcieć więcej, jeśli humor nie dopisuje, a zmęczenie zniechęca do bardziej praco- czy czasochłonnych kuchennych operacji? Do tego czerwone wytrawne wino z Bordeaux (a dokładnie Haut-Médoc) i jedziemy z tym pocieszaniem :)

Makaron farfalle z boczkiem i zielonym groszkiem
(inspirowany przepisem z książki Gordona Ramsaya pt. "Szef kuchni po godzinach")


Składniki (porcja dla 2 osób):
  • 4 garści makaronu farfalle
  • 1/2 opakowania mrożonego groszku
  • 20 dag boczku (może być wędzony w plasterkach albo lardon)
  • 100ml śmietany (12% lub 18%)
  • 1/2 krzaczka świeżej szałwi
  • 4 gałązki natki pietruszki
  • 2 ząbki czosnku
  • 2 łyżki startego parmezanu + trochę do posypania gotowego dania na talerzu
  • świeżo zmielony pieprz
  • 1 łyżka soli
Przygotowanie:
  1. nastawić wodę na makaron, osolić 1 łużką soli na ok 3l wody
  2. boczek pokroić w kostkę i podsmażyć bez tłuszczu (na suchej patelni, wystarczy tłuszcz, który wytopi się z boczku)
  3. mrożony groszek przesypać do miseczki (lub innego naczynia), zalać wrzątkiem - jak woda całkowicie ostygnie, odcedzić (ew. można też przez chwilę zblanszować w gotującego się w garnku wodzie)
  4. drobno posiekać czosnek i dorzucić na patelnię do boczku
  5. wrzucić makaron do gotującej się wody i gotować zgodnie ze wskazówkami na opakowaniu
  6. na patelnię dodać śmietanę i  (odsączony z wody) rozmrożony groszek
  7. drobno posiekać szałwię i natkę, dorzucić na patelnię, wymieszać
  8. dodać 2 łyżki startego parmezanu, ponownie wymieszać
  9. sos doprawić pieprzem do smaku
  10. do sosu wrzucić makaron, dobrze wymieszać (tak, aby sos oblepił kokardki)
  11. na talerzu można dodatkowo posypać makaron świeżo startym parmezanem
Smacznego :)

środa, 20 lipca 2011

Bób trochę inaczej

Bób to składnik nie wywołujący chyba dylematów. Albo się go lubi, albo nie. Ja lubię i zwykle pochłaniam w formie gotowanej, zasiadając z pełną michą parującego jeszcze bobu przed TV i parząc sobie język czy podniebienie w wyniku zbyt łapczywego jedzenia zbyt jeszcze gorącego bobu. Tym razem potrzebowałam odmiany ;) A potrzeba ta miała związek ze wspomnieniem z przedostatniego weekendu spędzonego w Sopocie w ramach pewnej imprezy jubileuszowej. W ramach pobytu w Sopocie udaliśmy się (ja, mój Wybranek i inni uczestnicy "obchodów") do pewnej nadmorskiej knajpki, położonej w bezpośrenim sąsiedztwie ośrodka windsufringowego (chyba) jedynego (to na pewno) sopockiego towarzystwa ubezpieczeniowego. W tejże knajpce w menu pojawiła się sałatka z bobu i boczku na ciepło, którą zamówił i zjadł ze smakiem mój Wybranek. Dobrze, że chociaż tyle udało mu się zjeść, bo kelner zapomniał o pozostałych zamówionych potrawach i tak mój Wybranek i towarzyszące nam osoby dostały tylko  przystawki, bo kelner zapomniał o daniach głównych. Jak się później okazało, to był jego drugi dzień pracy w knajpie i nie był jeszcze wystarczająco ogarnięty. Nie uchroniło go to jednak przed wyrazami niezadowolenia, które okazali mu rozwydrzeni Warszawiacy ;)

Od tamtej pory miałam ochotę na taką ciepłą sałatkę z bobu i boczku. Zachciankę tę spełniłam wczoraj, przygotowując tę potrawę dla siebie i Wybranka.


Sałatka z bobu z boczkiem na ciepło
(dla 2-4 osób, w zależności od apetytu/możliwości ;)

Składniki:
1kg świeżego bobu
20dag chudego boczku wędzonego
1 duża cebula (lub 2 szalotki)
garść świeżych liści mięty
sól, pieprz

Przygotowanie:
1. bóg ugotować - polecam zrobić to zgodnie ze wskazówkami z przepisu, z którego korzystałam - i obrać z łupinek
2. boczek pokroić w nieduże kawałki (np. w plastry, a potem w prostokątne kawałeczki w poprzek plastrów), wrzucić na suchą patelnię i podsmażyć
3. do boczku dodać pokrojoną cebulę, podsmażyć
4. obrany bób dorzucić do boczku i cebuli, dodać posiekaną miętę, doprawić solą i pieprzem (głównie pieprzem, bo boczek i wytopiony z niego tłuszcz są dość słone), wymieszać

Przygotowany w ten sposób bób nabiera zupełnie nowego charakteru, bardzo dobrze komponuje się z cebulą i boczkiem. Polecam :)