Przygotowując to danie, korzystałam z przepisu Hanny Szymanderskiej z książki "Encyklopedia polskiej sztuki kulinarnej. 2400 przepisów", do której zawsze sięgam, gdy szukam przepisów na bardziej tradycyjne dania. Nie zdarzyło mi się, żeby coś nie wyszło z tych przepisów. No chyba, że próbowałam przechytrzyć przepis, jak wtedy, gdy robiłam pyzy - chciałam być mądrzejsza od autorki i stwierdziłam, że ziemniaki na pyzy wcale nie muszą być ugotowane dzień wcześniej i że świeżo ugotowane też mogą być. Nie mogą. Ziemniaki były zbyt wilgotne i z ciasta wyszła papa, która na pewno nie nadawała się do realizacji moich pyzowych zamierzeń. Od tamtej pory trzymam się wytycznych.
Kluski kładzione z przepisu Hanny Szymanderskiej
Składniki (dla 4 osób):
KLUSKI
- 200g mąki pszennej (w oryginale było aż 400g, ale przy 400g kluski wyszły mi bardzo twarde, po zmniejszeniu o połowę wydają się znacznie lepsze)
- 3 jajka
- 1 łyżka stopionego masła
- szczypta soli
- 1/2 szklanki letniej wody
- 150g boczku wędzonego
- 1 średniej wielkości cebula
- masło roztapiamy na patelni (później na tej samej patelni można przygotować omastę)
- mąkę mieszamy z solą
- jajka rozkłócamy z wodą i dodajemy do nich stopniowo mąkę, mieszając mikserem lub trzepaczką do uzyskania gładkiej masy (autorka przepisu radzi robić to mikserem, żeby ciasto miało jak najgładszą konsystencję i żeby "wbić" do niego jak najwięcej powietrza, co sprawia, że kluski są puszyste)
- na koniec dodajemy do masy roztopione masło (jak napisała autorka przepisu, powinniśmy uzyskać tzw. ciasto półgęste, cokolwiek to jest ;)
- w dużym garnku gotujemy wodę
- za pomocą łyżeczki formujemy małe kluski (u mnie są duże, które były formowane łyżką stołową) i wrzucamy je na osolony wrzątek, delikatnie mieszamy, żeby kluski nie przykleiły się do dna
- kluski gotujemy do momentu, aż wypłyną na powierzchnię (jeżeli są duże, jak u mnie, pozwalamy im przez chwilę popływać na powierzchni wody, żeby dogotowały się w środku, wystarczy 30 sekund)
- ugotowane kluski wyławiamy łyżką cedzakowatą i przekładamy do miski/na sito
- w międzyczasie kroimy boczek w drobną kostkę
- patelnię po maśle przecieramy ręcznikiem kuchennym i wrzucamy kawałki boczku na suchą patelnię
- drobno siekamy cebulę
- cebulę dorzucamy do boczku (żeby usmażyły się na tłuszczu wytopionym z boczku) i smażymy razem przez kilka minut, do zrumienienia obu składników
- kluski podajemy z omastą, można je również posypać natką lub podawać z innymi dodatkami (np. z gulaszem lub z sosem pieczarkowym)
a próbowałaś kładzionych kombinowanych? czyli z dodatkiem serka bielucha? jak nie, to polecam :)pasują do wersji na słodko - z cynamonem i jabłkiem prażonym.
OdpowiedzUsuńnie próbowałam, ale chętnie wypróbuję :) podasz przepis? :)
Usuńprzepis banalny
Usuńjeden serek bieluch (twarożkowy, ten w niebieskim opakowaniu)
jajko
mąka - dwie, trzy łyżki z tzw. górką, albo więcej - generalnie ciasto ma się nie rozpaść w wodzie, co oczywiście raz mi się zdarzyło... :)
no i chlup na gorącą wodę, aż wypłyną.
Można jeść je z cukrem, cynamonem, tartą bułeczką, jabłkiem itd. kombinacje są dowolne :)
brzmi smakowicie - wypróbuję i zdam relację :)
Usuńach i dziękuję za katalog przepisów! :) dopiero zauważyłam...
OdpowiedzUsuńNie ma za co, mi też ułatwia życie, jak usiłuję coś znaleźć na własnym blogu ;)
UsuńW dzieciństwie jadałam je często i bardzo lubiłam.
OdpowiedzUsuńTeraz kompletnie o nich zapomniałam! Pamiętam, że mama oddzielała białka i ubijała z nich pianę. I pamiętam jeszcze, że łyżka do nakładania ciasta powinna być gorąca, żeby ciasto się do niej nie kleiło.
Dziękuję, że odgrzałaś moje wspomnienia :)
Cieszę się, że ten przepis przywołał miłe wspomnienia z Twojego dzieciństwa - mam wrażenie, że w tego typu przepisach właśnie o to chodzi :)
UsuńHanna Szymanderska nie pisała nic o oddzielaniu żółtka od białka i ubijaniu, ale wyobrażam sobie, że zrobione w ten sposób kluski Twojej mamy musiały być super puszyste :) Jeżeli chodzi o łyżkę do formowania klusek - pani Hanna wspomina, że najlepiej, żeby było mokra. Ja zanurzałam łyżkę w garnku z wodą, w którym gotowałam kluski, i taką gorącą i mokrą łyżką formowałam kluski.
Oj uwielbiam Hannę Szymanderską ! Mam jej wigilię polską - zadroszcze ci pozycji książkowej ;)
OdpowiedzUsuńWybranek mi sprezentował :)
UsuńKluski kładzione w wersji z ubitym białkiem to kluski półfrancuskie (zamiast wody jest mleko). Kluski kładzione wyjdą lepsze jeśli zamiast wody dodasz mleka. Nie trzeba przy tym roztapiać masła. Mleko, mąka, jajka i sól - proste, twardawe, pożywne, proste jak konstrukcja cepa. Półfrancuskie kluski to właśnie takie z roztopionym masłem i ubitą na sztywno pianą z białek, którą należy delikatnie wmieszać do masy. Półfrancuskie są lżejsze, miękkie, puszyste i bardziej chłoną wodę. Oryginalny przepis na kluski kładzione jest chłopski. Gdzie tam chłopa było stać na zostawianie sobie masła? :)
OdpowiedzUsuń