środa, 2 stycznia 2013

Kluski kładzione

Kluski kładzione to jedno z ulubionych dań Wybranka, za którym niezmiennie tęskni. Zrobiliśmy je w Sylwestra - nie ma to jak wykwintne danie do francuskiego szampana ;) Znajomy stwierdził, że takie niebanalne połączenie świadczy o naszym kulinarnym wyrafinowaniu, ale ja wyrafinowaniem bym tego nie nazwała. Raczej spełnianiem własnych zachcianek ;) Mieliśmy ochotę na kluski kładzione akurat w Sylwestra i nie miało znaczenia to, że prawdopodobniej lepiej pasowałyby do piwa niż do szampana. A że był ostatni wieczór starego roku, szampana trzeba było wypić. Stąd to "niebanalne" połączenie. Na swoją obronę mogę jedynie dodać, że nie popijaliśmy klusków z boczkowo-cebulową omastą szampanem, wypiliśmy go kilka godzin po kolacji. Wydaje się bardzo dobre na przedimprezowy posiłek - syci i natłuszcza wątrobę, która będzie nadwyrężana alkoholem ;)

Przygotowując to danie, korzystałam z przepisu Hanny Szymanderskiej z książki "Encyklopedia polskiej sztuki kulinarnej. 2400 przepisów", do której zawsze sięgam, gdy szukam przepisów na bardziej tradycyjne dania. Nie zdarzyło mi się, żeby coś nie wyszło z tych przepisów. No chyba, że próbowałam przechytrzyć przepis, jak wtedy, gdy robiłam pyzy - chciałam być mądrzejsza od autorki i stwierdziłam, że ziemniaki na pyzy wcale nie muszą być ugotowane dzień wcześniej i że świeżo ugotowane też mogą być. Nie mogą. Ziemniaki były zbyt wilgotne i z ciasta wyszła papa, która na pewno nie nadawała się do realizacji moich pyzowych zamierzeń. Od tamtej pory trzymam się wytycznych.

Kluski kładzione z przepisu Hanny Szymanderskiej

Składniki (dla 4 osób):

KLUSKI
  • 200g mąki pszennej (w oryginale było aż 400g, ale przy 400g kluski wyszły mi bardzo twarde, po zmniejszeniu o połowę wydają się znacznie lepsze)
  • 3 jajka
  • 1 łyżka stopionego masła
  • szczypta soli
  • 1/2 szklanki letniej wody
OMASTA (mój "przepis", o ile coś tak prostego i powszechnie znanego można nazwać przepisem)
  • 150g boczku wędzonego
  • 1 średniej wielkości cebula
Przygotowanie:
  1. masło roztapiamy na patelni (później na tej samej patelni można przygotować omastę)
  2. mąkę mieszamy z solą
  3. jajka rozkłócamy z wodą i dodajemy do nich stopniowo mąkę, mieszając mikserem lub trzepaczką do uzyskania gładkiej masy (autorka przepisu radzi robić to mikserem, żeby ciasto miało jak najgładszą konsystencję i żeby "wbić" do niego jak najwięcej powietrza, co sprawia, że kluski są puszyste)
  4. na koniec dodajemy do masy roztopione masło (jak napisała autorka przepisu, powinniśmy uzyskać tzw. ciasto półgęste, cokolwiek to jest ;)
  5. w dużym garnku gotujemy wodę
  6. za pomocą łyżeczki formujemy małe kluski (u mnie są duże, które były formowane łyżką stołową) i wrzucamy je na osolony wrzątek, delikatnie mieszamy, żeby kluski nie przykleiły się do dna
  7. kluski gotujemy do momentu, aż wypłyną na powierzchnię (jeżeli są duże, jak u mnie, pozwalamy im przez chwilę popływać na powierzchni wody, żeby dogotowały się w środku, wystarczy 30 sekund)
  8. ugotowane kluski wyławiamy łyżką cedzakowatą i przekładamy do miski/na sito
  9. w międzyczasie kroimy boczek w drobną kostkę
  10. patelnię po maśle przecieramy ręcznikiem kuchennym i wrzucamy kawałki boczku na suchą patelnię
  11. drobno siekamy cebulę
  12. cebulę dorzucamy do boczku (żeby usmażyły się na tłuszczu wytopionym z boczku) i smażymy razem przez kilka minut, do zrumienienia obu składników
  13. kluski podajemy z omastą, można je również posypać natką lub podawać z innymi dodatkami (np. z gulaszem lub z sosem pieczarkowym)
Smacznego :)

11 komentarzy:

  1. a próbowałaś kładzionych kombinowanych? czyli z dodatkiem serka bielucha? jak nie, to polecam :)pasują do wersji na słodko - z cynamonem i jabłkiem prażonym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie próbowałam, ale chętnie wypróbuję :) podasz przepis? :)

      Usuń
    2. przepis banalny
      jeden serek bieluch (twarożkowy, ten w niebieskim opakowaniu)
      jajko
      mąka - dwie, trzy łyżki z tzw. górką, albo więcej - generalnie ciasto ma się nie rozpaść w wodzie, co oczywiście raz mi się zdarzyło... :)
      no i chlup na gorącą wodę, aż wypłyną.
      Można jeść je z cukrem, cynamonem, tartą bułeczką, jabłkiem itd. kombinacje są dowolne :)

      Usuń
    3. brzmi smakowicie - wypróbuję i zdam relację :)

      Usuń
  2. ach i dziękuję za katalog przepisów! :) dopiero zauważyłam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co, mi też ułatwia życie, jak usiłuję coś znaleźć na własnym blogu ;)

      Usuń
  3. W dzieciństwie jadałam je często i bardzo lubiłam.
    Teraz kompletnie o nich zapomniałam! Pamiętam, że mama oddzielała białka i ubijała z nich pianę. I pamiętam jeszcze, że łyżka do nakładania ciasta powinna być gorąca, żeby ciasto się do niej nie kleiło.
    Dziękuję, że odgrzałaś moje wspomnienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ten przepis przywołał miłe wspomnienia z Twojego dzieciństwa - mam wrażenie, że w tego typu przepisach właśnie o to chodzi :)

      Hanna Szymanderska nie pisała nic o oddzielaniu żółtka od białka i ubijaniu, ale wyobrażam sobie, że zrobione w ten sposób kluski Twojej mamy musiały być super puszyste :) Jeżeli chodzi o łyżkę do formowania klusek - pani Hanna wspomina, że najlepiej, żeby było mokra. Ja zanurzałam łyżkę w garnku z wodą, w którym gotowałam kluski, i taką gorącą i mokrą łyżką formowałam kluski.

      Usuń
  4. Oj uwielbiam Hannę Szymanderską ! Mam jej wigilię polską - zadroszcze ci pozycji książkowej ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kluski kładzione w wersji z ubitym białkiem to kluski półfrancuskie (zamiast wody jest mleko). Kluski kładzione wyjdą lepsze jeśli zamiast wody dodasz mleka. Nie trzeba przy tym roztapiać masła. Mleko, mąka, jajka i sól - proste, twardawe, pożywne, proste jak konstrukcja cepa. Półfrancuskie kluski to właśnie takie z roztopionym masłem i ubitą na sztywno pianą z białek, którą należy delikatnie wmieszać do masy. Półfrancuskie są lżejsze, miękkie, puszyste i bardziej chłoną wodę. Oryginalny przepis na kluski kładzione jest chłopski. Gdzie tam chłopa było stać na zostawianie sobie masła? :)

    OdpowiedzUsuń