wtorek, 12 kwietnia 2016

Kruche ciasto z kremem z białej czekolady na Dzień Czekolady

W Dniu Czekolady wszystkim czekoladożercom i czekoladomaniakom życzę, aby nigdy nie brakowało Wam czekolady :-) Dorzucam swoje trzy grosze do obchodów tego święta, proponując prosty i smaczny deser z czekoladą. Ta propozycja bazuje na przepisie na ciasto a la czekolada z okienkiem - zmieniłam mleczną czekoladę na białą, a zamiast orzechów laskowych dodałam pestki granatu (w sezonie letnim można dodać np. maliny albo porzeczki, powinny dobrze komponować się ze słodyczą kremu). Ci, co mieli okazję wypróbować, chwalili, mi również smakowało, mogę z czystym sumieniem polecić :-)

Kruche ciasto z kremem z białej czekolady i owocami


Składniki (na 2 keksówki)

SPÓD
- 200 mąki pszennej
- 150g zimnego masła
- 70g cukru pudru
- 1 (surowe) żółtko (najlepiej prosto z lodówki)
- szczypta soli

WIERZCH
- 2 tabliczki białej czekolady (2x 100g)
- 250g serka mascarpone
- kwaskowate owoce (u mnie ziarenka z 1 owoca granatu)

Przygotowanie:
1. Mąkę przesiewamy z cukrem pudrem i solą
2. Do mąki dodajemy zimne masło pokrojone na małe kawałki lub starte na tarce o grubych oczkach
3. Mąkę rozcieramy z masłem palcami, tak jak na kruszonkę
4. Do mąki roztartej z masłem dodajemy żółtko i zagniatamy ciasto
5. Ciasto owijamy folią spożywczą i chłodzimy w lodówce ok 1h
6. Po schłodzeniu, odrywamy po kawałku i wyklejamy blachy do pieczenia (dobrze wyłożyć ją wcześniej papierem do pieczenia lub folią aluminiową, tak, żeby wystawały poza blachy, bo wtedy łatwiej jest ciasto wyjąć bez uszkadzania), robiąc brzegi, które będą trzymały krem, spód nakłuwamy widelcem
7. Wyklejone ciastem blachy wstawiamy na 15 min do lodówki do schłodzenia
8. Piekarnik rozgrzewamy do 190 stopni Celsjusza
9. Schłodzone w lodówce blachy wstawiamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy 10 min, a następnie zmniejszamy temperaturę do 175 stopni Celsjusza i pieczemy jeszcze przez 15-25 min (tu wszystko zależy od piekarnika, trzeba pilnować, bo inaczej ciasto może się za bardzo spiec; powinno być upieczone na złoto-brązowy kolor)
10. Po upieczeniu wyjmujemy ciasto z piekarnika i studzimy
11. Czekoladę łamiemy na małe kawałki i rozpuszczamy w kąpieli wodnej
12. Nie zdejmując miski z czekoladą z kąpieli wodnej, dodajemy do niej mascarpone i mieszamy, do uzyskania gładkiego, jednolitego kremu
13. Na spodzie wystudzonego ciasta układamy owoce, przykrywamy ciepłym kremem i dekorujemy pozostałymi owocami wierzch
14. Po wystygnięciu kremu, wstawiamy do lodówki do schłodzenia na kilka godzin

Smacznego :-)


poniedziałek, 28 marca 2016

Kruche ciasto z kremem czekoladowym i orzechami, a la "czekolada z okienkiem"

Miało być nowy mazurek, a wyszło w sumie uniwersalne ciasto, które może dobrze się sprawdzić przy różnych okazjach, nie tylko w Wielkanoc. Spód ze starego przepisu, kruchy, a jednocześnie zwarty, dobrze trzyma "fason", maślany, niezbyt słodki. Do tego banalnie prosty krem z dobrej jakości mlecznej czekolady (można zamienić na gorzką, jeśli ktoś woli) i serka mascarpone. I uprażone w piekarniku orzechy laskowe. Całość stylizowana na znaną i lubianą czekoladę mleczną z orzechami, tzw. "czekoladę z okienkiem". Nie ma co się za bardzo nad tym rozwodzić, po prostu polecam :-)

Kruche ciasto z kremem czekoladowym i orzechami laskowymi
 
Składniki (na dwa spody z keksówki lub jeden z klasycznej prostokątnej blachy, ok. 20x30cm):
 
NA SPÓD
  • 200g mąki pszennej
  • 150g zimnego masła
  • 70g cukru pudru
  • szczypta soli
  • 1 żółtko (zimne, prosto z lodówki)
NA WIERZCH
  • 2 mlecznej czekolady (ok. 200g)
  • 250g serka mascarpone
  • 200g orzechów laskowych (w całości)
Przygotowanie:
  1. orzechy wysypujemy na blachę, wstawiamy do piekarnika nagrzanego do ok. 160 stopni Celsjusza i prażymy przez 10 min, potrząsając blachą co kilka minut
  2. jeśli korzystamy z niełuskanych, studzimy podprażone orzechy, a następnie wsypujemy do worka i "rozcieramy" w rękach tak, żeby pozbyć się łupinek
  3. mąkę i cukier puder przesiewamy do miski, dodajemy sól, mieszamy
  4. masło kroimy na małe kawałki lub ścieramy na tarce z grubymi oczkami
  5. masło dodajemy do suczych składników i rozcieramy w palcami tak, jak na kruszonkę
  6. gdy ciasto zacznie się sklejać, dodajemy żółtko i zagniatamy ciasto
  7. zagniecione ciasto owijamy folią spożywczą i wkładamy do lodówki na 30 min. do schłodzenia
  8. blachę lub blaszki natłuszczamy, wykładamy skrzyżowanymi paskami papieru do pieczenia (powinny wystawać z blachy, tak, żeby pociągając za nie, można było wyjąć upieczone spody z blachy)
  9. tak przygotowaną blachę wyklejamy schłodzonym ciastem (odrywamy po kawałku i wyklejamy spód z małym brzegiem, który utrzyma krem), nakłuwamy widelcem spód
  10. wyklejone blachy wstawiamy na 30 min do lodówki
  11. piekarnik rozgrzewamy do 190 stopni Celsjusza, grzanie od góry i od dołu, bez termoobiegu
  12. schłodzone ciasto wstawiamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy przez 10 min, a następnie obniżamy temperaturę do 175 stopni Celsjusza i pieczemy jeszcze przez 10-15 min, do uzyskania złotego koloru
  13. upieczone spody wyjmujemy z piekarnika, studzimy w blaszkach/blaszce, a następnie wyjmujemy z blachy
  14. na upieczony spód wykładamy 3/4 uprażonych orzechów (bez łusek)
  15. czekoladę łamiemy na kawałki i rozpuszczamy w naczyniu nad kąpielą wodną
  16. gdy wszystkie kawałki się rozpuszczą, dodajemy do tego samego naczynia i mieszamy, do uzyskania gładkiego kremu
  17. krem zaraz po przygotowaniu rozprowadzamy na kruchym spodzie i orzechach
  18. pozostałe orzechy rozłupujemy na połówki i dekorujemy nimi wierzch ciasta
  19. ostawiamy do zastygnięcia kremu, podajemy schłodzone
Smacznego :-)




 

sobota, 26 marca 2016

Pasztet z pieczarek i kaszy gryczanej

Wprawdzie 'wegetariański pasztet" brzmi jak oksymoron, niemniej jednak takie twory istnieją i potrafią całkiem nieźle smakować. Dzięki odpowiednim przyprawom i wyglądowi przypominającymi danie mięsne, wegetariański pasztet może przypominać mięsny. Zawsze śmiałam się z wegetariańskich produktów czy dań, które mają udawać mięsne pierwowzory, wegetariańskie parówki, sojowe schabowe itd. Zakładałam, że skoro ktoś decyduje się na niejedzenie mięsa czy mięsa i innych produktów pochodzenia zwierzęcego to chyba nie musi się w taki sposób oszukiwać... Wiadomo, że te pierwowzory są mięsne, więc jeżeli ktoś decyduje się nie jeść mięsa powinien się liczyć, że decyzja ta obejmuje również tego typu przysmaki. Optykę zmieniły mi nieco dyskusja na studiach, w trakcie których ktoś zwrócił uwagę, że nie wszyscy wegetarianie czy weganie przestają jeść mięso/produkty pochodzenia zwierzęcego z własnej woli/powodów ideologicznych, niektóre osoby są do tego zmuszone z powodów zdrowotnych. I te właśnie osoby mogą mieć ochotę na wege zamienniki mięsnych dań, które lubili jako mięsożercy i które nadal chętnie by pałaszowali, gdyby mogli. Zwracam honor.

Dziś propozycja pasztetu zainspirowanego przepisem znalezionym na blogu Jadłonomia. Oryginalny przepis zmodyfikowałam dodając podsmażoną cebulę i natkę, bo moim zdaniem pieczarki + cebula + natka to zestawienie doskonałe, z którego nie należy rezygnować, jeśli można nie rezygnować :-) Powinien smakować zarówno osobom lubiącym mięso/nabiał, jak i stroniącym od tych składników. Polecam zabieganym, bo produkty na ten pasztet łatwiej dostać niż dobrej jakości mięso na mięsny pasztet. No i szybciej się go robi. Smacznego :-)


Pasztet z pieczarek i kaszy gryczanej

Składniki (na klasyczną keksówkę):
  • 1 kg pieczarek
  • 1 szklanka kaszy gryczanej palonej (suchej)
  • 1 średniej wielkości cebula
  • kilka gałązek świeżej natki
  • 100g orzechów laskowych
  • 1/2 łyżeczki suszonego majeranku
  • 1/2 łyżeczki suszonego tymianku
  • 1/4 łyżeczki ostrej mielonej papryki
  • 6 łyżek oleju roślinnego + trochę do wysmarowania blachy
  • sól i pieprz do smaku
Przygotowanie:
  1. pieczarki myjemy i obieramy, 2-3 sztuki odkładamy do dekoracji, a resztę kroimy na ćwiartki
  2. pokrojone pieczarki wrzucamy na suchą patelnię i czekamy, aż odparuje płyn, dusząc je na niedużym ogniu i mieszając od czasu do czasu
  3. gdy woda z pieczarek odparuje, wlewamy na patelnię łyżkę oleju i podsmażamy, żeby grzyby lekko się zarumieniły
  4. podsmażone pieczarki zdejmujemy z patelni i odstawiamy
  5. cebulę obieramy i siekamy w kostkę, nie musi być drobna, bo całość i tak będziemy później traktowali blenderem
  6. pokrojoną cebulę wrzucamy na tą samą patelnię, na której smażyliśmy pieczarki, i podsmażamy, aż się zeszkli, na niedużym ogniu
  7. kaszę gryczaną wsypujemy do garnka i zalewamy 2,5 szklankami wody, a następnie przykrywamy przykrywką i gotujemy do niedużym ogniu, aż kasza wsiąknie całą wodę - moim zdaniem ważne jest to, żeby kasza nieco się rozgotowała, bo jeśli będzie zbyt al dente, wówczas pasztet może mieć mniej zwartą konsystencję
  8. natkę pietruszki myjemy, siekamy byle jak
  9. orzechy mielimy (ja zmieniłam w małym kielichu blendera)
  10. wszystkie składniki (grzyby, kasza, orzechy, cebula, natka, olej) i blenderujemy (najlepiej w dużym kielichu blendera, w Thermomixie lub innym dużym robocie kuchennym; autorka oryginalnego przepisu podaje, że można to też zrobić za pomocą ręcznego bledera) na gładką masę i doprawiamy do smaku solą i pieprzem, wedle życzenia
  11. keksówkę natłuszczamy olejem, wykładamy papierem do pieczenia (ja wykładam dwoma skrzyżowanymi paskami, a nie jednym prostokątem)
  12. do tak przygotowanej blachy przekładamy pasztetową pasę, równo rozprowadzamy i wyrównujemy wierzch
  13. odłożone pieczarki (surowe) kroimy w plastry i ozdabiamy wierzch pasztetu, a następnie wstawiamy keskówkę do piekarnika rozgrzanego do 200 stopni Celsjusza piekarnika i pieczemy przez ok. 45 min
  14. upieczony pasztet wyjmujemy z piekarnika, studzimy, a następnie wstawiamy (razem z blachą) do lodówki na kilka godzin - wyjmujemy z keksówki po schłodzeniu i serwujemy

niedziela, 20 marca 2016

Bułka z pieczarkami, czyli bulwiok w alternatywnej formie

Po opublikowaniu wpisu o bulwioku podkarpackim w tradycyjnej formie, z farszem twarogowo-ziemniaczanym ze świeżą miętą, moja Siostra zasugerowała, że to samo danie mogłoby fajnie wyjść w formie wytrawnych drożdżówek. Pomysł mi się spodobał i postanowiłam go wykorzystać. Modyfikacja, którą ostatecznie wprowadziłam do przepisu nie ograniczyła się jednak wyłącznie do formy. Pomyślałam sobie, że bulwiok można nadziać równie dobrze ziemniakami z grzybami i natką zamiast twarogu i mięty. Grzyby podsmażone z cebulą, doprawione świeżą natką, solą i pieprzem w towarzystkie ziemniaków to forma "komfort food", komfortowego jedzenia, niejednej osobie kojarzącego się z bezpieczeństwem i ciepłem domu rodzinnego, jak sądzę :-) Znajomym
mojego Wybranka, na których ta modyfikacja została wypróbowana, stwierdzili, że bulwioki w takim wydaniu smakują jak bułka z pieczarkami z jakiej mitycznej warszawkiej budki, która kiedyś była w centrum miasta, a dziś już nie istnieje. Traktuję to jako komplement :-)

Bulwioki z pieczarkami

 
Składniki (z takiej ilości wychodzi 6-8 bułek, w zależności od rozmiaru bułek, jakie ulepicie)
 
NA CIASTO
 
Takie same, jak w tym przepisie
 
NA FARSZ
  • 3 duże ziemniaki
  • 250g pieczarek
  • 1 średniej wielkości cebula
  • 3-4 gałązko natki
  • 2 łyżki oleju
  • sól i pieprz do smaku
Przygotowanie
  1. Ciasto przygotujemy zgodnie ze wskazówkami z tego przepisu: http://www.jakuma-gdy.blogspot.com/2016/02/bulwiok-podkarpacki-czyli-wytrawny.html
  2. Ziemniaki obramy, gotujemy w osolonej wodzie, a ugotowane przepuszczamy przez praskę lub dokładmie rozgniatamy
  3. Pieczarki myjemy lub obieramy, siekamy w kostkę i wrzucamy na suchą patelnię - gdy odparuje płyn, dodajemy 1 łyżkę oleju i podsmażamy przez kilka minut
  4. Usmażone pieczarki dodajemy do ziemniaków
  5. Cebulę obieramy, drobno siekamy i podsmażamy na drugiej łyżce oleju na złoty kolor
  6. Usmażoną cebulę dodajemy do ziemniaków z pieczarkami
  7. Natkę myjemy, drobno siekamy, dodajemy do pozostałych składników farszu
  8. Mieszamy wszystkie składniki farszu, doprawiając solą i pieprzem do smaku
  9. Wyrośnięte ciasto dzielimy na 6-8 części, z każdej lepimy kulkę i układamy na blaszce do pieczenia wyłożonej pergaminem
  10. Kulki spłaszczamy, przykładamy szklankę i robimy wgniecenie na farsz, tak jak w tym przepisie: http://jakuma-gdy.blogspot.com/2014/10/drozdzowki-z-owocami.html
  11. Do każdego zagłębienia nakładamy farsz
  12. Tak przygotowane bułki przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na 20 min
  13. Rozgrzewamy piekarnik (grzanie od dołu i od góry, bez termoobiegu) do temperatury 180 stopni, wstawiamy blachę z bułka i i pieczemy ok 30 minut, do uzyskania złotego koloru ciasta
  14. Serwujemy na ciepło, ale po wystudzeniu również smakują dobrze, np. w towarzystwie barszczu czerwonego, do popijania
Smacznego :-)



niedziela, 28 lutego 2016

Bulwiok podkarpacki, czyli wytrawny placek drożdżowy znadzieniem "pierogowym"

Jestem z Podkarpacia i jestem z tego dumna. Mieszkam i pracuję w Warszawie, bo w Warszawie jest praca dla osób z takim wykształceniem, jak moje i w takiej branży, jaka mnie interesuje. Niemniej jednak nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby ukrywać moje pochodzenie, czy udawać, że jestem kimś innym niż jestem. Zachowanie w stylu tzw. "warszawki" jest żenujące i ma w mojej ocenie związek z głęboko zakorzenionymi kompleksami, a nie z pochodzeniem i próbą zrekompensowania sobie jakichś braków czy ich zatuszowania. Miałam okazję obserwować takie zachowanie zarówno wśród przyjezdnych, jak i wśród Warszawiaków z dziada pradziada.

Ostatnio, zainspirowana studiami podyplomowymi z kultury kulinarnej, pomyślałam, że warto byłoby trochę poszerzyć wiedzę na temat mojej "małej ojczyzny". Plan jest taki, żeby pracę dyplomową poświęcić kulturze kulinarnej mojego rodzinnego regionu. Zaczęłam szukać informacji na ten temat i okazało się m.in., że w województwie podkarpackim jest największa liczba zarejestrowanych produktów tradycyjnych (ponad 200) ze wszystkich województw. Nie zagłębiając się dyskusję na temat tego, czy to rejestrowanie w ogóle ma sens i jak wygląda proces, który sprawia, że dane produkty tradycyjne trafiają na taką listę czy nie, taka ilość produktów z mojego regionu napawa mnie nadzieją, że praca nad tą pracą dyplomową może być ciekawym doświadczeniem :-)

Jednym z moich kulinarnych znalezisk jest potrawa o nazwie "bulwiok podkarpacki", czy też "bulwiok futomski" - pod taką nazwą danie to zostało zarejestrowane na liście produktów tradycyjnych Ministerstwa Rolnictwa. Jak można dowiedzieć się z opisu dostępnego na stronie internetowej tego ministerstwa, jest to ciasto drożdżowe wypełnione ziemniaczano-serowym farszem, takim jak do pierogów ruskich, z dodatkiem dużej ilości mięty. Tradycyjnie wypiekane w okresie wykopków, gospodynie piekły bulwiok i zanosiły je na pole, żeby spracowani rolnicy mogli się posilić. Wypiek rzeczywiście jest bardzo pożywny :-) Danie pochodzi ze wsi Futoma, leżącej w granicach powiatu rzeszowskiego i Pogórza Dynowskiego.

Na stronie ministerstwa przepisu nie było, znalazłam go natomiast na blogu podkarpaccy.pl, który jest narzędziem promowania województwa podkarpackiego, prowadzą go anonimowi dziennikarze. Przepis z tej strony jest jak dla mnie mało precyzyjny, a dla kogoś, kto dopiero zaczyna przygodę z pieczeniem, może być trochę za mało precyzyjny. Wypróbowałam go, starając się znaleźć odpowiedzi na pytania, na które ten przepis nie odpowiadał. Chyba się udało, bo placek ładnie wyrósł, nieźle wyglądał i był smaczny :-) Kluczem do sukcesu jest odpowiednie doprawienie farszu, podobnie jak w pierogach.

Bulwiok podkarpacki



Składniki (na większą keksówkę, porcja dla 4-6 osób, w zależności od apetytu :-)

CIASTO
  • 400g + 2 łyżki mąki pszennej
  • 250ml mleka
  • 25g masła
  • 25g świeżych drożdży
  • 1 łyżeczka cukru
  • 1 jajko
  • 1 łyżeczka soli
FARSZ
  • 5 dużych ziemniaków
  • 200g tłustego twarogu (w przepisie z podkarpaccy.pl jest 100g, ale ja miałam 200g i nie chciałam, żeby się zmarnowało)
  • 1 duża cebula
  • 1 łyżka oleju
  • 1 pęczek/doniczka mięty (w oryginale jest 10 listków, ale moim zdaniem to za mało)
  • sól i pieprz do smaku
Przygotowanie:
  1. Ziemniaki obieramy, gotujemy i dokładnie gnieciemy (jeśli ktoś ma praskę, wówczas można przepuścić przez praskę, natomiast zdecydowanie odradzam wykorzystywanie blendera czy innego robota kuchennego, bo puree robi się zbyt kleiste)\
  2. Twaróg rozgniatamy i mieszamy z ziemniakami
  3. Cebulę obieramy, drobno kroimy i podsmażamy na łyżce oleju, na niedużym ogniu, do lekkiego zrumienienia
  4. Miętę myjemy, obrywamy listki i drobno je siekamy
  5. Podsmażoną cebulkę i posiekaną miętę dodajemy do ziemniaków z twarogiem, doprawiamy do smaku (wedle indywidualnych preferencji) solą i pieprzem, przykrywamy miskę folią spożywczą, żeby farsz nie wysychał i odstawiamy na bok, żeby smaki się przegryzły (nie do lodówki)
  6. Połowę mleka podgrzewamy (powinno być ciepłe, ale nie gorące), dodajemy cukier, 2 łyżki mąki, rozkruszone drożdże i mieszamy
  7. Tak przygotowany zaczyn przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce na 15 minut, żeby zaczyn "ruszył"
  8. W międzyczasie rozpuszczamy masło z pozostałym mlekiem i odstawiamy do przestygnięcia
  9. Mąkę wsypujemy do miski i mieszamy z solą
  10. Gdy zaczyn "ruszy", dodajemy go do miski z mąką, a następnie dorzucamy 1 jajko i wlewamy przestudzone roztopione masło z mlekiem
  11. Wyrabiamy ciasto, nie powinno się lepić
  12. Wyrobione ciasto przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia (powinno podwoić wielkość) - ja przygotowuję drożdżowe ciasto zawsze w metalowej misce, przykrywam ją ściereczką i wstawiam do delikatnie rozgrzanego piekarnika (40-50 stopni) na ok 1h
  13. Wyrośnięte ciasto chwilę wyrabiamy (jeśli jest zbyt lepkie, można dodać trochę mąki), rozwałkowujemy, nadając mu kształt prostokąta i wykładamy nim natłuszczoną wcześniej formę do pieczenia
  14. Formę wypełnioną ciastem przykrywamy ściereczką i odstawiamy na 15-20 min do wyrośnięcia
  15. Rozgrzewamy piekarnik do temperatury 180 stopni Celsjusza, grzanie od góry i od dołu
  16. Formę wyłożoną ciastem wypełniamy farszem i zaginamy brzegi ciasta do środka
  17. Formę wstawiamy do piekarnika i pieczemy przez 40-50 minut
  18. Serujemy ciepłe, aczkolwiek na zimno też podobno jest dobre :-)
Smacznego :-)







niedziela, 31 stycznia 2016

Róże z kruchego ciasta

W dzisiejszych czasach kupienie prezentu nie jest wielką sztuką, towaru wszelkiej maści jest w sklepach pod dostatkiem, wystarczy wejść i kupić. No chyba, że chodzi o prezent wyjątkowy, wyszukany, którego zdobycie wymaga sporo zachodu. Niemniej jednak dla mnie najbardziej wartościowe są własnoręcznie zrobione prezenty - odbieram je jako wyraz szczególnego zaangażowania ze strony darczyńcy. Czy to będą przetwory od babci czy dziadka, czy kopytka z gulaszem od mamy, czy płyta z "the best of" filmów z nagraniami rodzinnymi - takie rzeczy cieszą, bo zostały zrobione własnoręcznie, z miłością.

Staram się w miarę możliwości przygotowywać dla najbliższych domowej roboty prezenty, a że  z prac ręcznych najlepiej wychodzi mi gotowanie/pieczenie, zwykle jest coś do jedzenia. Tym razem były to róże z kruchego ciasta z nadzieniem z różanej marmolady, dla babci na imieniny. Pomysł chodził za mną od dłuższego czasu, w końcu udało mi się go zrealizować :-) Przepis i wykonanie są proste, najtrudniejszym elementem jest wyczucie piekarnika (jak długo piec, żeby dopiec). Wskazówk zaczerpnęłam z bloga Renia W Kuchni: http://reniawkuchni.blox.pl/2013/02/Kruche-rozyczki.html

Róże z kruchego ciasta

Składniki (na 25-35 kruchych róż):
500g mąki pszennej
300g masła
3 łyżki cukru pudru
4 żółtka
1 białko
szczypta soli
marmolada (u mnie różana)

Przygotowanie:
1. Mąkę, cukier puder i sól przesiewamy na deskę lub do dużej miski
2. Zimne masło siekamy z suchymi składnikami lub ścieramy na tarce o frubych oczkach
3. Rozcieramy suche składniki z masłem za pomocą opuszków palców do uzyskania konsystencji kruszonki
4. Dodajemy żółtka i zagniatamy ciasto, owijamy je folią i chowamy do lodówki na 30min
5. Schłodzone ciasto rozwałkowujemy, wycinamy kółka (można szklanka), takie jak na pierogi
6. Bierzemy pod trzy kółka, układamy w jednej linii, tak, żeby zachodziły na siebie - miejsca, w których na siebie zachodzą smarujemy białkiem, żeby się skleiły, a następnie marmoladą (ok 1 łyżeczka), w poprzek sklejonych kółek (tak, żeby drżem był na planie średnicy przechodzącej przez pierwsze i drugie kółko od lewej)
7. Zwijamy kółka w rulon, zaczynając od lewego, a następnie przekrajamy rulon na pół - miejsce przecięcia można zakleić dodatkowym małym kółkiem wyciętym z tego samego ciasta, żeby drżem nie wypływał/nie przypadał się
8. Połówki ruloników układamy miejscem przecięcia do dołu na blaszce do pieczenia wyłożonej papierem pergaminowym i pieczemy w temperaturze ok 170 stopni Celsjusza (bez termoobiegu) przez 25-35min
9. Po upieczeniu studzimy i przechowujemy w szczelnym opakowaniu

Przy rakiej ilości cukru ciasto nie jest specjalnie słodkie, więc można dodać więcej cukru do ciasta lub oprószyć upieczone i wystudzone róże cukrem pudrem.

Smacznego :-)


piątek, 1 stycznia 2016

Roladki wołowe z kluskami śląskimi i modrą kapustą

W wieczór sylwestrowy 2015/2016 tradycji stało się zadość: kolejny raz spędziliśmy z Wybrankiem ten czas w domu na kanapie, ubrani w "wyjściowe" dresy, gotując kluchy. Te kluchy to zwyczaj zapoczątkowany trzy lata temu, kiedy zrobiliśmy kluski kładzione. Rok temu były pierożki z ciasta ryżowego w azjatyckim stylu, dwa lata temu - chinkali, a na przełomie 2012 i 2013 - ulubione kluchy Wybranka, kładzione. W tym roku padło na kluski śląskie, obowiązkowo z roladkami wołowymi i modrą kapustą. Skorzystaliśmy ze wskazówek "Księgowej w kuchni", czyli Marii Ożgi,  najbardziej wyrazistej uczestniczki jednej z historycznych edycji programu "Masterchef", która regularnie "dowalała" nadętemu członkowi jury, reklamującemu obecnie szczyt francuskiej sztuki kulinarnej - śledzie ;-) Nie żebym miała coś przeciwko śledziom, ale wydaje mi się, że jak ktoś lansuje się na eksperta od "kuchni wyższej", artystę, to reklamowanie śledzi jest mało spójne z takim wizerunkiem. Jako ekonomista oczywiście rozumiem aspekt finansowy takiej pracy, ale jako miłośniczka kuchni francuskiej jestem zniesmaczona.

Wracając do meritum - z radością odkryłam, że kluski śląskie, które bardzo lubię, to banalnie proste danie, wymagające zaledwie dwóch składników - zgodnie z przepisem pani Marii są to mąka ziemniaczana i ziemniaki. Czyli z jednej strony tradycyjnie, a z drugiej - bezglutenowo i wegańsko ;-)

Specjalistką od roladek mięsnych, zwanych również zrazami, jest moja Mama. Roladki często pojawiają się na naszym stole w związku ze specjalnymi okazjami, jak święta, jubileusze czy wizyta ważnych gości. Wyprodukowanie roladek dla dużej liczby osób to praco- i czasochłonne zajęcie, szczególnie jeśli trzeba własnoręcznie rozbić 20 czy 30 kotletów wołowych. Mama ostatnio zaczęła się odgrażać, że przerzuci się na roladki wieprzowe, bo wieprzowinę łatwiej jest rozbić. Ja miałam to szczęście, że warszawski sklep mięsny Befsztyk, w którym najczęściej zaopatrujemy się w mięso, oferuje opcję zamówienia mięsa już pokrojonego w plastry i rozbitego tłuczkiem. Z dziką radością z tej opcji skorzystaliśmy :-) Przy okazji, jeśli mieszkanie w Warszawie lub okolicach i szykujecie zapasy mięsa na święta, szczerze polecam zamówienie mięsa w sklepie internetowym Befsztyk.pl z dostawą do domu lub odbiorem na miejscu. Dzięki temu macie pewność, że dostaniecie to, na czym Wam zależy, a przy okazji nie będziecie musieli stać w długich kolejkach z obawą, że ten kawał mięsa, który upatrzyliście sobie w lodówce, kupi ktoś, kto stoi przed Wami ;-)

Nasze roladki były skrzyżowaniem wersji zaprezentowanej przez Marię Ożgę z roladkami przygotowywanymi przez moją Mamę. Nadzienie ograniczało się do musztardy, cebuli i boczku, jak u pani Marii, natomiast roladki dusiliśmy w sosie na bazie cebulki i bulionu, jak u mojej Mamy.

Wyszło pysznie :-)

Roladki wołowe z kluskami śląskimi i modrą kapustą















Składniki (dla 5-6 osób):

KLUSKI ŚLĄSKIE
  • ok. 1,3kg surowych ziemniaków (z tej ilości, po obraniu i ugotowaniu, powinniśmy uzyskać ok 1kg ugotowanych ziemniaków)
  • 250g mąki ziemniaczanej















ROLADKI
  • 10-12 kotletów z mięsa wołowego (najlepiej poprosić o mięso zrazowe, u nas był udziec wołowy)
  • musztarda (najlepiej nie francuska), po ok 1 płaskiej łyżeczce na roladkę
  • 150-200g chudego boczku wędzonego
  • 1 duża cebula
  • 1,5 szklanki bulionu wołowego
  • sól i pieprz















MODRA KAPUSTA
  • 1 średniej wielkości główka czerwonej kapusty
  • 2-3 łyżki octu (najzwyklejszego)
  • 1-2 łyżeczki cukru
  • sól i pieprz
Przygotowanie:

KLUSKI ŚLĄSKIE
  1. Ziemniaki obieramy i gotujemy w osolonej wodzie, a następnie studzimy
  2. Wystudzone ziemniaki przepuszczamy przez praskę do ziemniaków lub mielimy w maszynce do mięsa (zdecydowanie nie polecam rozdrabniania ziemniaków w blenderze, Thermomoxie lub innych ustrojstwach - wiem z doświadczenia, że wówczas uzyskujemy konsystencję "gluta", która nie nadaje się do przygotowania klusków), a jeżeli jesteście wystarczająco wytrwali i dokładni, można równie dobrze rozgnieść ziemniaki widelcem
  3. Do ziemniaków dodajemy mąkę i wyrabiamy gładkie ciasto
  4. Z ciasta lepimy kuleczki wielkości dużego orzecha włoskiego, a następnie w każdej z nich robimy palcem dziurkę (na sos ;-)
  5. Kluski gotujemy w osolonej wodzie, aż wypłyną na powierzchnię wody
ROLADKI
  1. Kotlety wołowe rozbijamy tłuczkiem, żeby były cienkie (jak na cienkie schabowe, im cieńsze tym łatwiej będą się zwijały)
  2. Cebulę obieramy i siekamy w drobną kostkę
  3. Boczek siekamy w drobną kostkę
  4. Każdy rozbity kotlet smarujemy musztardą (od wewnątrz roladki), układamy na środku trochę posiekanej cebulki i boczku, doprawiamy pieprzem (tu bez soli) i zwijamy w roladkę, którą spinamy drewnianą wykałaczką lub specjalnym metalowym szpikulcem
  5. Tak przygotowane roladki obsmażamy ze wszystkich stron na oleju (najlepiej w głębokim rondlu, w którym później będziemy dusili roladki), do uzyskania złotego koloru
  6. Po obsmażeniu roladek na tej samej patelni i tym samym tłuszczu podsmażamy cebulę, która powinna była zostać z nadziewania (jeśli zostało Wam trochę boczku, możecie go podsmażyć z cebulką i dodać do sosu albo podsmażyć na osobnej patelni i dodać do modrej kapusty)
  7. Podsmażoną cebulę zalewamy 1/2 szklanki bulionu, który "ściągnie" wszystkie przysmażone fragmenty mięsa i cebuli z dna rondla, i chwilę gotujemy
  8. Następnie wkładamy do rondla roladki, zalewamy pozostałym bulionem, doprawiamy solą i pieprzem i dusimy pod przykryciem na niedużym ogniu, do momentu, aż mięso będzie miękkie (u nas zajęło to ok. 1h, ale tu dużo zależy od mięsą)
  9. Przed podaniem sos można zagęścić mąką lub śmietaną i mąką, można też przed usmażeniem obtoczyć roladki w mące, co powinni spowodować zagęszczenie sosu
MODRA KAPUSTA
  1. Kapustę myjemy, usuwamy zewnętrzne liście, resztę szatkujemy
  2. Poszatkowaną kapustę wrzucamy do garnka, wlewamy szklankę wody i gotujemy bez przykrycia do miękkości i odparowania wody
  3. Na końcu doprawiamy kapustę octem, cukrem, solą i pieprzem i jeszcze chwilkę gotujemy