czwartek, 28 sierpnia 2014

Moim zdaniem idealna zupa ze świeżych pomidorów

Tę zupę robię tylko w sierpniu i na początku września, bo tylko wtedy pomidory w Polsce są na tle dobrze, żeby same w sobie stanowiły zarówno bazę, jak i wykończenie tej zupy. Jest od początku do końca bardzo pomidorowa, nawet woda jest z pomidorów, a nie dolewana. Polecam pomidorowym maniakom, szczególnie z dodatkiem kawałków mozarelli, świeża bazylią. Można też serwować ją z grzankami natartymi czosnkiem i uprażonymi na patelni orzeszkami piniowymi.

Krem ze świeżych pomidorów




Składniki (dla 4-6 osób)
2 kg dojrzałych, pachnących pomidorów
8 suszonych pomidorów
1 duża cebula
2 ząbki czosnku
1 pęczek świeżej bazylii
2 łyżki oliwy z oliwek
sól i pieprz do smaku

Przygotowanie:
1. Pomidory myjemy, patrzymy wrzątkiem, obieramy ze skórki i kroimy w kostkę
2. Suszone pomidory odcedzamy z zalewy i drobno kroimy
3. Cebulę i czosnek obieramy i siekamy (może być byle jak, bo i tak blender będzie w użyciu)
4. Na dno sporego garnka wlewamy oliwę, podgrzewamy, a następnie podsmażamy na niej cebulę i czosnek
5. Do podsmażonej cebuli i czosnku dorzucamy pokrojone pomidory świeże i uczone, a następnie gotujemy na średnim ogniu do momentu, aż kawałki pomidora się porozpadają (jeżeli zależy Wam na bardziej płynnej zupie, przykryjcie garnek z zupą przykrywką, żeby za dużo płynu Wam nie wyparowało)
6. Tuż przed końcem gotowania, dodajemy połowę posiekanego pęczka bazylii, a następnie blenderujemy zupę na gładko
7. Zblenderowaną zupę doprawiamy do smaku solą i odrobiną czarnego pieprzu
8. Przed podaniem dorzucamy kawałki porwanej mozarelli i pozostałą bazylię, można też podać z grzankami i/ lub uprażonymi na patelni pestkami dyni

Smacznego :-)

wtorek, 26 sierpnia 2014

Muffiny #jedzjablka

Najprostsze pomysły są najlepsze, a pomysł Grzegorza Nawackiego, wicenaczelnego Puls Biznesu jest kolejnym potwierdzeniem tej tezy. Spontaniczny apel, zachęcający czytelników portalu PB.pl do jedzenia polskich jabłek i picia polskiego cydru w odpowiedzi na rosyjskie embargo, przeobraził się w jedną z największych akcji w internecie i w realu, a w kwestiach związanych z polską gospodarką -prawdopodobnie największą. Nie jestem pewna, czy to rzeczywiście pomoże polskim eksporterom (pewnie bardziej by im pomogła strategiczna zmiana rynków zbytu, bo po "Ruskich" można się spodziewać wszystkiego), ale liczy się pomysł i umiejętność porwania tłumów :-) Postanowiłam mieć swój skromny wkład w tę akcję. Mimo, że największe emocje wokół tej akcji zdaje się już opadły, lepiej późno niż wcale ;-) Zachęcam do wypróbowania tych muffinów z jabłkami z wczesnym zbiorów, orzechami włoskimi i rodzynkami.

Muffiny #jedzjablka


Składniki (na ok 15 muffinów o średnicy 5 cm):
300g mąki pszennej
120g cukru
16g cukru waniliowego
2 łyżeczki proszku do pieczenia
200ml jogurtu naturalnego
125ml oleju słonecznikowego
1 jajko
2 nieduże jabłka
Garść orzechów włoskich
1/2 szklanki rodzynek (najlepiej drobnych) + pół szklanki gorącej wody do namoczenia

Przygotowanie:
1. Rodzynki zalewamy gorącą wodą
2. Orzechy siekamy na małe kawałki
3. Mąkę mieszamy z proszkiem i cukrami
4. W osobnym naczyniu mieszamy jogurt, jajko i olej
5. Łączymy suchą i mokrą masę, mieszamy
6. Odsączamy rodzynki
7. Blachę do muffinów wykładamy papilotkami lub smarujemy tłuszczem
8. Do każdej papilotki nakładamy ciasto, do ok 2/3 wysokości
9. Obieramy jabłka i kroimy w półplasterki
10. Na wierzchu każdej porcji muffinowego ciasta układamy po kilka półplasterków jabłka, a następnie kilka rodzynek i posypujemy posiekanymi orzechami
11. Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni Celsjusza, grzanie z góry i z dołu, bez termoobiegu
12. Wstawiamy blachę z ciastem do piekarnika i pieczemy przez 23-25 minut, do przypieczenia się plasterków ciasta na złoto-brązowy kolor
13. Po upieczeniu wyjmujemy z piekarnika i studzimy do temperatury pokojowej

Uwaga: jeżeli nie namoczycie rodzynek, a są suche, mogą się za mocno przypieczenia/przypalić

A tak poza tym to smacznego :-)
Jedzcie jabłka!

Mleczna wersja prawdopodobnie najlepszego ciasta czekoladowego naświecie

Ze wszystkich wpisów na moim blogu największą popularnością cieszy się ten poświęcony ciastu czekoladowemu, na które przepis dostałam od mojej przyjaciółki Marty, która to dostała go od swojej cioci (pozdrowienia dla obu pań :-). Ciasto z tego przepisu robiłam wiele razy i za każdym razem budziło entuzjazm konsumentów. Ostatnio dostałam od Mamy Wybranka dużą ilość pysznej szwajcarskiej mlecznej czekolady, której nie mogłam niestety sama skonsumować ze względu na rychłe zamążpóście i niechęć do płacenia fotografowi za obrabianie każdego zdjęcia po kątem sprawienia, żeby panna młoda nie wyglądała na nich grubo ;-) Postanowiłam więc podzielić się tą czekoladą ze znajomymi z pracy, przygotowując dla nich prawdopodobnie najlepsze ciasto czekoladowe na świecie, zastępując gorzką czekoladę z oryginalnego przepisu, czekoladą mleczną. W połączeniu ze świeżymi malinami, wersja ta wzbudziła podobny entuzjazm jak jej słodko-gorzka poprzedniczka. Nieco kwaskowate, soczyste maliny bardzo dobrze zgrały się z ciężkim, słodkim ciastem. Polecam :-)

Ciasto czekoladowe z mlecznej czekolady


Składniki (u mnie była tortownica o średnicy 26 cm, jeśli wykorzystanie mniejszą, ciasto będzie wyższe):
400 mlecznej czekolady dobrej jakości
330ml śmietany kremówki
150g masła (im więcej masła w maśle, tym lepiej)
6 jajek
110g cukru (połowę mniej niż w przypadku wersji z gorzkiej czekolady)
150g świeżych malin

Przygotowanie:
1. czekoladę łamiemy na mniejsze kawałki lub siekamy, wrzucamy do miski
2. miskę ustawiamy na mniejszym od niej garnku z gorącą wodą, ale tak, aby dno miski nie dotykało powierzchni wody
3. rozpuszczamy czekoladę w tak przygotowanej kąpieli wodnej
4. w osobnym naczyniu podgrzewamy śmietanę, nie doprowadzając do zagotowania
5. do śmietany dodajemy masło i rozpuszczamy je w śmietanie
6. do roztopionej czekolady dodajemy gorącą mieszankę śmietanowo-maślaną i dobrze mieszamy
7. w osobnym naczyniu łączymy jajka i cukier - najlepiej wymieszać mikserem na małych obrotach
8. łączymy obie masy, mieszając mikserem
9. rozgrzewamy piekarnik do temperatury 100 stopni Celsjusza (grzanie od góry i od dołu, bez termoobiegu)
8. blachę smarujemy masłem i wlewamy ciasto, a spód tortownica zabezpieczymy folią aluminiową (najlepiej, jeżeli mam pewność, że tortownica jest szczelna, ale na wszelki wypadek można owinąć)
9. wstawiamy do piekarnika (bez przykrywania) i pieczemy od 2,5 do 3,5 godz., aż zestali się przy ściankach tortownicy, a pośrodku będzie raczej miękkie (jak miękki ser żółty)
10. upieczone ciasto wyjmujemy z piekarnika i studzimy do temperatury pokojowej w blaszce (nie wyjmujemy przed wystudzeniem!)
11. wystudzone ciasto chłodzimy w lodówce przez kilka godzin, podajemy prosto z lodówki, posypując wierzch ciasta przez serwowaniem świeżymia malinami

Smacznego :-)