sobota, 31 marca 2012

Wiosenna sałatka z kozim serem podpatrzona "U Kucharzy"

Tegoroczną kolacją urodzinową spędziłam w towarzystwie Wybranka w warszawskiej restauracji "U Kucharzy", prowadzonej przez braci Gessler. Mieści się ona w budynku dawnego Hotelu Europejskiego, graniczącego z jednej strony z Placem Piłsudskiego, a z drugiej Krakowskim Przedmieściem. Restauracja ta ma wystrój a la "od kuchni" - białe kafelki, proste sprzęty, otwarta kuchnia, w której uwijają się kucharze. A na sali praktycznie nieustający gwar. I kelnerzy jak sprzed lat (prawie tacy, jak w filmie "Zaklęte rewiry" ;). "U Kucharzy" serwuje smaczne, tradycyjne dania kuchni polskiej. Takie domowe obiadki i kolacyjki. Proste, uczciwe jedzenie. Było to ulubione miejsce na lunch (20 zł za zupę, II danie i deser) moich koleżanek i kolegów z pracy, gdy siedziba naszego pracodawcy mieściła się nieopodal tej restauracji.

Częścią mojego urodzinowego posiłku "U Kucharzy" była sałatka z kozim serem ze świeżych warzyw, twarogu koziego doprawionego ziołami i z dressingiem na bazie octu balsamicznego. Taki wiosenny zestaw. W oczekiwaniu na wiosnę za oknem, podjęłam próbę skopiowania tej sałatki. Przyznaję, identyczna nie wyszła, ale i tak była dobra, więc cel został osiągnięty ;) Polecam.

Wiosenna sałatka z kozim serem

Składniki (porcja dla 1 osoby):
  • 5-6 liści zwykłej sałaty
  • kilka pasków świeżej papryki
  • 2 rzodkiewki
  • 1/2 dużego pomidora
  • 1 łyżka posiekanego szczypiorku
  • ok. 2 czubate łyżki twarożku koziego (1/2 opakowania małej roladki)
  • 1 łyżeczka drobno posiekanych ziół (u mnie świeży tymianek)
  • 3 łyżeczki oliwy z oliwek
  • 1 łyżeczka octu balsamicznego
  • sól i pieprz do smaku
Przygotowanie:
  1. sałatę umyć, osuszyć i porwać na kawałki
  2. pomidor sparzyć, obrać ze skórki, pokroić (jeśli ktoś woli ze skórką, ok)
  3. rzodkiewki umyć, osuszyć, pokroić w plasterki
  4. paprykę umyć, odkroić kilka pasków, paski przekroić na pół
  5. posiekać zioła
  6. serek kozi wymieszać z tymiankiem (lub np. natką), doprawić solą i pieprzem, uformować we "wrzecionka" za pomocą 2 łyżeczek (albo i nie ;)
  7. oliwę wymieszać z octem balsamicznym i doprawić
  8. sałatę ułożyć na talerzy, polać dressingiem, wymieszać
  9. na sałacie ułożyć resztę warzyw i ser, po wierzchu posypać szczypiorkiem
I to tyle - smacznego :)

piątek, 30 marca 2012

Muffiny z owocami (ob)leśnymi

Na smutki, rozterki i tęsknoty najlepsze są słodycze :) Albo inne wysokokaloryczne dania, najlepiej o dużej zawartości tłuszczu. Muffiny spełniają wszystkie te warunki i - mam nadzieję - spełnią się również w roli pocieszycieli dla osób tęskniących za latem. Były już muffiny cytrynowe z pierzynką z serka mascarpone, czas na muffiny z owocami leśnymi, zwanymi przez mojego Wybranka "obleśnymi" (chyba nie dlatego, że jakoś strasznie ich nie lubi, raczej tak po prostu, ten typ tak ma). Te owoce leśne to tak z przymrużeniem oka trochę, bo z owoców wchodzących w skład mrożonki, którą wykorzystałam do upieczenia tych muffinów, jedynie czarne jagody kwalifikują się do tej kategorii. Pozostałe składniki - truskawki i maliny - są raczej z ogrodu. Ale co tam. Mieszankę mrożonych truskawek, malin i jagód można zastąpić innymi mrożonymi lub świeżymi owocami. Nie polecam ananasa - po podgrzaniu bywa gorzki... A przecież chodzi o to, żeby trochę osłodzić sobie egzystencję.

Muffiny z owocami (ob)leśnymi

Składniki (na ok 16 muffinów o średnicy 5 cm):
  • 300g mąki pszennej
  • 150g cukru
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1 łyżeczka sody oczyszczonej
  • 125g masła
  • 200ml maślanki
  • 1 jajko
  • 250g mrożonych owoców (jeśli niektóre owoce są duże - u mnie były spore truskawki - dobrze jest pokroić je na mniejsze kawałki)
  • cukier puder do posypania
Przygotowanie:
  1. masło roztapiamy i studzimy
  2. rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni Celsjusza (grzanie od góry i od dołu, bez termoobiegu)
  3. wystudzone masło mieszamy z jajkiem i maślanką (dobrze, by były w temperaturze pokojowej, żeby masło nie zbryliło się pod wpływem kontaktu z zimnym jajkiem i maślanką prosto z lodówki)
  4. w osobnym naczyniu mieszamy suche składniki - mąkę, cukier, proszek i sodę
  5. łączymy obie mieszaniny, które należy dobrze wymieszać (wystarczy łyżką)
  6. do uzyskanej masy dodajemy mrożone owoce, mieszamy
  7. blachę do pieczenia muffinów wykładamy papilotkami lub smarujemy tłuszczem (zagłębienia)
  8. nakładamy masę do papilotek/zagłębień, do 2/3 wysokości (po ok 1 czubatej łyżce masy)
  9. wstawiamy do piekarnika i pieczemy przez 23 minuty
  10. upieczone muffiny studzimy i posypujemy cukrem pudrem
Życzę smacznego, udając się na kolację przygotowaną przez Wybranka (makaron z boczkiem, śmietaną, groszkiem i szałwią, z tego przepisu - w piątkowy wieczór nie będę się oszczędzała ;). A do tego Chianti Classico.

poniedziałek, 26 marca 2012

Sałatka z truskawkami i kozim serkiem

Swojego czasu przy ul. Odolańskiej w Warszawie była niewielka knajpka Esencja Smaku. Lubiłam to miejsce ze względu na bezpretensjonalny i sąsiedzki klimat oraz dobrą kuchnię, bazującą na sezonowych produktach. Menu w Esencji Smaku zmieniało się z miesiąca na miesiąc, w zależności od tego, na jakie produkty akurat był sezon. Było i kilka stałych pozycji, a wśród nich moje ulubione danie z menu tej restauracji - sałatka "kozi serek", składająca się z koziego twarożku, truskawek i świeżych liści szpinaku. Weszłam dziś na stronę www Esencji (która w międzyczasie przeprowadziła się do budynku Teatru Rozmaitości przy ul. Marszałkowskiej i zmieniła nazwę na Delikatesy Esencja), żeby sprawdzić, jakie jeszcze składniki tworzyły tę sałatkę - w formie figurującej obecnie w menu nie ma truskawek, jest za to boczek (nie pamiętam niestety, czy w "erze odolańskiej" boczek był w tej sałatce) i są pomidory. Zaispirowana wspomnieniami o pysznej sałatce z dawnej Esencji, proponuję nieco zmodyfikowaną wersję tego dania.

Sałatka z truskawkami i kozim serkiem

Składniki (porcja dla 1 osoby):
  • ok. 2 czubate łyżki twarożku koziego (1/2 małej roladki)
  • 2-3 truskawki
  • 1 duża garść dowolnej sałaty (u mnie mix z rukolą)
  • kilka cienkich plasterków czerwonej cebuli
  • 1 łyżka orzeszków piniowych
  • 1 łyżeczka miodu
  • 1 łyżeczka octu balsamicznego
  • 2 łyżeczki oliwy z oliwek
  • sól, pieprz do smaku
Przygotowanie:
  1. przygotować dressing, mieszając miód, ocet i oliwę oraz doprawiając solą i pieprzem (wedle uznania)
  2. sałatę rozkładamy na talerzu i skrapiamy dressingiem
  3. na sałacie układamy plasterki cebuli oraz kawałki truskawek
  4. całość posypujemy rozkruszonym serem oraz orzeszkami piniowymi uprażonymi na patelni
I to wszystko, smacznego :)

niedziela, 25 marca 2012

Całuśny tort imieninowy dla dziadka

Ten tort to tak naprawdę tylko pretekst do zaprezentowania sprytnej metody krojenia biszkoptu, którą pokazała mi mama ;) Przepis na ciasto jak zwykle ten sam, krem jak zwykle banalnie prosty (500g serka mascarpone + 5 łyżek cukru pudru + 2 łyżeczki esencji waniliowej; dobrze wymieszać, schłodzić przez 30 min w lodówce, rozsmarować na torcie, schłodzić tort, e voila). A do tego czego tylko dusza zapragnie (kiełbasy nie polecam ;). U mnie tort został tym razem przełożony kwaskowatą konfiturą malinową, a biszkopt nasączony esencją herbacianą.


Z tego wszystkiego najbardziej pracochłonna była dekoracja w postaci własnej roboty czekoladek w kształcie ust, zrobionych z białej czekolady wymieszanej z odrobiną konfitury malinowej, a następnie pociągniętych „błyszczykiem” z soku malinowego dla lepszego efektu ;)


A biszkopt kroi się tak:

1. bierzemy ostry nóż i zaznaczamy na biszkopcie miejsce, w którym powinno przebiegać cięcie


2. bierzemy niezbyt grubą, ale mocną i gładką nitkę (może też być cienka żyłka wędkarska) przykładamy ją do ciasta w miejscu nacięcia


3. po otoczeniu całego biszkoptu nitką, krzyżujemy jej końce i pociągamy za nie w taki sposób, żeby nitka przecinała biszkopt – trzeba to robić powoli o ostrożnie, pilnując, aby cięcie się nie omsknęło, bo powierzchnia placków, które chcemy uzyskać krojąc biszkopt będzie krzywa ciągniemy końce nitki do całkowitego przekrojenia biszkoptu, czynność powtarzamy, jeśli planujemy uzyskać więcej niż 2 kawałki


Tego sposobu moją mamę nauczyła jej mama. Mi bardzo się spodobał, a jego efekt jest moim zdaniem dużo lepszy niż krojenie biszkoptu nożem (czego - niestety - nie oddaje powyższe zdjęcie, bo moja nitka była tym razem niestety dość tępa), szczególnie, jeśli nie mamy na stanie wystarczająco długiego i ostrego noża. Polecam :)

A za pomoc w przygotowaniu zdjęć do tego wpisu dziękuję mojemu tacie, który cierpliwie robił zdjęcia, podczas gdy ja kroiłam ten biszkopt.

sobota, 24 marca 2012

Comfort food 3: szynka wieprzowa duszona z marchewką

Comfort food to szeroka kategoria. Dla niektórych będą to skomplikowane dania, których przygotowanie zajmuje dużo czasu i wymaga przejścia wielu etapów. Pozwala to skupić się na konkretnym, angażującym zadaniu i oderwać myśli od trudnych czy przykrych spraw. Innym wystarczy cokolwiek, byle się najeść „do ulania” i zapaść w sen z przejedzenia (bo organizm najprawdopodobniej odmówi robienia czegokolwiek poza trawieniem). Dla mnie comfort food to przede wszystkim jedzenie, które znam i lubię. Z prostych składników, których połączenie daje przewidywalny efekt. Jedzenie, które dobrze mi się kojarzy – najlepiej z chwilami spędzonymi w gronie bliskich osób, w poczuciu bezpieczeństwa. Ciepła, sycąca zupa jarzynowa, kopytka mamy lub gołąbki którejś z babć odsmażone na patelni, fasolka po bretońsku babci Marysi, kotlety mielone babci Jadzi, pierogi cioci Loni, bitki mamy... Comfort food nie sprawi, że smutki czy kłopoty znikną (a szkoda). Pomoże jednak rozgrzać duszę i ciało, przynosząc choćby chwilowe ukojenie.

„Ździebełko ciepełka
W codziennych piekiełkach
W wyblakłym na szaro obłędzie
Różowa perełka, ździebełko ciepełka
Znów wiem, że jakoś to będzie”
[fragment wiersza Janusza Kofty pt. „Ździebełko-Ciepełko”]

Jak dla mnie szynka wieprzowa nie budzi jakichś specjalnie ciepłych skojarzeń. Ot kawał świńskiego zada. Ale po doprawieniu i przetworzeniu staje się całkiem sympatycznym daniem, które spokojnie zaliczyłabym do kategorii comfort food. Zwyczajne, proste, przewidywalne, rozgrzewające i sycące.

Szynka wieprzowa duszona z marchewką

Składniki (dla 3-4 osób):
  • 0,5kg szynki wieprzowej (surowej ;)
  • 1 zwykła cebula
  • 2 nieduże marchewki
  • 1 liść laurowy
  • 2 ziarenka ziela angielskiego
  • sól, pieprz
  • bulion (u mnie warzywny) - tyle, aby przykrył mięso

Przygotowanie:
  1. mięso opłukać pod bieżącą wodą, osuszyć i oczyścić ze zbędnych "farfocli"
  2. pokroić na niezbyt grube plastry ( ok 5mm) lub w kostkę, jak do gulaszu
  3. na patelni rozgrzać olej, partiami usmażyć mięso (uważajcie, żeby nie stłoczyć zbytnio mięsa na patelni, bo zbytnio stłoczone będzie się dusiło w sosie własnym zamiast się usmażyć i przyrumienić) z obu stron (do przyrumienienia)
  4. usmażone kawałki mięsa zdjąć z ognia i odstawić
  5. w międzyczasie obrać i pokroić warzywa (cebulę w kostkę, marchew w niesbyt cienkie plasterki)
  6. gdy całe mięso jest już usmażone, na tej samej patelni i tym samym tłuszczu podsmażamy cebulę
  7. gdy cebula jest już usmażona, wrzucamy mięso z powrotem na patelnię, dodajemy ziele angielskie i liść laurowy i zalewamy bulionem (do przykrycia mięsa, nie więcej)
  8. dusimy mięso do miękkości, a na ok 15-20min przed podaniem dorzucamy marchew (jeśli wrzucimy ją od razu, może się rozgotować)
Czas duszenia mięsa może być dłuższy lub krótszy, u mnie trwało to ok 45min. Trzeba na bieżąco sprawdzać stan uduszenia mięsa. Jeśli przetrzymamy je za długo, będzie się rozpadało.

Danie to dobrze komponuje się z kaszą perłową i ogórkiem kiszonym - taki klasyk. Smacznego :)

środa, 14 marca 2012

Muffiny "pełen tłuszcz"

"Pełen tłuszcz" oznacza mniej więcej to samo, co "full wypas", a określenie to znalazłam w jednej z gazet kierujących swoje treści do entuzjastów samochodowego tunningu. Swojego czasu należał do nich mój brat, stąd takie czasopismo u nas w domu. Zajrzałam kiedyś z ciekawości, trafiając na relację z jakiegoś tunningowego eventu i trafiłam na to określenie. Bardziej niż do aut pasuje mi do muffinów, które ostatnio upiekłam. Traktowane dosłownie, oddaje charakter tych babeczek, składających się z masła, mąki, jajka, boczku i sera cheddar, czyli samych dietetycznych składników ;)

A inspiracją do upieczenia takich muffinów była dla mnie książka z przepisami na muffiny znaleziona w sieci sklepów Marks&Spencer, nosząca tytuł "Easy muffins. 100 fuss-free recipes for everyday cooking". Zawiera przepisy zarówno na słodkie muffiny (cytrynowe z makiem, z jabłkami i kruszonką, z morelami i prażonymi migdałami, z pistacjami i limonką, z rabarbarem, rodzynkami i imbirem, z syropem klonowym i orzechami pekan, z nektarynkami i bananami, z jagodami, z masłem orzechowym, itd.), jak i niesłodkie (z karmelizowaną cebulą, z marchewką i kolendrą, pomidorowe, ziołowe z wędzonym serem, z serem z niebieską pleśnią i z gruszką, z mozzarellą i pieczoną papryką, itd.). Każdy znajdzie coś dla siebie. Polecam tę i inne książki z kucharskie, które można dostać w tej sieci handlowej.

Muffiny "pełen tłuszcz"
Składniki (na ok 14-16 muffinów o średnicy 5 cm):
  • 300g mąki pszennej
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 łyżeczka sody oczyszczonej
  • 2 jajka
  • 125ml mleka
  • 125g masła
  • 150g boczku
  • 100g sera cheddar, najlepiej dojrzałego
  • ok. 2 czubate łyżki posiekanego szczypiorku
Przygotowanie:
  1. roztopić masło i odstawić do wystygnięcia
  2. boczek pokroić na małe kawałki, wrzucić na rozgrzaną (ale nie maksymalnie) patelnię i chwilę podsmażyć (ale nie na tyle, żeby się zwęglił ;)
  3. wymieszać mąkę, proszek do pieczenia, sodę i posiekany szczypiorem w jednej misce
  4. w drugiej misce wymieszać jajko, mleko i wystudzone masło
  5. połączyć obie mieszaniny
  6. do uzyskanej masy dodać podsmażony boczek, dobrze wymieszać
  7. rozgrzać piekarnik do 200 stopni Celsjusza
  8. ser pokroić w kosteczkę
  9. blachę do muffinów wyłożyć papilotkami lub wysmarować tłuszczem
  10. do każdej papilotki/zagłębienia nakładać masę, do 2/3 wysokości/głębokości
  11. na każdej porcji ciasta ułożyć po kilka kosteczek sera i lekko wcisnąć je w masę
  12. wstawić do piekarnika i piec 20min
Myślę, że powinny dobrze komponować się z piwem.

Smacznego :)

wtorek, 13 marca 2012

Pierogi wiejskie, takie jak robiła moja babcia

Wiejskie, zamojskie, wrocławskie (z taką nazwą też się spotkałam, mimo, że z Zamościa do Wrocławia jest kawał drogi) albo po prostu z kaszą gryczaną i twarogiem (serem białym). Jak zwał, tak zwał. Smakują jednakowo dobrze niezależnie od terminologii. A najlepiej smakowały w wykonaniu mojej babci (mamy mojej mamy). Teraz, gdy babcia z różnych powodów już ich nie robi, przyszedł czas na to, aby wziąć sprawy w swoje ręce i w końcu nauczyć się robić ten tradycyjny rodzinny przysmak.

Trochę mi wstyd. Gotuję różne - mniej lub bardziej fikuśne - potrawy, a nie opanowałam podstaw kuchni polskiej. Stopniowo postaram się nadrobić braki w kulinarnej edukacji. Zacznę od babcinych pierogów, które zrobiłam w ten weekend dla dziadka (od tej właśnie babci). To jedno z jego ulubionych dań, a że ostatnimi czasy i jemu, i reszcie rodziny potrzebne jest "comfort food" (jedzenie na pocieszenie), trafiła się okazja do wypróbowana przepisu babci. W domu rodzinnym mojej mamy takie pierogi zawsze były nazywane pierogami wiejskimi i tą nazwą będę się posługiwała.

Pierogi wiejskie

Składniki (na ok 20-25 pierogów):
  • 2 szklanki mąki pszennej (najlepiej poznańskiej) + trochę do posypania stolnicy
  • 4/5 szklanki ciepłej wody
  • 1 łyżeczka soli
  • 1 torebka (100g) kaszy gryczanej
  • ok. 500g twarogu (sera białego)
  • 1 jajko
  • sól i pieprz do smaku
W wielu przepisach na ciasto pierogowe można znaleźć takie składniki jak jajko czy tłuszcz (najczęściej olej). W mojej rodzinie tłuszczu do ciasta się nie dodaje, jajka w większości przypadków też nie (zrobiłam telefoniczne badanie opinii wśród babć i cioć ;).

Przygotowanie:

CIASTO
  1. mąkę przesiać do miski (lub od razu na stolnicę), wymieszać z 1 łyżeczką soli
  2. zrobić w mące zagłębienie (dołek), wlać wodę i wymieszać
  3. zagnieść ciasto (powinno być miękkie i elastyczne, nie lepkie - jeśli jest zbyt lepkie, trzeba dosypać mąki)
  4. stolnicę oprószyć mąką, rozwałkować ciasto na grubość ok 2-3 mm (wedle uznania)
  5. z ciasta wycinać kółka (szklanką)
FARSZ
  1. kaszę gryczaną ugotować na sypko w osolonej wodzie
  2. odcedzoną kaszę wymieszać z rozdrobnionym (np. widelcem) serem białym, doprawić solą i pieprzem do smaku
  3. dodać jajko, dobrze wymieszać [jeśli ser jest lepki, nie trzeba dodawać jajka]
  4. nakładać farsz na kółka z ciasta pierogowego (po ok. 1 czubatej łyżeczce na każde kółko) i dokładnie zlepiać brzegi pierogów
  5. w dużym garnku zagotować wodę, dodać soli (1 łyżkę)
  6. ulepione pierogi wrzucać na wrzątek na kilka minut (2-3), aż zaczną wypływać
  7. ugotowane pierogi wyławiać z garnka i osączać z wody
  8. podawać ze śmietaną, skwarkami lub podsmażoną cebulką
Smacznego :)


 Ze specjalną dedykacją dla babci. I dla największego wielbiciela babcinych pierogów - dziadka.

niedziela, 4 marca 2012

Sałatka z grillowaną wołowiną, truskawkami i nasionami granatu

Specjalne okazje wymagają specjalnej oprawy. Dlatego takie okazje jak urodziny, Walentynki czy rocznice zwykliśmy (ja i Wybranek) świętować w restauracjach zapewniających specjalną oprawę. Jedną z nich była Ale Gloria Magdy Gessler (nie wiem, czy rzeczywiście jest jej własnością czy pani Gessler tylko sygnuje ją swoim nazwiskiem, ale nie w tym sęk). Podobało mi się - pod względem wystroju, obsługi, a przede wszystkim jedzenia. Do tej pory wspominamy sałatkę pt. "Truskawkowe pole", którą wizyty w Ale Glorii wielokrotnie skopiowaliśmy ;) Składa się z plastrów grillowanej wołowiny (z różowym środkiem), świeżych truskawek i ziarenek granatu. Każdy z tych składników może wydawać się z innej beczkie, ale wierzcie mi, wspaniale się łączą, tworząc pyszną kompozycję. Polecam, zarówno teraz (w sezonie na truskawki z importu), jak i w lecie (w sezonie na truskawki w Polsce).

Sałatka z grillowaną wołowiną, truskawkami i granatem
[próba odtworzenia sałatki "Truskawkowe pole" z menu restauracji Ale Gloria]

Składniki (porcja dla 2 osób):
  • 2 nieduże steki z polędwicy wołowej (70-100g każdy)
  • 4 duże truskawki 
  • 1 nieduży owoc granatu (powinno wyjść po ok. 4-5 czubatych łyżek ziarenek na porcję)
  •  2 duże garści sałaty (my mieliśmy miks z torebki)
  • 1 mała szalotka (bywają większe, dlatego zaznaczam, że mała)
  • 2 czubate łyżki drobno posiekanej świeżej natki
  • 6 łyżek oliwy z oliwek
  • 2 łyżki octu balsamicznego
  • sól i pieprz do smaku
Przygotowanie:
  1. przygotować grillowane (smażone też mogą być) steki, najlepiej tak, aby pozostały różowe w środku (tutaj znajdziecie kilka wskazówek od Wybranka, który dużo lepiej zna się na robieniu steków niż ja ;)
  2. po usmażeniu zdjąć steki z patelni i odłożyć je na chwilę na bok, aby "odpoczęły" przez kilka minut - dopiero po tym można pokroić je na plastry (w poprzek włókien!)
  3. truskawki umyć i pokroić wedle uznania (u nas były plasterki)
  4. granat umyć i wyłuskać nasiona
  5. szalotkę i natkę drobno posiekać i wymieszać
  6. do szalotki i natki dodać oliwę i ocet balsamiczny, doprawić solą i pieprzem do smaku
  7. na talerzach ułożyć po dużej garści sałaty, na każdej porcji rozprowadzić dressing z natką i szalotką (nalepiej mieszając rękami)
  8. na doprawionej dressingiem sałacie rozsypać ziarenka granatu, rozłożyć kawałki truskawek i plastry wołowiny
  9. i gotowe :)

Smacznego :)