Pamiętam, że gdy byłam dzieckiem, wszyscy dorośli zachwycali się flakami. Nigdy tego nie rozumiałam, ale mogło to wynikać z powszechnych niedoborów panujących w Polsce w poprzednim ustroju. Bo ze smaku to chyba nie... chociaż zupa (w sensie płyn) - o ile jest ugotowana na dobrym, domowym bulionie i dobrze doprawiona pieprzem i majerankiem - jest całkiem ok.
Moja mama znalazła sposób na oswojenie flaków - nie dodawała do nich flaków ;) Danie to u nas w domu funkcjonuje pod nazwą "flaczki drobiowe" i jest zrobione... nie, nie z drobiowych żołądków, ale z dużej ilości mięsa drobiowego i wołowego oraz pieczarek i warzyw. Najpierw gotuje się bulion na wołowinie, potem gotuje się warzywa i kurczaka, a jak wszystko jest już ugotowane, kroi się składniki na małe kawałki, dorzuca się pieczarki, doprawia do smaku i konsumuje :) Ta zupa kojarzy mi się... z transformacją systemową - mama zaczęła ją robić w latach 90-tych, gdy mięso przestawało być dobrem rzadkim. Kojarzy mi się też z jesienią i zimną, bo właśnie w trakcie tych pór roku najczęściej pojawiała się na stole w moim rodzinnym domu. Jest smaczna, sycąca i rozgrzewająca. No i nie zawiera flaków :)
Taką zupę moja mama ugotowała nam w ostatni weekend, a ja dostałam zapas "na drogę" (w formie tzw. wałówki). Zapas ten został zagospodarowany w ramach podniedziałkowego i wtorkowego lunchu, stąd też słaba jakość zdjęcia, które zrobiłam w firmowej kuchni, aparatem z telefonu komówkowego ;)
Flaczki drobiowe mojej mamy
Składniki (na ok. 5-litrowy gar = ilość na 2 dni dla 5-osobowej rodziny ;)
- 1 kg mięsa wołowego (antrykot lub szponder)
- 1 kg kurczaka (mogą być piersi, ale mogą być trochę suche, więc lepiej podudzia albo ćwiartki)
- 0,75-1 kg pieczarek
- 2 średnie marchewki
- 1 nieduży seler
- 2 korzenie pietruszki (ale mniejsze niż marchewki)
- 2 x 1 łyżka masła
- majeranek, sproszkowany imbir, sproszkowana gałka muszkatołowa, sól, pieprz, słodka papryka, ostra papryka, liść laurowy, ziele angielskie, pieprz w ziarenkach, ew. 1-2 kostki bulionu wołowego
Przygotowanie
- do 5-litrowego gara nalać zimnej wody (do ok. 3/4 wys.)
- opłukać mięso wołowe w bieżącej wodzie, oszuszyć i włożyć je do garnka z wodą, dorzucić 1 listek laurowy, 2-3 ziarenka ziela angielskiego oraz 4-5 ziarenek pieprzu (lepiej mniej niż więcej, w razie czego można dodać pieprzu później) oraz włoszczyznę (marchewka, pietruszka, kawałek selera, kawałek pora, przypalona cebula)
- "podpalić" pod garnkiem i gotować, dopóki woda się nie zagotuje - jak się zagotuje, zmniejszyć ogień, żeby się nie gotowało, a raczej bulgotało
- podczas, gdy gotuje się bulion, ugotować mięso drobiowe w osobnym garnku, jeśli mamy podudzia lub ćwiartki (bo skóra jest tłusta i oddaje ten tłuszcz do zupy i zupa staje się zbyt tłusta; wystarczy tłuszcz z wołowiny), a jeżeli piersi to obrać je z błonek i innych farfocli i dorzucić do gotującego się mięsa wołowego (pierś kurczaka gotuje się dużo szybciej niż wołowina, więc trzeba uważać, żeby ich nie rozgotować i wyjąć je, jak tylko uznamy, że są już ugotowane)
- mięso wołowe wyjąć z bulionu, gdy uznamy, że jest już gotowy (na smak; czasowo zajmuje to 2-3h na niewielkim gazie/ogniu) - na końcówkę, jak już wyjmiemy mięso, dobrze jest wrzucić 2-3 całe gałązki natki pietruszki; moja mama mówi, że dodaje to bulionowi ładnego aromatu;
- gdy mamy już gotowy bulion i ugotowane mięso, obieramy, myjemy, obieramy i ścieramy na tarce o grubych oczkach marchew, seler i korzeń pietruszki, a następnie przez kilka minut podduszamy je na patelni na łyżce masła
- myjemy, obieramy (o ile mamy zwyczaj obierać) pieczarki, kroimi je na grubsze plastry i wrzucamy na patelnię, żeby odparować z nich płyn - jak cały płyn odparuje, dodajemy łyżkę masła i chwilę podsmażamy, doprawiając solą i pieprzem
- mięso (odcedzone) obieramy z farfocli (oddzielamy od kości, jeśli mamy podudzia lub ćwiartki kurczaka), kroimy/dzielimy na niewielkie kawałki
- przecedzamy bulion przez sitko, żeby uzyskać czysty płyn
- do przecedzonego bulionu dodajemy pokrojone mięso, podduszone warzywa i usmażone pieczarki
- całość doprawiamy do smaku solą, pieprzem, imbirem, gałką muszkatołową, majerankiem, słodką papryką (pół łyżeczki) i odrobiną ostrej papryki - wszystko wedle uznania, a jednocześnie tak, żeby osiągnąć smak podobny do tych tradycyjnych flaków
- jeżeli bulion ma zbyt delikatny smak, można dorzucić kostkę wołową (nie jestem zwolenniczką kostek, ale tak jest w oryginalnym przepisie)
Konsumować z pieczywem, najlepiej w zimne dni - syci i rozgrzewa.
Tak, to danie jest zdecydowanie pracochłonne. Dlatego nie sądzę, żeby Czytelnicy tego bloga zaczęli masowo gotować flaczki drobiowe ;) Niemniej jednak warto spróbować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz