Moja koleżanka Marta (= M., chórzystka, którą od dziś będę nazywała jej pełnym imieniem* ;) obchodziła niedawno urodziny. Przy okazji zaplanowanej wcześniej wspólnej kolacji, postanowiłyśmy z Asią i Basią zorganizować małe obchody urodzin Marty. Poczułam nagłą i nieodpartą ochotę na upieczenie tortu, więc zaproponowałam, że się tym zajmę. Obmyśliłam tortowy plan, wiedząc, że będę musiała zmierzyć się z kapryśnym wyrobem pt. ciasto biszkoptowe do tortu. Z góry założyłam, że o ile biszkoptowi jestem w stanie stawić czoła tym razem, o tyle krem na bazie masła o bitej śmietany zostawię sobie może jednak na inną okazję. Zamiast tego zrobiłam pyszny, a jednocześnie chyba najprostszy krem na świecie, na bazie serka mascarpone. A do tego pomarańczowe dodatki, czyli sok wyciśnięty z pomarańczy, dżem pomarańczowy i cząstki pomarańczy do dekoracji, oraz zrumienione na suchej patelni płatki migdałowe i wiórki czekoladowe. Efekt był zadowalający :) Degustatorzy zjedli i nie marudzili, nawet mój Wybranek, który odkąd go znam deklarował, że nie lubi i nie jada tortów, bo w dzieciństwie zmuszano go do jedzenia tortu i skończyło się to...źle.
Po upieczeniu mojego pierwszego w życiu tortu muszę przyznać, że najważniejszy jest przepis na biszkopt. Jeśli jest dobry i sprawdzony, a piekąca go osoba postępuje zgodnie ze wskazówkami z przepisu, ciasto powinno wyjść dobre.Z resztą składników (krem, nasączenie, przybranie) jest tak, że trzeba znać podstawowe zasady, jakimi rządzi się "uzdatnianie" tortu do spożycia, wybierać smaki, które lubią potencjalni konsumenci i nie kombinować za bardzo :) Mając to wszystko "z tyłu głowy" upiekłam taki oto tort:
Tort z kremem mascarpone i pomarańczowymi dodatkami dla Marty
Składniki (na tortownicę o średnicy ok 20-22 cm)
BISZKOPT (przygotowany z przepisu z bloga Moje Wypieki)
- 5 jajek
- 165g cukru (zwykłego, białego) [3/4 szklanki]
- 130g mąki pszennej [3/4 szklanki]
- 50g mąki ziemniaczanej [1/4 szklanki]
- 0,5kg serka mascarpone (albo marki Piątnica albo z importu)
- 5 łyżek cukru pudru (płaskich; jeśli ktoś woli mniej słodkie kremy radzę dodać mniej cukru)
- 1 łyżeczka esencji waniliowej (ja zawsze używam esencji waniliowej, którą kupuję na delikatesowym stoisku w Marks & Spencer)
- słoiczek (ok. 240-250g) dżemu pomarańczowego niskosłodzonego (ja miałam dżem marki STOVIT)
- 2 pomarańcze (słodkie)
- 1 opakowanie płatków migdałowych (ok. 75g)
- 2 kostki mlecznej czekolady (można też wziąć gorzką, jeśli ktoś woli)
- przygotować i upiec ciasto biszkoptowe według tego przepisu - częścią tego przepisu jest... upuszczenie ciasta na podłogę po upieczeniu :) to nie żart :) muszę przyznać, że miałam pewne opory, ale zaufałam wiedzy i doświadczeniu autorki tego bloga i biszkopt wyszedł pyszny, mięciutki i puszysty, a co najważniejsze - nie opadł (rozłożyłam na podłodze koc i upuściłam ciasto z tortownicą na ten koc z wysokości ok 60cm)
- serek mascarpone dokładnie wymieszać z cukrem pudrem i esencją waniliową, odstawić do lodówki na pół godziny (można na dłużej), żeby smaki się dobrze wymieszały
- sparzyć wrzątkiem obie pomarańcze - z jednej wycisnąć sok, z drugiej wydzielić cząstki
- upieczony i wystudzony biszkopt przekroić delikatnie ostrym, długim nożem na 3 części, ułożyć na docelowym talerzu/platerze, na którym tort będzie serwowany
- dolną część (spód) tortu nasączyć wyciśniętym z pomarańczy sokiem (1/3 uzyskanej ilości soku), w miarę równomiernie polewając ciasto sokiem (za pomocą łyżki) oraz posmarować 1/2 ilości dżemu
- przykryć środkową częścią
- środkową część tortu nasączyć wyciśniętym z pomarańczy sokiem (drugą 1/2 uzyskanej ilości soku) i posmarować pozostałą częścią dżemu
- przykryć górną częścią ciasta (wierzchem)
- wierzch tortu nasączyć resztką soku
- wyjąć krem mascarpone z lodówki, za pomocą tępego, długiego noża lub specjalnej szpatułki posmarować kremem cały tort (be spodu, tylko wierzch i boki), tak, żeby ciasto nie prześwitywało
- na suchą patelnię wrzucić płatki migdałowe, przez chwilę je podpiekać (do uzyskania złotego koloru), cały czas podrzucając (łatwo spalić, jeśli się zagapimy)
- płatki zdjąć z ognia i dobrze wystudzić
- wystudzonymi płatkami obsypać boki tortu
- na wierzchu tortu ułożyć cząstki pomarańczy
- wierzch tortu wykończyć startą czekoladą
- gotowy tort schłodzić przed podaniem
Smacznego :)
*A to dlatego, że podczas mojego wczorajszego spotkania z A., B. i M. (banda drombo) zostałam zbesztana za to, że w ich przypadku używam inicjałów, a w przypadku moich dwóch innych bliskich znajomych - Elizy i Justyny - używam pełnych imion. A., B. i M. domagały się równego traktowania i z tego względu od tej pory będą figurowały na moim blogu jako Asia, Basia i Marta :)
Bardzo ładny:) Pyszności
OdpowiedzUsuńWygląda cudnie, a z takimi składnikami musiał być przepyszny!
OdpowiedzUsuń@Tyna: dziękuję i polecam :)
OdpowiedzUsuń@Angie: w związku z tym, że to był pierwszy tort, jaki kiedykolwiek zrobiłam, zastanawiałam się czy wyjdzie - niby wszystkie składniki z osobna były dobre, ale nigdy nie wiadomo, jaki będzie efekt reakcji chemicznej między nimi po połączeniu ;)
Pozdrowienia!
No to ja teraz dorzucę swoje analityczne trzy grosze:)
OdpowiedzUsuńTort był przepyszny – dobrze, że przystępując do konsumpcji, siedziałam wygodnie na kanapie, bo już po pierwszym kawałku w mojej duszy zapanował błogostan i spokój, a ja zapadłam w niezauważoną przez wszystkich chwilę dłuższej refleksji nad jego absolutem (nie, nie zasnęłam – po prostu zamilkłam, ale to prawie to samo:).
Pisząc pyszny, nie mam na myśli jedynie smaku, ale idealną całość, jaką tworzył biszkopt i wszystko wokół niego. Biszkopt-puchacz perfekcyjnie nasączony sokiem, lekko wilgotny, ale jednocześnie puszysty. Delikatna konfitura nie zdominowała smaku biszkoptu, a wręcz go podkreśliła. No i przepiękne zwieńczenie – krem mascarpone – świetny kontrast pomiędzy "kudłatym " (sorry, pracuję dopiero nad moimi kulinarnymi środkami wyrazu:) biszkoptem a bardzo aksamitnym kremem.
Pomimo obfitej, pysznej kolacji i ciasta czekoladowego w perspektywie, zżarłam dwa kawały! Trochę mi teraz wstyd, bo tort był bardzo wykwintny, a mój sposób konsumpcji w żaden sposób nie…Zamawiam sobie taki tort na urodziny, HA!
Z wyrazami głębokiego szacunku dla Cukiernika*,
Sz. Muff. Dem.
*Nie uznaję żeńskich form tworzonych na siłę typu polityczka, analityczka czy też cukierniczka;)
Kurka, trochę długo wyszło...ale przynajmniej nikt z Autorką (naturalna forma żeńska:) bloga włącznie nie będzie miał wątpliwości, że było przepysznie!:)
OdpowiedzUsuń@Sz. Muff. Dem.: dziękuję za dogłębną analizę tematu :) cieszę się, że tort Ci smakował i że nie pozwolił Ci zasnąć :) a w Twoje urodziny będziesz chyba w Azji, nieprawdaż? a tam takich dobrych tortów (i ogólnie jedzenia) nie ma :P (tu przepraszam wszystkich miłośników kuchni azjatyckiej/ich - nie mam serca do kulinariów z tej części świata, przyznaję)
OdpowiedzUsuń