Choć - jak wielokrotnie podkreślałam w różnych wpisach na tym blogu - specjalistką od kuchni orientalnych nie jestem, próbują coś kombinować z orientalnymi daniami i przyprawami w domu. Ostatnio postanowiłam zrobić curry z kurczakiem. Mój kolega z pracy, Seba (pozdrowienia :-), akurat robił curry i wrzucił zdjęcie swojego dzieła na Facebook'a, więc zagadnęłam go o jakiś sprawdzony przepis. Chyba nie mogłam lepiej trafić, bo Seba ma w rodzinie Hindusa, który zdradził mu kilka sztuczek, które umożliwiają przygotowanie naprawdę dobrego curry. Pierwsze zdanie, które usłyszałam od Seby po tym, jak poprosiłam go o przepis to: "Najważniejsza jest cebula i mało kto o tym wie". Jak powiedział mi w dalszej części rozmowy, podstawą dobrego curry jest drobno posiekana i długo duszona na patelni cebula. Powinna być bardzo miękka i mieć złoto-brązowy kolor. Tu uświadomiłam sobie ciekawą (dla mnie) rzecz: że nawet między bardzo odległymi geograficznie i kulturowo tradycjami kulinarnymi, istnieją podobieństwa. Długo smażona/duszona cebula jest bowiem podstawą dobrej zupy cebulowej, będącej jednym z najbardziej znanych dań kuchni francuskiej. O ile wiem, Indie kolonizowali Brytyjczycy, więc to chyba wcale nie jest takie oczywiste, że podobne techniki stosowane są w przygotowaniu francuskiego i hinduskiego klasyka?
Skorzystanie z przepisu Seby było dla mnie pewnym wyzwaniem, bo dał mi od siebie jedynie ogólne wskazówki ;-) Proporcje musiałam wypracować sama. Wprawdzie Seba podesłał mi też dokładny przepis od swojego hinduskiego szwagra, ze wszystkimi proporcjami, jednak nie mam w domu wszystkich składników mieszanki curry, postępowałam więc zgodnie ze wskazówkami mojego kolegi, który zamiast samodzielnie przygotowywać mieszankę, użył gotowej. Gotowe mieszanki są raczej ogólnodostępne. Kupując je, zwracajcie uwagę, żeby w składzie nie było dziwnych składników typu te, których nazwa zaczyna się na "E" albo glutaminianu sodu. Z czystym sumieniem mogę polecić mieszankę curry z delikatesów Marks & Spencer. Dokładna nazwa tej mieszanki brzmi "House Blend Roasted Curry Powder". To jest prażona mieszanka curry, składająca się z prażonych mielonych nasion kolendry, kminu rzymskiego, suszonego czosnku, mielonego imbiru, mielonej kurkumy, prażonych mielonych nasion kozieradki, czarnego pieprzu, kardamonu i goździków, suszonych liści kolendry i płatków chili oraz z cukru. Być może dziwny wyda się Wam dodatek wody zamiast bulionu, niemniej jednak przy odpowiednim przygotowaniu cebuli danie ma wyrazisty smak i bulion nie jest potrzebny, naprawdę wystarczy woda i mleczko kokosowe.
Danie wyszło baaardzo dobre, trudno było mi się powstrzymać przed podjadaniem w trakcie gotowania. Największym komplementem było to, że Wybranek wziął sobie dokładkę ;-) I w ten oto sposób danie dla 4 osób, zjadły dwie ;-) Wielkie dzięki dla Seby za przepis :-) Teraz czekam, aż moja przyjaciółka Asia wróci ze swojej podróży (ostatni kwartał 2013 spędziła z Narzeczonym podróżując po Azji, obecnie jest w Ameryce Południowej) i nauczy mnie robić curry z przepisów, których nauczyła się w trakcie lekcji gotowania, w których pilnie uczestniczyła w trakcie ubiegłorocznych podróży ;-)
Tymczasem zachęcam do wypróbowania przepisu na curry z kurczakiem według Seby :-)
Curry z kurczakiem z przepisu Seby
Składniki (porcja dla 4 osób):
- 2 średniej wielkości zwykłe białe cebule
- 2 łyżki oleju (u mnie słonecznikowy)
- 4 łyżeczki mieszanki przypraw curry
- 2 łyżeczki mielonej kurkumy
- 1/4 łyżeczki chili
- kawałek świeżego imbiru wielkości kciuka
- 2 małe lub 1 duży ząbek czosnku
- ok. 700g piersi z kurczaka (u mnie były piersi kurczaka zagrodowego, do kupienia po 2 sztuki na tacce w sklepie Befsztyk.pl)
- 1 duża czerwona papryka (u mnie były dwie mniejsze, jedna czerwona, jedna żółta - ostatnio odkryłam paprykę ramiro, która ma delikatniejszy i słodszy smak niż papryka, którą najczęściej można dostać w sklepach; jeśli traficie na ramiro - w supermarketach jest najczęściej dostępna w kolorze czerwonym, pakowana po 2 sztuki w foliowym worku)
- świeża kolendra (ok. 2 czubate łyżki posiekanych listków)
- 1 puszka mleka kokosowego
- 1-1,5 szklanki wody
- sól i pieprz do smaku
- od siebie dodałam jeszcze 1 płaską łyżkę cukru trzcinowego, bo brakowało mi trochę słodyczy - jeżeli Wam nie będzie brakowało słodyczy pod koniec przygotowania potrawy, nie dodawajcie
Przygotowanie:
- cebulę obieramy, drobno siekamy i wrzucamy na patelnię (najlepiej o wysokich brzegach) z rozgrzanym olejem
- cebulę podsmażamy na niedużym ogniu, mieszając od czasu do czasu, żeby zmiękła i stopniowo zbrązowiała - proces ten może trwać nawet 1-1,5h (co sprawia, że curry wcale nie jest szybkim w przygotowaniu daniem); muszę przyznać, że mi nie wystarczyło cierpliwości (tak to jest, jak się gotuje z pustym żołądkiem) i skończyłam po ok. 1h
- gdy cebula zmięknie i nabierze brązowego koloru (w przepisie od Seby jest napisane, że "po upływie 1 godziny" przy założeniu, że proces przygotowania cebuli trwa ok 1,5h), na oko po upływie 2/3 czasu, jaki chcemy przeznaczyć na tę czynność, dodajemy 2 łyżeczki curry, 1 łyżeczkę kurkumy, 1/4 łyżeczki chili (jeżeli danie okaże się za mało ostre, zawsze można później dodać więcej), mieszamy i podsmażamy dalej (u mnie to trwało ok 15 min)
- w międzyczasie myjemy kurczaka pod zimną, bieżącą wodą, osuszamy, oczyszczamy i kroimy w kostkę
- pokrojonego kurczaka wrzucamy do miski, dodajemy pozostałe 2 łyżeczki curry i 1 łyżeczkę kurkumy
- do kurczaka z przyprawami dodajemy obrany i przepuszczony przez praskę czosnek, obrany i starty na tarce o drobnych oczkach imbir oraz 3 łyżki mleczka kokosowego
- mięso dokładnie mieszamy z marynatą i odstawiamy na ok. pół godziny, żeby wszystkie smaki się przegryzły
- paprykę myjemy i kroimy w nieduże kawałki
- do cebuli dodajemy 3 łyżki mleka kokosowego, pół szklanki wody i jedną łyżkę posiekanej świeżej kolendry, a następnie dalej dusimy przez chwilę
- do duszącej się cebuli dodajemy paprykę (Seba dodaje trochę wcześniej, ale mi zależało na tym, żeby się nie rozgotowała)
- gdy papryka zmięknie i minie czas marynowania mięsa, do mieszaniny na patelni dodajemy mięso (nie obsmażamy wcześniej, dodajemy surowe, wraz z marynatą), dolewamy resztę mleka kokosowego i wody (można zacząć od dodania 0,5 szklaki, a w zależności od preferencji dodać później jeszcze trochę lub nie - stąd informacja w sekcji "Składniki" o 1-1,5 szklanki wody)
- dodajemy pozostałą kolendrę, doprawiamy solą, pieprzem i cukrem (opcjonalnie) i podajemy (ja podaję z ryżem jaśminowym, który można kupić w większości supermarketów, gotowanie zajmuje ok 15 min)
Na "popitkę" polecam wodę, napój aloesowy lub lekkie owocowe wytrawne wino (np. pinot grigio).
Smacznego :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz